Słuchajcie!
Mam dziwny problem ze swoim Bezkitkiem.
Bezkitek z Psotką żyją sobie razem w dużej klatce i mają domek. Problem polega na tym, że Bezkitek cały dzień siedzi w domku. Wychodzi tylko na jedzenie, albo jak się zorientuje, że Psota coś je a on nie. Chowa się także jak otwieram klatkę od góry, strach przed czesaniem? Jak normalnie klatkę otwieram żeby polatały to Psota od razu z łomotem wyskakuje a Bezkitek nic! Wyjmę go z klatki to on zaraz chce wracać... Jedyne miejsce, gdzie ukazują się jego królicze cechy to jest kanapa, na której dostaje głupawki. Ale kanapa jak to kanapa nie jest idealnym miejscem dla bobkującego królika ;/ Psota jest pełna energii a jej partner nadzwyczaj leniwy, przez co powoli tyje...
Jak myślicie, czy zabranie im domku byłoby traumatycznym przeżyciem dla Bezkitka? Stanowi ono dla niego zarówno schronienie przede mną jak i idealne miejsce do podziwiania pokoju (dach).
Czy warto go zmuszać i wyciągać z klatki na siłę?
Wiem, że zaraz odezwą się głosy, że może chory czy coś, ale ostatnio nawet byłam z nimi u dr Wojtyś i wszystko ok... On od samego początku był mało króliczy - zabrałam go ze sklepu, gdzie w zasadzie nie miał warunków do życia (miał prawie rok). Ma wieczny katar, kiwa się jakby miał chorobę sierocą... Straszne przeciwieństwo Psoty, która jest małym latającym kłębkiem emocji.
pozdrawiam!