Maluch ma zapalenie płuc, na szczęście wczesne stadium.
Wyczytałam na uszatej takie infromacje na temat tej choroby:
"Niewyleczone objawy, takie jak: kichanie czy ropna wydzielina mogą się przerodzić w poważny problem (zapalenie płuc bądˇ infekcje systemu).
Króliki z zapaleniem płuc mogą wykazywać takie objawy, jak: niemiły zapach z pyszczka, chrapliwy oddech, podnosić pyszczek w górę, a także naciągać krtań (tak, jakby brakowało im powietrza i chciały zaczerpnąć więcej tlenu). Królik z takimi objawami jest bardzo poważnie chory i niejednokrotnie potrzebyje terapii podawania tlenu w klinice weterynaryjnej. Najlepszym wyjściem jest wprowadzenie przez weterynarza terapii tlenowej, aby otworzyć wszystkie drogi oddechowe i aby królik pozbył się śluzu i zaraˇliwego materiału w płucach. Jeśli bakteria zdążyła rozwinąć się w płucach, pomocne jest podanie właściwego antybiotyku (np. Baytril lub Amikacin) w zależności od tego, z jaką kulturą bakterii walczymy."
Maluch miał jakieś dwa miesiące temu lekko wilgotny nosek, byliśmy w Toruniu na kontroli pokastracyjnej z drżącą łapką i był całkowicie zdrowy, żadnej wydzieliny, żadnego kichania, nosek suchutki. Do piątku żadnych z wymienionych w artykule objawów - nie było, były tylko zaropiałe oczy zdiagnozowane przez weta psiokota jako zapalenie spojówek. Wieczorem w piątek pojawił się niemiły zapaszek z pyszczka i ciepłe uszy, wczoraj łezki zmieniły wygląd, już nie były przezroczyste ale mleczne, uszy zrobiły się gorące i zaczęło się sapanie.
Maluch cały czas normalnie jadł, bobkował, łobuzował. Zanim pojawiło sie łzawienie z oczek Mały sikał gdzie stał i kładł się w kałuży. To objaw choroby? Jeśli tak, to go zlekceważyłam, uznałam, że to rodzaj walki o terytorium i samiczkę, albo problem z wiecznym głodem i tyciem pokastracyjnym. Przyjęłam do wiadomości, że od czasu do czasu będę musiała małego kąpać i tyle.
Jak inaczej rozpoznać poważne choroby skoro brak typowych objawów?