Też specjalistką nie jestem, ale osobiście do tej pory króliki i inne swoje zwierzeta kąpałam tylko w przypadkach mocno obfajdanego albo mocno obsikanego zadka, tudzież jak mój Stellek się na działce kopiąc doły tak sponiewierał, że z białego się prawie czarny zrobił. Przy czym przy kąpielach zadka zawsze uważam, żeby w miarę możliwości nie moczyć nic poza nim. Stellek się kąpieli bał, dlatego robiliśmy to tylko gdy było to konieczne, ale z kolei lubił suszarkę. Nie uciekał przed nią i siedział grzecznie myjąc się po swojemu podczas gdy ja go suszyłam. W jego karierze zdarzyło mu się dwukrotnie wskoczyć mi do wanny jak zostawiłam drzwi otwarte, ale to nie z chęci kąpieli tylko z ciekawości co tam jest i co ja robię. Także jak najbardziej Sowie wierzę, że królik mógł jej się sam się do wanny wpakować. Małej jak na razie nie miałam potrzeby kąpać, więc tego nie robię. Z kolei Stasio z powodu problemów jelitowych był kąpany ostatnio bardzo często. I tak jak pisze Sowa, że u niej po jakimś czasie Inka polubiła kąpiele, tak i ja mam wrażenie, że nawet polubił nasze rytuały, bo czuję jak się podczas nich odpręża, chociaż na początku się bardzo wyrywał. Ale za to nie lubi suszarki, więc jej nie używam. Nie lubi też dokładnego wycierania ręcznikiem. Znalazłam jednak inny sposób suszenia, a mianowicie dmuchawę. Jak ją uruchamiam Stasio sam do niej podchodzi i się przy niej kładzie na przygotowanym ręczniku. Było to dla mnie dziwne, że nie przeszkadza mu takie ciepło, ale on i przy kaloryferze chętnie leżakuje.
Także podobnie jak kasiagio uważam, że kąpiel raczej tylko jeśli to niezbędne, a nie dlatego, że plamkę na boku zauważyliśmy. I każdy królik będzie inaczej reagował i myślę, że każdy właściciel sam najlepiej wie jak pomóc mu przezwyciężyć lęk. My np przy pierwszych trzech kąpielach dawaliśmy Stasiowi kilka pestek dyni(3-4), bo jest żarłokiem i wtedy skupiał się na tym co mój mąż trzyma w rękach, a nie na tym co ja mu tam majstruję w strategicznym miejscu