Wczoraj w nocy mieliśmy akcję z Fuńkiem w roli glównej... Nie podszedł do kolacji - co w jego wydaniu było już niepokojące aby się nim mocniej zainteresować - znaczy najpierw porządnie wymacać, potem ewentualnie interwencja w lecznicy.
... no więc wzięłam Fuńka na "przegląd" - posadziłam na kolanach, zaczęłam sprawdzać czy go coś nie boli - nie bolało, ale Funiek był taki jakby osłabiony. Nie przelewał się przez ręce, ale leżał nienaturalnie spokojnie i w zasadzie pozwalał sobie zrobić wszystko bez żadnej reakcji. Obmacałam brzuch - był lekko jakby twardawy. Biegunki nie miał, wzdęcia też nie. Pomasowałam troszkę, pomacałam jeszcze szczęki czy coś nie da się wyczuć przy zębach, ale ani nie reagował bolesnością a ni nic nie wyczułam. Sprawdziłam skórę... i tu się lekko przestraszyłam, bo na moje oko to Funiek był już lekko odwodniony - skóra co prawda wrcała na miejsce, ale była dość sztywna.
Ponieważ była późna godzina, bo już po 23 - zaczęłam dzwonić po lekarzach z lecznic całodobowych i sytuacja mnie coraz bardziej zaczęła przygnębiać, bo jak na złość nikt mi nie odbierał telefonów. Zadzwoniłam więc w ostateczności do lekarki prowadzącej Bzika na numer prywatny, bo nie miałam innego wyjścia - sama królika bym nie nawodniła dopajaniem przy odwodnieniu. Porozmawiałyśmy trochę, potem pojechaliśmy do najbnliższej całodobowej kliniki na kroplówkę.
Funiek został obmacany przez lekarza dyżurnego, ale wiedzy o królikach to ten człowiek nie miał niestety... bo jak mnie na wstępie zapytał o to czy królik wymiotował (
) to mi się włos zjeżył... no ale co było robić - o specjalistę od królików dyżurującego całą dobę jest tak trudno, ze aż niemożliwie... Całe szczęście, że lekarka od Bzika zgodziła się być pod telefonem i po tym obmacaniu zaproponowalam rozmowę z nią temu lekarzowi. Zgodził się.
W zasadzie nie wykrył u Fuńka żadnej bolesności, ani wzdęcia, ani nic innego co by wskazywało na chorobę, ale najwyraźniej z faktem iż jest on odwodniony się zgodzil, bo zaaplikował królikowi podskórnie 40 cm3 płynów, oraz na wszelki wypadek zrobił też zastrzyk ze środka przeciwbólowego mającego też działanie antybakteryjne. No i wrócilismy do domu...
Funiek zaczął jeść sianko po kilku minutach. Dziś rano podszedł do śniadania - jadł granulat i zieleninę też. Biegunki nie ma, bobki takie niewyraźne - ale są. Czyżby się przytkał? Ale nie było żadnych wskazujących na to wcześniej objawów...
W każdym razie jest wyraźnie w lepszej formie niż wczoraj wieczorem. Rusza się i je. W najbliższych dniach jeszcze pójdziemy z nim na dokładniejszy przegląd do naszej króliczej lekarki, podejrzewam Fuńka o jakieś sprawy z przerostami zębów trzonowych - może to o to chodzi. Zobaczymy... nie wiem co to było, może faktycznie chodzi tylko o takie osłabienie upałem?