Witam wszystkich forumowiczów. Jestem tu pierwszy raz i od razu bardzo smutny. 2-go sierpnia dostałam małego króliczka który został znaleziony obok marwego rodzeństwa w polu - matki nigdzie nie było... Ok 14-go małemu zaczęły ropieć oczy - 16-go byliśmy z nim u weta - dał mu antybiotyk i nastepnego dnia podobnie - potem dostał jeszcze cztery tabletki antybiotyku. Lekarz niespecjalnie mi się spodobał bo od pierwszego dnia słyszłam że królik jest mięsny (
!!daję słowo!!!!) - nie ma sensu takiego ratować lepiej kupić nowego ,rasowego . Na szczęście w naszej miejscowości wrócił już z urlopu nasz wet i choć nie ma specjalnie przygotowania do leczenia króliczków to przynajmiej je lubi...
I tak od poniedziałku czyli 20-go Filip dostaje coś ( ale nie wiem co) na wzmocnienie oraz coś co trochę pomaga mu oddychać.
Niestety wczoraj stan naszego maleńkiego uszatka pogorszył się.Jedno oczko mocniej opuchło i pogorszył się oddech malucha - tak dziwnie podnosi główkę i wtedy jakby jest mu lepiej .Nawet w nocy spał z głowką na poduszce ( Robimy mu z córką inhalacje ,zakrapiamy oczka kropelkami , przemywamy nosek i oczka solą fizjologiną - cały czas jesteśmy z Filipkiem bo on uwielbia towarzystwo a wet powiedział że tak będzie łatwiej mobilizować go do walki...
Kochani czy może ktoś z Was przeszedł ze swoim uszatkiem tę straszną chorobę ? Może jest ktoś kto ma jakieś doświadczenie i podpowie jak możemy mu jeszcze pomóc