Misia je, co prawda jeszcze nie jakoś szaleńczo, ale boby wyglądają jak boby, a nie jak jakieś bobkowe duszki.
Wczoraj sterylizację miała Bianeczka - nie miała żadnych zmian, na razie jeszcze jest trochę obolała, ale boby są, jedzonko skubie, wody wypiła wczoraj dwie miski, więc fajnie.
Wczoraj przyjechały do Krakowa dwa króliczki ze Śląska - odebrane ze sklepu zoologicznego. Mała, może dwumiesięczna baranina z wypakowanym brzuchem, amputowanymi częściowo przednimi łapkami i deformacją kości oraz stawów oraz makabrycznie pogryziony zajączkowaty samczyk. Łapka zasnęła u mnie na rękach - nie miałam serca skazywać jej na krótkie, nieszczęśliwe życie. Miluś został zainstalowany w Uszatej, dostaje antybiotyki i dochodzi do równowagi psychicznej. Strasznie musiał się nacierpieć, pogryziony jest wszędzie, okropnie mi go żal.
Odebrałam też wczoraj Aryę po sterylizacji - miała w macicy dwa guzy, jeden o średnicy 5 cm
Arya czuje się dobrze, je, bobczy i podskakuje na krzywej nodze.
W weekend mam spotkanie w sprawie Amisi, a dzisiaj może podpiszę umowę adopcji Kleo
i prawdopodobnie przyjedzie do nas agresywna samica do adopcji. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w przyszłym tygodniu do DS pojedzie też Timi.