Ponieważ salsa pytała mnie na privie o rozwój sytuacji, wkleję opis i tu. Będę naprawdę wdzięczna za odzew od innych zakichanych, albo takich, co zetknęli się z problemem.
My niestety wciąż nie wiemy, a Szczeżuja wciąż kicha, i nie wygląda to ładnie. Na początku "na sucho", teraz jednak ma non stop mokry nosek, który natychmiast sobie wyciera.
Dostawała już 2 antybiotyki, ostatnio wetka powiedziała, że ponieważ oprócz kichania wszystko inne jest w porządku (nic nie słychać w dolnych drogach oddechowych, zęby ok, rośnie wzorowo, je, bobczy, bryka i psoci), to jak jej nie przejdzie to już na trochę przestanie ją dręczyć i poobserwujemy dalej. Dowcip polega na tym, że po antybiotykach teoretycznie przechodziło, ale po 10 dniach za pierwszym razem i 5 za drugim wracało. Ostatnio dostawała Oxywet i bardzo źle to znosiła (utrata apetytu, osowiałość - po prostu nie ten królik, no i jeszcze te strupy na pleckach... brr, ja już tego nie chcę, nie mówiąc o lataniu z królikiem do weta 2 razy dziennie, bo nam nie pozwalała sobie tych zastrzyków zrobić). Chyba więc jednak stawiam na alergię, choć to podobno rzadkie u uszatków.
Wiem że kichanie może być też sygnałem ropni okołozębowych, ale nasza wetka regularnie zębiska szczeżujskie ogląda i nic niepokojącego nie widzi... teraz definitywnie znów chcę ją jej pokazać, bo znowu kicha potwornie, więc jeszcze zapytam. Nie zrobiliśmy jeszcze eksperymentu z odstawieniem sianka, jakoś cały czas nie mam serca jej go zabrać, ale chyba trzeba będzie. Moja mama typowała seler, jako bardzo uczulający, ale od trzech dni nie dostaje i kicha dalej, choć troszkę mniej (
), ale to strasznie względne, trudno stwierdzić. Kichać kicha w każdym razie, czasem calymi seriami, jak alergik właśnie.
Aha, i już wiem o co chodzi z posiewem. To nie jest tak, że się go nie robi, bo drogi. Tylko że posiew wykonywany z wydzieliny, którą można swobodnie pobrać, nie daje żadnych miarodajnych wyników - wychodzą oczywiste bakterie, które zwykle królik ma. Żeby posiew był wiarygodny, trzeba pobrać wydzielinę głęboko w nosku, a zatem pod narkozą - czyli nie jest to takie hopsiup.
Bell, proszę, napisz więcej - jak było u was? Usypialiście malucha do pobrania wydzieliny? Jakie były wyniki badania kału, i kto i jak to robi? Co wykazało te nicienie? Jaki antybiotyk pomógł? No i czy pomógł naprawdę, czy tylko przejściowo? Nie mieliście problemu ze skutkami ubocznymi? Szczeżuja naprawdę źle znosiła te ostatnie zastrzyki. Boję się o nią, wiem, że zdrowie uszatków jest kruche i nie chcę znowu płakać po futrzaku...