Kochani Forumowicze,
To będzie długie wynurzenie i długo się zbierałam do napisania tego, więc proszę o wybaczenie takiej epistoły.
Chciałam Wam przedstawić postać Nali, opisać moje problemy z nią i próby ich rozwiązania oraz prosić Was o sugestie, co mogę jeszcze wykorzystać i co robić dalej. Próbowałam już wielu różnych metod, niestety pomału kończą mi się pomysły. Zależy mi na tym, żeby jej pomóc, w innym wypadku Nala nigdy nie znajdzie domu - w chwili obecnej jest w moim odczuciu zwierzęciem bez najmniejszych szans na adopcję
Ale zacznę od początku.
Nala została we wrześniu znaleziona na Śląsku na ulicy i trafiła do schroniska w Rudzie Śląskiej, w którym przebywała z drugą króliczką. Wolontariuszka rudzkiego schroniska poinformowała nas o króliczkach i dzięki szybkiej akcji naszej forumowej
Kitty obie panienki zostały ze schroniska zabrane. Spędziły u
Kitty bodajże, jeśli dobrze pamiętam, około 2 tygodni. Angorka pojechała do domu tymczasowego, w którym została na zawsze
natomiast Nala miała pojechać na północ Polski i tam czekać na nowy dom. Złożyło się jednak tak, że ten planowany dom tymczasowy się nie udał i Nala w połowie października trafiła do mnie.
Przez dwa tygodnie było w miarę dobrze, pomijając uciążliwe gwałcenie nóg przez królika (mogła to robić bez przerwy, cały czas), wpadanie wprost pod nogi i obsikiwanie ścian na pół metra, ale nauczyliśmy się z mężem chodzić wolniej po domu i szczelnie ubrani do samej ziemi, a ja latałam z gąbką i szorowałam osiurdane ściany. Ponieważ gdzieś po drodze Nala dwa razy uwiła piękne gniazda, moszcząc je swoją sierścią, dodatkowo utwierdziłam się w postanowieniu wysterylizowania uszatej. Umówiłam się do weterynarza na 30 listopada. Około półtora tygodnia przed sterylizacją Nala zaczęła być agresywna - w klatce to pół biedy, króle są przecież terytorialne, więc zdziwiłam się, że tak nagle się rzuca, ale początkowo się nie przejęłam. Optymizm szybko mi minął, bo z dnia na dzień z królem było coraz gorzej, nie było mowy o tym, żeby wsadzić albo wyjąć miseczkę z klatki, żeby dać jej jeść robiłam podchody cudaczne. Czekałam na tę sterylkę jak na zbawienie. Wreszcie nadszedł wyczekiwany dzień, wszystko poszło sprawnie i wróciłyśmy do domu. I tu się dopiero zaczęło.
Nie dość tego, że nie było wcale lepiej, to robiło się coraz gorzej, chociaż wydawało mi się to niemożliwe. (W jakimż byłam błędzie). Pierwszych kilka dni po sterylce zachowanie tłumaczyłam sobie bólem. Potem skończyły mi się wymówki. Królik tak atakował, że nie dało się żyć - przestał gwałcić nogi i w nogi na szczęście nie gryzł (i nie gryzie), natomiast ręce - masakra. Nie bijemy naszych zwierząt, nie wrzeszczymy w domu, nawet specjalnie nie hałasujemy, wiec zachowanie królika było po prostu z czapy. Początkowo nie atakowała mojego męża, więc zaczęłam czytać i szukać, o co chodzi. Znalazłam informacje, że króliki mogą ludzkie osobniki swojej własnej płci w jakiś sposób odróżniać i traktować jako rywala, i ta informacja mnie dobiła, choćby dlatego, że większość osób adoptujących zwierzęta są jednak płci żeńskiej. Zaczęłam chodzić po domu w rękawiczkach, bo Nala widząc moje ręce rzucała się na nie i wyrywała mi kawałki ciała. Bywały sytuacje, że siedziała przyczajona (jak kot) za firanką i czekała, aż się schylę po cokolwiek, a kiedy się schylałam - wyskakiwała z otwartą paszczą i gryzła. Zacisnęłam zęby, chodziłam w rękawiczkach, nie dotykałam jej, wszystko co mogłam robić siedząc na podłodze - robiłam siedząc na podłodze. Mówiłam łagodnym głosem, a Nala okrążała mnie, czasami wskakiwała na kolana po to, żeby mnie obsikać i obobkować, wreszcie wybrać dogodne miejsce i użreć. Potem zaczęła gryźć również mojego męża, w związku z czym moja teoria o atakowaniu skierowanym przeciwko własnej płci wzięła elegancko w łeb.
Niestety nie byłam w stanie przekupywać jej jedzeniem, bo mimo iż Nalka jest żarłokiem i łasuchem, zamiast brać jedzenie z ręki, gryzła i zalewała wszystko wokół moczem.
Moje osłabienie zmierzało ku zenitowi, ale że jestem uparta i nie brałam pod uwagę opcji, że będę się bała królika we własnym domu, dalej brałam na przeczekanie. Jak się domyślacie - nic to nie dało.
Pewnego wieczoru siedziałam na fotelu i oglądałam telewizję. Królica biegała, a ja ignorowałam zarówno ją, jak i jej bobczenie + sikanie. W pewnej chwili Nalka wskoczyła na mnie z podłogi, ugryzła mnie w pierś, w twarz i zawisła (zawieszona zębami na moim swetrze) wściekle kopiąc. To ostatecznie sprowokowało wizytę u weta - pomyślałam, że być może ją coś boli, albo coś z jej zdrowiem jest nie w porządku.
Wet nie potwierdził moich obaw - Nala jest całkowicie zdrowa fizycznie i nic jej nie dolega. Na moje pytanie, czy zdarzają się choroby psychiczne u królików otrzymałam odpowiedź twierdzącą - rzadko, ale się zdarzają. I tu oklapłam.
Różne gatunki zwierząt mają różne psychozy, stany nerwicowe, lękowe itp. itd. Są na to różne środki farmakologiczne stosowane zresztą z bardzo dobrymi rezultatami. Dla królików takich środków nie ma. Przegadaliśmy z wetem różne opcje - od razu odrzuciłam te, w których miałabym Nalce dopyszcznie podawać cokolwiek. Nawet gdyby leki zadziałały, królica znienawidziłaby mnie za aplikowanie leków, jakby nie było, przemocą. Wreszcie zdecydowałam się na łagodny lek uspokajający i zmniejszający niepokój (lek ludzki, wykorzystywany też np. u psów), lek w formie syropu (polewam granulat, więc nie muszę nic na siłę królikowi robić). Minimalny okres podawania to miesiąc (sądzę że u nas na miesiącu się nie skończy).
Ostatni raz zostałam ugryziona w wigilię, a potem nabrałam otuchy - karmię Nalę z ręki (nie gryzie), skończyło się wszechmocne sikanie (ma trzy kuwety i biega do nich elegancko), od czasu do czasu da się pogłaskać (ale trzeba dobrze wiedzieć kiedy, ja już się nauczyłam, co mówi jej ciało i z której strony podejść), coraz rzadziej przybiera pozycję do ataku (przypadnięta przednimi łapkami do ziemi, uszy do przodu, ogon do góry). Wczoraj dobra passa chwilowo się skończyła, bo zasiurała fotel i dwa razy mnie użarła (dawałam smakołyk) - na szczęście tylko raz krwawo. Chyba miała jakiś wybitnie gorszy dzień.
Nie ma mowy o ingerencji na terenie jej klatki (ale to - jak pisałam - jest dla mnie spokojnie do zaakceptowania) ani o wzięcie jej na ręce (bez szans - nie próbuję nawet).
Nie poddajemy się. Ale mam bardzo wielką prośbę do osób, które miały kiedykolwiek do czynienia ze skrajną agresją zwierzęcia nie wynikającą z bólu, terytorializmu ani lęku: może macie jakieś pomysły, jak popracować z królem ponad to, co już robię i ponad to, czego próbowałam bez skutku. Chodzi mi o działania niefarmakologiczne, bo nie będę Nali nic więcej podawać. Być może przyjdzie Wam do głowy przyczyna takiej narastającej agresji w bezpiecznym, bądź co bądź, środowisku.
Reasumując Problem: królik bardzo dotkliwie atakuje, zdecydowanie nie ze strachu (to jest najbardziej wyluzowany i nielękliwy królik jakiego w życiu widziałam) i nie z bólu.
Podjęte działania: sterylizacja, mówienie spokojnym tonem, przesiadywanie na podłodze, ignorowanie, karmienie z ręki (po wprowadzeniu leku uspokajającego, wcześniej - niemożliwe), nieingerowanie w przestrzeń królika, niepodnoszenie, niebranie na ręce.
Działania rozważane, ale niepodjęte: zaprzyjaźnienie z innymi królikami - nie jestem gotowa na potencjalne rozwalenie przyjaźni mojej trójki po dołączeniu obcej królicy.
Przyczyny agresji brane pod uwagę: hormony, wcześniejsze doświadczenia z ludźmi (tylko tu mam dużą wątpliwość, bo królik nie zachowywał się tak od początku, nie wiem, czy tak by sobie po miesiącu przypomniał, że nie lubi ludzi
), choroba psychiczna, traktowanie ludzi jak rywali, ból (brany pod uwagę, ale odrzucony jako przyczyna).
Będę (Nala na pewno też) bardzo wdzięczna za rady.
Serdecznie pozdrawiam,
bośniakPS
Było kilka osób zainteresowanych Nalą - mam jednak poczucie, że oddanie jej komuś w obliczu tego, co wyżej napisałam, byłoby niemoralne i prędzej czy później najbardziej ucierpiałby sam królik. Być może się mylę, ale nie mam odwagi zaryzykować. Inna sprawa, że na pewno nie dam jej do domu z dzieckiem ani osobom bez doświadczenia, a króliczy fanatyk z zacięciem masochistycznym się do tej pory nie zgłosił.