moj mały ma pierwszą 6-godzinna podroz za sobą.
szczerze mowiac spodziewalam sie strasznej udreki bo samochod byl caly zapelniony 5/5 osob i do tego na polce pies. maly
uszykowalam zającowi mojemu karton - zamykany z dziurkami , zeby nie uciekl i postawilam pod nogami (jechalam z przodu). przerazilam sie bo krolik zaczal drapac i strasznie sie zdenerwowal. kartonik byl dwa razy wiekszy niz Krępy , byl wylozony kocykiem i mial poidelko zahaczone. wzielam małego na koc na rece i myslalam ze tak bedzie cala podroz wygladac. okazalo sie ze po 15 minutac krolik sie juz oswoił z jazdą i jechał.. w otwartym kartoniku (nie zamykałam go tylko zupełnie odsłownilam gore)
siedzial w nim "w nogach" ja go caly czas widzialam, troche jadł, nie chcial pic tylko, ale po dotarciu do celu oproznil całe poidełko
bylam zdziwiona bo KrEpy w ogole nie probowal wychodzic z kartonu (choc bez problemu mogl bo karton byl niski) tylko grzecznie siedzial, albo sobie kopał koc i wił gniazdo
był baaardzo grzeczny !
podroz powrotna bez zadnych problemow. spodziewalam sie ze przewoz psa i krolika bedzie niemozliwy bez nerwow. a jednak mylilam sie
dlatego jesli ktos ma jakies obawy przed podroza z krolikiem to niech sie nie martwi
tylko w pierwsze 15 minut krolika na kolana wezmie i poprzytula
jak sie oswoi to bedzie juz dobrze
chyba !
pozdrawiam