Nie wiem czy kogoś to interesuje, ale napiszę.
Dzisiaj od rana dzwoniłam do tysiąca różnych miejsc, szukając jakiejkolwiek pomocy. Wszędzie słyszałam tylko, że mam problem, ale nie potrafią mi pomóc. Między innymi dzwoniłam do Wielkopolskiego Parku Narodowego, do Nowego Zoo, do Nadleśnictwa, kontaktowałam się z synem leśniczego, jakiegoś zakładu zieleni, do schroniska, do schronisk, gdzie zajmują się dzikim zwierzętami w różnych częściach kraju, do azylu dla dzikich zwierząt i tak dalej. Wszędzie to samo.
W końcu Wataha wymyśliła, żeby może skontaktować się z ludzi z parku dla wilków w Stobnicy, gdzie zajmują się nie tylko wilkami, ale też innymi zwierzakami.
I tak dodzwoniłam się do Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Pani sekretarka stwierdziła, że nie ma na to czasu, ale pan profesor zapytał o co chodzi i zaczął ze mną rozmawiać.
Cudowny, przewspaniały człowiek prof. Andrzej Bereszyński powiedział, że na pewno mi pomogą i nie zostawią mnie z tym. Rozmawiał ze mną chyba przez 15 minut wszystko na spokojnie wyjaśniając. Postanowiliśmy, że przyjadę z zającem na Uniwersytet i zobaczymy w jakim jest stanie, a później zając pojedzie ze mną albo z pracownikiem katedry do Stobnicy.
Dzisiaj wieczorem jedziemy z małym, pan profesor powiedział, żeby zostawić numer telefonu, będą informować na bieżąco co dzieje się z zającem. Poza tym Prof. Bereszyński dziękował mi, że się zainteresowałam, nie mówiąc o tym, że dostałam piękne pocztówki z wilkami (które należą się Kamili
), no po prostu niesamowita osoba, strasznie się cieszę, że udało mi się do niego dotrzeć, bo nie wyobrażam sobie co dalej działoby się z zającem.