U mojego Piracika kochanego w poniedziałek wyniki badań wykazały kokcydia w ilości +/++++ czyli mało. Jestem tym bardzo zmartwiona, bo w pierwszym tygodniu jego pobytu w naszym domu i podczas kwarantanny robiłam mu badania na kokcydia w warszawskim polecanym laboratorium Lab-Wet i ani u niego, ani u dziewczynek nie została kokcydioza wykryta. Próbki zostały pobrane zgodnie ze wszystkimi wytycznymi laboratorium. Wykryła ją dopiero dr Ryś z Zielonej Góry i dopiero teraz, czyli pół roku po tym, jak do nas zawitał.
Piracik mój ma kłopoty z kupkami – często robi sznury małych pereł. Jego kupki w najlepszym przypadku są połową bobków moich dziewczynek. Taki rozmiar osiągamy przy podawaniu mu codziennie 1 ml bezo-petu i codziennym podawaniu tabletek papaya fruit plus oraz szczypty siemienia lnianego i garstki rumianku. Nie wiadomo do końca, czy jest to objawem kokcydiozy, czy tego, że Piracik ma bardzo złe przyzwyczajenia żywieniowe i nie chce jeść siana (nawet wybrzydza przy niezłoziółkowym ekomiksie). Takie przyzwyczajenia ma z hodowli, z której go uratowaliśmy i teraz bardzo ciężko jest nam go przekonać, że sianko jest do jedzenia, a nie do leżenia. Nie chce też jeść ziółek oprócz babki lancetowatej i mleczu. Bardzo chłopak wybrzydza. Jedyne, co by w kółko jadł, to marchewka, ale tego nie można dużo dawać, a w tej hodowli dostawał jej tony. Spróbujemy nowego pomysłu – popsikania siana roztworem wody z miodem, ale to dopiero zaczniemy robić od tego weekendu i mam co do tego eksperymentu ogromne nadzieje.
Z tego, co czytałam tu na forum i w internecie wywnioskowałam, że kokcydiozę można całkowicie wyleczyć, szczególnie jeśli nie jest zaawansowana, jednak wczoraj dowiedziałam się od dr Kuby Kliszcza z Pulsvetu, ż e nie ma takiej możliwości. Nie można wyleczyć kokcydiozy. Piracik już zawsze będzie jej nosicielem. Może mieć gorsze okresy, jeśli spadnie jego odporność i pojawią się gorsze objawy i wtedy podamy leki, ale pozbyć się tego cholerstwa nie można. Po prostu teraz jest tak mało kokcydiów, bo jest u nas higiena i układ opornościowy Piracioska radzi sobie z tym cholerstwem w miarę dobrze. Piracik dostał też syrop Furazolidan w ilośći 2 ml dwa razy dziennie przez 5 dni, aby sprawdzić, czy te sznury pereł, to objaw kokcydiozy. Dr mówił, że jeśli tak, to wszystko powinno się po tych 5 dniach poprawić i bobki powinny być bardzo ładne. W obmacywaniu Pricacioskowego brzusia vet nie wyczuł żadnych cyst na jelitach, a dr Ryś powiedziała, że to są kokcydia jelitowe.
Co mnie jeszcze bardziej martwi, to to, że dr powiedział, że dziewczynki (Pippi i Lotta) tez już na pewno są chore i nie ma co robić im badań. Mam je obserwować i zacząć działać, jeśli kiedyś spadnie ich odporność i pojawią się jakieś objawy. Do tego dr powiedział, że ja tez już prawdopodobnie jest tym zarażona, ale że on niemal codziennie styka się ze zwierzaczkami nosicielami i że nic mu nie jest, więc jeśli ten gatunek kokcydiów nie jest patogenny dla człowieka, to wszystko będzie ok.
Jestem generalnie w szoku. Bardzo proszę wszystkie osoby, który mają lub kiedykolwiek miały styczność z kokcydiozą i cokolwiek o niej wiedzą o komentowanie mojego posta. Przyjmę z wdzięcznością wszystkie sugestie działania i porady odnośnie sposobu postępowania i leczenia. Chętnie posłucham, jeśli komuś jednak udało się kokcydiozę wyleczyć. Po prostu skrobcie tu, cokolwiek wiecie o tym cholerstwie. Dziękuję!