20:20 Taki tam wtorek wieczorem.... dwa dni próbóje się dodzwonić do Pani od hodowlańców...cisza...
Zaczełyśmy już się stresować, a co jak już je gdzieś oddali ? Co jeśli jużposżły na jakieś mięso?
Kolejna próba dodzwonienia się... i jest ! ktoś odebrał!
20:30 Telefon do Kasi.
-Jutro im nie pasuje, od czwartku nam nie bardzo. Jedziemy teraz?
-Suszę głowę i jedziemy !
20:35 Telefon do Karoliny.
- Heeeej, dyspozycyjny masz wieczór?
- filtr czyszczę, a co tam?
- jedziemy po króliki!
-
Chwilę przed 21 jesteśmy skompletowane, z transporterami, wyjeżdżamy z lublina.
21:40 gdzieś troche zbłądziłyśmy, ale jak się okazuje nie dużo. Karolina mknie przez pipidówki z prędkościa strzały, byle tylko odebrać króliki, żeby miec pewność że nie zrezygnują już z ich oddania.
Dojeżdżamy.
Jedziemy na koniec podwórza, składamy transportery, wchodzimy do małej obory. No krowa jest ewidentnie, jest też ruda matka w klatce pod ścianą. Samica nie duża jak na hodowlańca. Zamykamy drzwi co by nic nie uciekło. Zapalamy latarę i............... i rusza się cos w sianie. Pan pomaga nam łapać.
Szok... jakie one małe!
Miało byc 6 jest 7. Wszystkie zabieramy. Podpisujemy umowę i wio.
Droga do Lublina już nie była taka pośpieszna.
Weszłyśmy do biura, Karolina ustawia klatki, a ja wyciągam pierwszego zwierza, bo już nie mogę się doczekać żeby je zobaczyć
Maluchy... Musza być zmieszane i to ostro. Tatusia nie widziałyśmy, bo podobno gdzieś indziej zamknięty. Może Pani nam prześle zdjęcie.
I cieszymy się z naszych mięsnych maluchów. Pasztetu to by z nich nie było na bank, i już na pewno nie będzie
Zobaczymy jak będą rosnać, ale nie podejrzewamy je o rozmiar hodowlańca.
Zresztą zobaczcie sami!
Piąteczka
Szósteczka
Siudemeczka
Czwóreczka
Dwójeczka
Trójeczka
Jedyneczka
Królisie wstępnie nazywają sie numerkami. Nadanie im imion będzie zaszczytem pierwszego wirtualnego opiekuna każdego z nich.
W czwartek królisie jadą do weterynarza na pełen przegląd.