Daleko mam w tamte miejsca, a nie mam samochodu więc szukałam Veta blisko domu, żeby młodego nie stresować niepotrzebnie, na którejś stronie akurat ta Lecznica była polecona w Krakowie. Poza tym widzę, że mu się trochę poprawia, nie chcę teraz przerywać tej terapii antybiotykowej, bo się boję, że znowu przekombinuję
Co radzisz?
Zapakować go w transporter i jechać do króliczych specjalistów?
[ Dodano: Pią Paź 09, 2009 12:50 pm ]A jeśli chodzi o objawy, to obudziłam się rano w środę i było strasznie cicho przez dobrych kilka godzin, a mały siedział w jednym miejscu, czasem się przeszedł po klatce, nie jadł, nie pił.
Wzięłam go na ręce i poczułam, że ma coś między łapkami z tyłu i się okazało, że do duuuża kula śmierdzących kupek, przyczepiona do niego, wzięłam chusteczkę, pościągałam mu to i zebrałam się tuż przed zajęciami i poleciałam do lecznicy. Okazało się, że ma wzdęty brzuszek, pani dała mu jakiś rozkurczowo-przeciwzapalny zastrzyk i miało pomóc w przeciągu godziny, miał wrócić do normalności, ale pani powiedziała też, że jak dalej nie będzie jadł i pił to trzeba będzie wrócić.
Przyniosłam go do domu i musiałam wyjść na zajęcia jak wróciłam dalej siedział w jednym miejscu, nie pił, nie jadł, podkładałam mu sianko pod pyszczek, nie tknął nawet i tak dziwacznie zgrzytał ząbkami, trzaskał, ale nie cały czas, tylko od czasu do czasu. Gdzieś przeczytałam, że jak króliki szczękają ząbkami to oznaka bólu i ze łzami w oczach w transporterek i z powrotem do lecznicy. Dostał kroplówkę i antybiotyk, wczoraj to samo i od wczoraj rano podaję mu Lakcid (dwa razy dziennie).