Ehhhh. Naomi, to ja parę postów wyżej napisałam owo zdanie, które wywołało burzę, a Ty wzięłaś ją do siebie. Brzmiało ono tak:
Powiem nawet obrazoburczo, teraz to mnie już ciekawi, co lubi a co nie, więc pozwalam jej spróbować, oczywiście jeśli się rozsmakuje to szybko zabieram . No chyba że to mięta czy sok, wtedy pozwalam jej liznąć parę razy.
Jeszcze trochę, i się dowiem, że nalewam Szczeżuji wódki do poidełka.
Jak się chce z kogoś zrobić potwora, to i tak się go zrobi, i prawdę mówiąc jest mi wszystko jedno - nie czuję jakoś specjalnej potrzeby żeby się tłumaczyć, walczyć tu o wasze względy, zrozumienie i akceptację. Na temat fanatyzmu, który mnie denerwuje niezależnie od tego, czy jest w wydaniu PiS, LPR, PZPR czy SPK, wypowiedziałam się w innym wątku, nie chce mi się co chwila powtarzać.
ŻEBY JEDNAK NIKOGO NIE GORSZYĆ, WYJAŚNIĘ:
1) Nie poję królika codziennie i regularnie napojami alkoholowymi
2) Nie zostawiam mu przed nosem, żeby się napił, wbrew temu, co można wywnioskować ze zgorszonych postów. Pomiędzy "pozwalam spróbować" a "zostawiam żeby spróbował" czy "daję do spróbowania" jest mimo wszystko różnica - a przynajmniej ja ją czuję.
3) Jednak gdy podejdzie do szklanki / kubka / kieliszka, który akurat stoi na kartonie / podłodze / kanapie [a ja pracuję obok, albo powiedzmy wyszłam do kibla], a już tym bardziej, jak wejdzie na kolana i włazi do kubka, który akurat trzymam w ręku, to nie robię
z tego tragedii. Zwykle najpierw patrzę, co zrobi - czy powącha i odejdzie, czy zechce popić. Jeśli pije, a to nienajlepsze, zabieram. Jeśli nieszkodliwe (sok owocowy czy warzywny, mięta), pozwalam upić.
4) Uprzedzając ew. spekulacje powiem też, że rzeczy, których spożycie mogłoby być tragiczne (środki czystości, farby, rozpuszczalniki, trujące rośliny), znajdują się w miejscach dla królika niedostępnych i używając ich staram się mieć oczy dookoła głowy.
Gdy byłam mała, rodzice nigdy nie bronili mi spróbować alkoholu. Przeżyłam, i ani nie zostałam alkoholiczką, ani nie umarłam na marskość wątroby. PAmiętam jeszcze lepszy numer: kiedyś poprosiłam tatę-palacza "daj mi!" - i dał. Extra mocnego. Uwierzcie, nie ma lepszej metody na zniechęcenie człowieka do palenia
Wierzę, że od tego, że królik raz coś [jadalnego] poliże, również mu się nic nie stanie. Jakoś np. nasza wetka (Oaza) nie zgorszyła się specjalnie na wiadomość, że Szczeżuja mimo naszych głębokich perswazji jak tylko się do niego dorwie to zjada styropian - a po prostu roześmiała i stwierdziła, że widać jej smakuje.
A wyboldowany argument o kupach mnie nie rusza. Może jestem jakaś niewrażliwa, może niehigieniczna, ale nie brzydzę się napić z takiego kubka, nie brzydzę się jeść jabłka, które królik mi podgryza. Kupy są jej potrzebne do prawidłowego funkcjonowania, i to, że je zjada, nie znaczy, że chodzi w nich wytarzana. Ciekawe, czy dziesięć postów dalej przeczytam, że i ja codziennie zjadam cekotrofy, bo o takie wnioski tu nietrudno.
Zaczynając ten wątek [który już w podtytule ma "legalnie i nie"] liczyłam na to, że nie jestem jedyną osobą obdarzoną poczuciem humoru, a nie na to, że mnie ktoś wychowa i obdarzy dobrą radą w stylu "nauczcie się sprzątać po sobie". Jeszcze chwilę i poczuję się jak na kozetce, bo mi ktoś zdiagnozuje problemy psychiczne. Jednemu nie mieści się w głowie to, że nie można upilnować królika, drugiemu - to, że można wypowiadać się w taki a nie inny sposób.
Będę wdzięczna, jeśli ta dyskusja, którą niechcący wywołałam, się zakończy. Można nawet skasować ten wątek, choć zdjęcia Tajgi trochę szkoda Przecież chyba wszyscy wiedzą, że króliki nie powinny pić alkoholu, i nikt im go regularnie nie podaje. Nawet ja