Dobrze to ujęłaś - wtajemniczenia .
Sashy właśnie wkracza na drugi poziom .
Tak poważnie , to już chyba nie umiałabym żyć bez nich . Dla mnie to takie tabletki szczęścia , gdy nic się nie chce , człowiek jest zrezygnowany, bo są w życiu różne chwile i te złe niestety nie omijają nas szerokim łukiem.
I chociaż ręce opadały jak widziałam następną i następną dziurę wygryzioną w wersalce , to nie żałuję ani przez chwilę, że je wszystkie mam. Opiekuję się nimi , ale to ja jestem wdzięczna tym uszatym stworzeniom , bo znacznie więcej od nich dostaję dobra niż ja im daję .