Witam!
pewnie niektórzy pamiętają moją chorowitą Tosie.
teraz piszę z prośbą o pomoc i konsultację, może ktoś miał taki przypadek:
Tosia miała zator w brzuszku i bardzo długo nie bobkowała, konsultowana była w Rexie dostała kroplówkę, była nawadniana podskórnie i dostawała leki. Zator udało sie przepchnąc i mała zaczęła bobkowac normalnie. jednak kilka dni później zaczęło się dziać coś dziwnego, najpierw w miejscu gdzie została skaleczona podczas golenia do usg, pojawiło się zgrubienie pod skórą. Jej to nie boli, zgrubienie jest miękkie, skóra w tym miejscu nie jest zaczerwieniona. Po kilku kolejnych dniach takie same zgrubienia porobiły się w miejscach gdzie miała zastrzyki nawadniające, urosły dwa duże guzy (wielkości pięciu złotych wypukłe) - tak samo miękkie i nie bolesne. skóra nie jest w tym miejscu zmieniona. boję się co to jest, Pani doktor nie ma za bardzo pomysłu na leczenie tego boimy sie każdej kolejnej ingerencji w skórze żeby nie porobiły się kolejne. Nie wiem czy to problem z odpornością, czy jakaś choroba autoimmunologiczna czy coś gorszego... Tosia już raz ledwie przeżyła - po zastrzyku dostała potężnego zakażenia, pojawiła się martwica tkanek które były wycinane do momentu aż w końcu choroba się zatrzymała. teraz nie widać nic poza tymi guzkami. ma ktoś jakiś pomysł co to może być? jak to leczyć?
zdjęcia niezbyt wyraźne ale nie miałam pomysłu jak złapać, miejsce gdzie są guzki zostały wygolone.