Witam!
Z góry przepraszam jeśli taki temat już był ale z nerwów nie jestem w stanie szukać podobnych tematów na forum.
Zatem...
Jakieś 3 tygodnie temu zauważyłam, że mój króliczek PŁACZE. Tzn. leciała mu z oczka (potem już z obu) woda.... nie był to żaden śluz ani ropa.... zwykła woda.
Poszłam z nim oczywiście do weterynarza.... dostał jedne kropelki ale nic mu nie dały... dostał drugie kropelki... conieco dały ale za to było widać, że króliczek się męczy.
Byłam z Tosiakiem dzisiaj na 'wizycie kontrolnej'... przestał płakać ale wokół oczka wyszło mu futerko i dostał wytrzeszczu na jedno oko
//
Pani doktor powiedziała, że są 2 możliwe wyroki: jaskra albo ropień.
Po obejrzeniu go stwierdziła, że na 100% jest to ropień zagałkowy(podobno najgorszy ropień z możliwych:/)
Po krótce objaśniła mi co to jest.... i jakie są tego skutki.
Operacja (przy której straci oczko) albo antybiotyki, które działają właściwie tak choćby wcale...
Jestem totalnie zdruzgotana... zwłaszcza, że troszkę teraz czytałam i na forach i różnych stronach i ludzie tylko piszą o uśpionych ucholach, albo o takich co zdechły
Mój króliczek ma dopiero 3 lata... całe życie przed nim!!!
Może ktoś mi doda otuchy? może ktoś boryka/ł się z tym samym problemem i udało się wyjść z tego króliczkowi albo chociaż dożył sędziwego wieku?
Pani doktor zapisała mu jakieś tabletki(antybiotyk) i proszek (żeby go nie wyjałowić
)
Tosiak biega właśnie sobie obok mnie... nieświadomy tego co go może spotkać, a ja jakos nie potrafię zebrać się do kupy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze... zwłaszcza, że czytam tylko o tych złych zakończeniach tego paskudztwa
//.
Z góry dziekuję za odpowiedzi.
Pozdrawiam