Ostatnio spytałam sie mojej koleżance skąd ma swojego królika ( czy dostała, czy kupiła itp.). Powiedziała że od wujka, bo mu się urodziły... normalnie mnie zamurowało
, wkońcu jestem przeciwna rozmnażaniu.
Nie wiedzą co zrobić z młodymi, to wszystkim rozdają. A z tego co wiem dość dużo jest tam też dzieci, co za tym idzie króliczki są dręczone przez nie i wymiętolone...
Po jaką cholerę ci ludzie to robią
?! (przepraszam, poniosło mnie)
Czy do nich nie dociera że tylko pogarszają sprawę ?!
Niedawno dowiedziałam się od owej koleżanki, że znów im się rozmnożyły króliki, więc spytała się czy bym chciała...Ręce opadają...
Żal mi się robi takich bezbronnych ucholków.
Najgorsze jest to że nie ma się wpływu na takich ludzi.
Kilka dni temu byłam świadkiem rozmowy ekspedientki z klientką o królikach. Wyglądało to mniej więcej tak:
- Poproszę jeszcze sałate, najlepiej żeby była włoska, bo to dla królika.
- Ma pani królika? Ja też miałam kilka, ale zdechły.
- A co się stało?
- Miałam parkę i rozmnożyły mi się. Niestety samica zagryzła samca i prawie wszystkie młode. Potem ona też zdechła...
Potem już nie słuchałam, bo wyszłam, żeby przypadkiem nie udusić tej baby lub w jakiś inny sposób nie pozbawić jej życia. Grrr...
Czy wy też spotkałyście się z takimi przypadkami? Mi już brakuje słów na tych ludzi...