ua... Gosc zajechal wczoraj i juz mi sajgon zrobili w domu...
se myslalam, urlop mam w piatek, poleze na podlodze, poczytam ksiazke, a tu lipa...
Polus (zwany chwilowo Mentolem
) ma Nemo w nosie... jak go wypuszczam z klatki, biega po mieszkaniu jak opetany i gryzie mnie po nogach
na moje - niedoswiadczone - oko, to dobrze by bylo go wykastrowac...
Nemo natomiast, w klatce wyglada jakbym mu zrobila najwieksza krzywde swiata, a jak go wypuszcze, to lazi obok klatki Mentola, kladzie sie na dachu i nie chce nigdzie odejsc...
nawet pietruszka ulubiona nie jest w stanie go zwabic...
i jak mowila Nuna - moj kochany pluszowy kroliczek, ktory po kastracji przestal bobkowac w calym mieszkaniu i bzyczec, cofnal sie w rozwoju - biega, bzyczy i bobkuje wszedzie...
zdjecia beda pozniej, bo dostalam rozowy aparat od konkubenta na urodziny
wiec biegam i fotografuje kroliki ;]