WItojcie!
Ja dzisiaj w sprawie jedzonka naszej Kuciapki i jej rozwolnień.
Jak wiecie - mieszkamy razem w Holandii. I Kuciapa je holenderskie warzywa, które niestety nie mają dobrej opinii i każdy wie, jak chemiczne, pryskane, mutowane i nienaturalne są.
Zauważyłam już dawno, przy okazji jazd do Polski, na urlopy, wakacje i święta, że każdorazowo po powrocie z PL (gdzie je warzywa z ogrodu, brzózki z sadu i listki drzewek owocowych), gdy Frugo zaczyna znów jeść sałatę (głównie) i inne warzywa szklarniowe hodowane w Niemczech lub Holandii, ma zawsze 2 dni rozwolnienia, do czasu aż, jak sądzę, nie przyzwyczai się na nowo do chemikaliów w nich zawartych.
Próbowaliśmy ograniczyć świeze warzywa, zrywałam mlecz i trawę (której prawie tu nie ma ;/), ale ona zwyczajnie lubi sałatę i inne warzywka, gardzi trawą, mlecz podziubie, a jak nie ma sałaty świeżej to będzie jeść tylko suchy pokarm.
Teraz jest zima i warzywa są (wg mnie) dwa razy bardziej nienaturalne. A od jakiegoś czasu Kućka dostaje rozwolnienia w miarę regularnie. Rozwolnienie - podaję wodę z probiotykiem, podmywam dupkę rumiankiem - spokój - znów rozwolnienie, znów probiotyk i rumianek i znów spokój , po czym kolejna luźna kupka....
moje pytanie - czy to możliwe, że ona zwyczajnie reaguje na chemię w warzywach? Nie ma opuchniętego brzuszka, wzdęć, nie burczy jej, nie boli. Kica jak zawsze, tuli się do nas i jest radosna jak zawsze/ Mam wrażenie, że wręcz nie zauważa, że ma rozwolnienie, a jak ją podmywam rumiankiem to się cieszy i myśli, że się z nią bawię
nie jest osowiała, no nic się z nią nie dzieje, poza luźną kupką.
Nie miała zmienianego granulatu, suchy pokarm tez ten sam (mieszanka suszonych warzyw, owoców, ziaren, granulatu i orzeszków dla króliczków z zoologicznego), jedyne co jednorazowo kupiliśmy inne to żwirek do klatki. W klatce ma zawsze żwirek dla kotów, na który wysypujemy paczkę sianka z miętą lub paczkę sianka z rumiankiem. Zamiast tego żwirku co zawsze, kupiliśmy inny, bardziej sypki i nie taki lepki jak poprzednik. Może to wina żwirku? Ale ona go przeciez nie je, tylko wskakuje do klatki na siusiu i bobka i wyskakuje znów, nie jest nigdy zamknięta i nie przesiaduje tam dłużej niż 30 sekund... Sama już nie wiem, poradźcie, co myślicie i czy powinniśmy iść do weta, bo martwi mnie czeste podawanie probiotyku. Od jakiegoś czasu wręcz ma ciupkę z kapsułki wsypaną do poidełka. i jest spokój z luźną kupką, ale to chyba nie dobrze, że jedzie na wspomagaczu... Dajcie swoje opinie. Pozdrawiam króliczkowych forumowiczów
Monika