Witam wszystkich, moi rodzice pomimo moich protestów postanowili pojechać na poznańską Sielankę i kupić tam żywego królika. Sielanka słynie ze sprzedawania zwierząt w złych warunkach i bez żadnych papierów, często pochodzących z hodowli wsobnych. Są tam wszystkie zwierzęta jakie tylko chcemy, oczywiście to nielegalne. Ale rodzice postanowili kupić dużego czarnego królika. Z całą pewnością nie jest to miniaturka, ale wielki królik. Kupili go w celach "spożywczych"- jak sami to określili. Chcą go "utuczyć" przez około 2 tygodnie a następnie zabić i zjeść.
Proszę Was abyście pomogli mi wyperswadować im wady takiego postepowania. Wiem, że takie nieprzebadane zwierzę, bez certyfikatów mogło dorastać w złych i brudnych warunkach. Mogło zarazić się tasiemczycą, nicieniami, przywrami, oraz całym szeregiem chorobotwórczych bakterii. W takim wypadku mięso jest skażone i niezdatne do spożycia, niektóre drobnoustroje chorobotwórcze bowiem nie giną pod wpływem obróbki termicznej, jak choćby gronkowiec złocisty czy salmonella. Dodatkowo przy kontakcie z jeszcze żywym królikiem (choćby z polizaną przez zwierzę ręką), można łatwo zarazić się tasiemcem bąblowcowym którego larwy mogą dostać się nawet do mózgu czy płuc. Czy możecie podać mi jakieś inne argumenty przemawiające za niekupowaniem zwierząt od pseudohodowców i nie spożywaniem ich?
Pozdrawiam