wczoraj byl sadny dzien......udalo sie tylko wrzucic kilka fotek ....
w poniedzialek zaczol sie remont elewacji kamienicy gdzie znajduje sie nasze uszakowo. Robotnicy , z zamiarem wykonania izolacji scian piwnicznych ( w koncu
) , wykopali gleboki dol wzdluz calej sciany sopockiego uszakowa,
po odkryciu calej sciany az do fundamentow, oczom naszym ukazal sie prawdziwy powod naszej wiosenno - letniej walki z woda w srodku oraz mokrych scian przy wiekszych ulewach - dziury
okazalo sie ze wykonanie pseudo-izolacji, siedem lat temu , pozostawia wiele do zyczenia.......
we wtorek ,w godzinach rannych przy karmieniu maluszkow i chorych krolasow, jeszcze nic nie zapowiadalo pozniejszych wydarzen .... czyste niebo i swiecace slonce ...
robotnicy sprawnie krzatali sie , przygotowujac sciane do polozenia nowej izolacji ....
Okolo 11.00 ..szare chmury zaslonyly caly widnokrag .....jedna mysl przyszla mi tylko do glowy : krolasy
i ten gleboki dol i nasza niczym niezabezpieczona, gola sciana zewnetrzna
....
wiele sie nie namyslajac , poprostu wstalam i wyszlam , rzucajac cos sekretarce ze nie bedzie mnie juz dzisiaj ....
dotarlam do Sopotu ( 11.40) jak juz porzadnie lalo .. odkryty row zaczal sie napelniac ...studzienka na srodku podworza jeszcze odbierala wode ale juz bardzo bardzo powoli ... a ulewa przybierala na sile ... poprostu sciana wody z nieba....
robotnicy pochowali sie przed ulewa ......
jeden "look" na uszakowo ... worki karmy na podlodze , pudlo ze zwirek na podlodze , przygotowany do skrecenia stelaz na kolejny regal , pudlo z sianem , pudlo z ziolami , klatki ....dywan...i kilka jeszcze innych rzeczy ....na podlodze
i zaczelo sie ....
zabezpieczanie wszystkiego co sie da, zaczynajac od najwaznejszych rzeczy i upychanie najwyzej jak sie da i gdzie tylko sie da ...nie bylo czasu na telefony....na robienie zdjec ....
w pierwszej kolejnosci poszly leki stojace na parapercie okiennym i krolasy ulokowane najnizej na zagrozonych polkach malych regalow ... ciekawe :"zero" paniki , skupienie sie na pracy ....
i wkurw... na robotnikow : nic nie robili aby zabezpieczyc row ... podniesiony glos, prawie klotnia, troche poskutkowala ...zaczeli organizowac odplyw na drugie podworko polozone nizej ...
godzies ok. 12 .00 z minutami : zarzadca wykonal telefon do nellcii : Pani Boguslawo , Grottgera plywnie rzeka
, niech Pani rzuca wszystko i przyjezdza ratowac kroliczki ...grottgera zelewa
i wtedy rozdzwonily sie telefony , bogusia powiadomila wszystkich kogo sie dalo aby sciagnac do uszakowa ....
ale ..
nie bylo tam jak dotrzec ...wciaz lalo i lalo ...urwanie chmury ... zalalo wszystkie ulice w sopocie , zalane tunele, przejscia pod kolejka , woda wdzierala sie do samochodow, podobno autobusy "plywaly" , ludzie w panice pozostawiali swoje auta na ulicy ...
a na grottgera studzienka przestala odbierac juz wode , wrecz zaczela wylewac to co zasilalo ja z gornego sopotu ...stworzyla sie swoistego rodzaju fontanna .... i cala ta woda zaczela wlewac sie do.... rowu ...
poczatkowo zaczelo siapic przez styk podlogi ze sciana ... w pierwszym pomieszczeniu ( posadzka jest nizej niz w drugim kilka centymetrow ) pojawila sie woda na posadzce, scieranie szmata nic nie pomagalo....
wody wciaz przybieralo ....row sie bardzo szybko napielnial .....
widac bylo od srodka jak szybko podnosi sie poziom wody na ....szybie .....i nagle uszczelki w okach puscily ... cisnienie wyplukalo uszczelnienie pod parapetami ...
woda juz na dobre zaczela wdzierac sie do srodka przez okna w drugim pomieszczeniu ....
a w pierwszym, woda wlewala sie bezposrednio przez wejscie....wplywala po schodach - wodospad ..
telefon do strazy pozarnej : "....Prosze Pania zaraz jak tylko zwolni sie jednostka wysle ja do Pani ....teraz wszystkie jednostki ratuja szkoly i przedszkola ...." - nie przyjechali .....
szczescie w nieszczesciu ze merowski wlasnie tego dnia wziol urlop i brodzac w wodzie dotarl do uszakowa ....
wiadra poszly w ruch ....... woda wdzierala sie srumieniami .....w krytycznym momencie mozna bylo zabserwowac z 30-40cm slup wody za szyba ...woda zakryla pierwsza poprzeczke okiennej kraty zewnetrznej ......
i zaczelo sie wynoszenie wiader do lazienki .....w pewnym momencie , praktycznie mona bylo ja czerpac samymi wiadrami ....... tylko patrzyliscmy czy dosiegnie klatek duzych regalow ....juz wszytko bylo upchane na gorych polkach ...wszystko co bylo mozna wcisnac w pospiechu .... natomiast tych dolnych klatek na duzych regalach nie byloby juz gdzie ulokowac ..... chyba juz tylko na rekach .....podworze cale stalo w wodzie .....nie nadazalismy z wynoszeniem wiader ....
robotnicy przekuli sie w kocu na sasiednie podworko .... podnoszenie wody stanelo ....ulewa zelzala .....
robotnicy zaczeli nam pomagac i wynosic wode z pierwszego pomieszczenia .... wciaz bylo widac wode za szyba ...ale juz "schodzila" ....w dalszym ciagu lala sie nam do srodka ale powoli , powoli "odpuszczala...
woda w srodku dosiegnela dolnych polek ale na szczescie nie wdarla sie do srodka klatek : krolasy byly bezpieczne ......uffff....
poziom wody zaczął sie obnizac, pojawila sie studzienka i znowu zaczela odbierac wode ...robotnicy zaczeli wynosic wiadrami wode z rowu....
po okolo dwoch godzinach z "hakiem" , walki z zywiolem, mozna bylo zobaczyc ksztalt dywanu .... udalo sie juz opanowac sytuacje .... woda przestala sie wdzierac do srodka ... pozostalo nam tylko ja ze srodka "wyrzucic" ...
i wtedy mozna bylo troche odetchnac ...i zrobic kilka zdjec ......
w koncu mogla dotrzec odsiecz ...zaczely zjezdzac sie dziewczyny ... na podlodze wszedzie szlam... na scianach , oknach , parapetach , dolnych polkach malych i duzych regalow ...w ruch poszly szmaty.....trzeba bylo wszystko oczyscic ..... caly sprzet stojacy na podlodze ....
wyrzucic wszystko co nie nadawalo sie do zuzycia ....dwa worki karmy , zwirek w pojemniku, siano , dywan, karton z ziolami ......wszystko czego nie zdazylo sie uratowac ..... na razie trudno do konca oszacowac straty ...
nie wiadomo co sie bedzie dzialo ze sciana ..
pech chcial, ze upragniony remont , upragniona wymiana izolacji sciany zewnetrnej zacząla sie w ten poniedzialek , pech chcial ze najwieksze oberwanie chumry bylo wlasnie w ten wtorek ...pech chcial ze scian byla wtedy cala odkryta bez porzadnego zabezpieczenia....pech chcial ....
gdyby remont nie zacząl sie w ten poniedzialek i tak i tak zalalo by nas ale na pewno nie w takim zakresie .....pech chcial ......
na szczescie zaden krolas nie ucierpial , choc malo brakowalo ...na szczescie ....
czeka nas jeszcze duzzooo pracy ........ i oby juz taki dzien sie nie powtorzyl