Niestety muszę to napisać.
Straciłam sens życia i walki o życie istot skrzywdzonych przez ludzi.
Pewnego marcowego poranka, po kolejnej walce , przy blasku wschodzącego słońca, OGONEK spojrzał mi w oczy, przytulił się i pozostawił mnie samą na tym pogłupim egoistycznym i nieczułym świecie. Wstawał piękny słoneczny dzień a dla mnie nastała noc. Zimna, chłodna, samotna... I można wołać w pustkę “ Wracaj! Nie zgadzam się! Ja się k...nie zgadzam na to aby Ciebie nie było! Protestuje! Wypowiadam światu wojnę!”
Kto miał prawo mi go zabrać?? Przecież nikt mi go nie dał?! Los? Głupie gadanie. Na tym świecie nie ma nic mądrego poza miłością. Tylko, kiedy ten , kogo kochamy odchodzi- miłość okazuje się najbardziej bolesnym z uczuć...
Ogonek był z nami niecały rok. Nikt nie wierzył ,że on w ogóle będzie żył. Nikt nie chciał walczyć. Fakt, było tragicznie. Ale On chyba zrozumiał, że znalazł DOM, który ofiaruje mu największą miłość i oddanie , jakie tylko się da. Kiedy go przywiozłam, praktycznie nie ruszał żadną kończyną.
Zastanawialiśmy się ciągle, ile Ogonek ma lat, co tak naprawdę w życiu przeżył, kto go tak skrzywdził.
Staraliśmy się, aby miał wszystko, aby zapomniał, że ktoś go kiedyś skazał na śmierć, że ktoś go skrzywdził i porzucił.
Po dwóch miesiącach już kicał. Później mieliśmy kilka pogorszeń i polepszeń. Walczyliśmy cały czas z nie do końca zdefiniowaną chorobą. I niektórzy cholerni ,zadufani w sobie weterynarze czujcie się teraz potwornie źle, miejcie wyrzuty sumienia, że wam się nie chciało walczyć i szukać. Tym, którzy pomagali-jestem wdzięczna.lek.wet. Magdalena Procyszyn – bez Twojej perfekcyjnej chirurgii, wielkiej wiedzy i przeogormnej cierpliwości nie dalibyśmy rady.
Każde miejsce w domu przypomina mi Jego. W każdym miejscu są Jego rzeczy, odżywki, smakołyki, kocyki, zioła, wszystko. W sypialni, w salonie , w kuchni...wszędzie. Gdzie nie spojrzę – Ogonek. Ogonek i jego buźka... Zawsze jak do niego podchodziłam- głowa do góry, uszy do przodu i uśmiech w oczkach...Ufność w oczach i pełne królicze przekonanie, że “jestem najważniejszy, jestem kochany...”Zawsze był ze mną, przy mnie. Cały dzień i życie od 1 czerwca 2013 dostosowane było pod jego potrzeby i rozkład dnia. Żadnych wyjazdów, jeśli już to z Nim, bo przecież może dostać ataku. Zawsze i wszędzie byliśmy razem, zasypialiśmy razem a porannym rytuałem było powitanie , uszy do przodu i śniadanko dla Ogonka. Już kiełkuje dla niego koniczynka, już są gotowe świeże zioła...
Została tylko cholerna pustka rozdzierająca serce.
Nie zgadzam się, że Go nie ma. Nie! Nie! Nie!
OGI BEZ CIEBIE ŻYCIE NIE MA SENSU, WRACAJ DO MNIE!!! POTRZEBUJE CIĘ TU!!!