Witajcie.
Wczoraj u naszego Rudzinka zauważyliśmy z lewej strony (tak na pośladku) goły placek ciała. Tak jakby sierść była wyskubana. Króliś jest żywy, je, pije i nic niepokojącego się nie działo. Jednak zaniepokoiło to nas trochę i dzisiaj pojechaliśmy do lekarza. Lekarz go obejrzał i stwierdził, że to najprawdopodobniej dermatoza. Na szyjce za uszkami też takie gołe ciałko z małą ilością sierści. Zapytałam co jest tego powodem, powiedział że mogą to być roztocza znajdujące się w klatce. Posmarował te miejsca jakąś maścią, dał dwa zastrzyki i kazał przyjechać jeszcze raz na wizytę w środę. Acha i jeszcze jedno, przez jakiś czas dzieci nie mogą dotykać się do królika. Jakoś w necie nie bardzo mogę znaleźć wyczerpujących informacji, może kogoś z Was króliś przechodził coś podobnego.
Jeszcze jedna rzecz, po wizycie u lekarza byliśmy w sklepie zoologicznym u zaprzyjaźnionych ludzi i właścicielka stwierdziła, że wcale to nie musi być dermatoza tylko efekt za mocnych antyboli, które Rudek dostał w połowie listopada. Czy to możliwe? Co Wy o tym sądzicie?
Pozdrawiam.