Zdumiewa mnie fakt, że Buka wciąż czeka. Jest w tym momencie królikiem nadłużej mieszkającym w biurze, pod opieką Stowarzyszenia jest od 28.01.2013, w biurze mieszka kilka miesięcy krócej.
Wraz z Rudym, Freya i Parysem przyjechali do nas z „chaty”, dokładniej z Katowic, z interwencji. Rudy i Freya, jako pierwsi z czwórki znaleźli nowy dom, razem. Niedawno Parys dostał swoją szansę, jest obecnie w domu tymczasowym z opcją stałego, tylko o Bukę nikt nie pyta.
Zastanawiam się, czemu.
Buka jest naprawdę piękną królicą.
Ma wyjątkowe umaszczenie, jest drobna i do tego te jej wielkie, często przestraszone oczy.
Kiedy podchodzę do jej klatki pierwsze, co widać to te jej przerażone oczyska. Nie poznaje mnie od razu, musi minąć chwila zanim zorientuje się, że to ja, że nic jej nie grozi. Mimo, że znamy się już długo, że zna mój głos, moje ruchy i mój zapach w dalszym ciągu na początku każdego spotkania podchodzi do mnie z dystansem.
Warczy, to fakt. Ale nigdy nikogo nie ugryzła, ani nie podrapała. Warczy, bo pewnie w króliczym języku ten sposób warczenia oznacza strach.
Pierwsze parę minut poza klatką dla Buki jest dużym przeżyciem. Najczęściej zaszywa się w jakimś kąciku i nasłuchuje. Nasłuchuje, jaki królik biega razem z nią, jaka osoba chodzi po biurze i co dokładnie robi.
Po jakimś czasie Buka ośmiela się wyjść z kącika. Powarczy jeszcze trochę, żeby biegające z nią uszaki wiedziały, że oto wyszła. Pierwsze, co robi, to wskakuje na kanapę. Jest Panią kanapy i nikt, absolutnie nikt, łącznie z wolontariuszami, nie powinien z niej korzystać, kiedy korzysta z niej Buka. Na kanapie Buka czuje się pewnie. Czuje się na niej szczęśliwa, do szaleństwa co pozwala nam oglądać czasem cudowne podskoki i piruety w jej wykonaniu, takie jak te dzisiejsze.
Buka zna prawie wszystkich mieszkańców biura. Ma oczywiście swoje sympatie (obecnie Torn i Kokosanka) oraz antypatie (Bianka Polna i Białas), ale zdecydowaną większość toleruje- pod warunkiem, że nie wchodzą na kanapę- i zdecydowana większość toleruje Bukę.
Jest jednym z najbardziej ugodowych królików w biurze.
Łatwo nawiązuje uszate znajomości i często znajomości te są dobrymi kontaktami, a nie tylko znajomościami.
Co ważne od swoich uszatych kolegów przejmuje dobre cechy. Jeśli akurat biega z kontaktowym królikiem, staje się bardziej kontaktowa, jeśli z wesołym, częściej raczy nas radosnymi wyskokami.
Po jakimś czasie Buka przyzwyczaja się też do mojej obecności.
Muszę, co prawda trochę czasu spędzić na podłodze, ale daje to efekty, Buka podchodzi, pozwala się dotykać, czasem wskoczy na kolana lub plecy.
Uważam wtedy bardzo, gdyż każdy zbyt gwałtowny ruch może ją przestraszyć i zniechęcić do podchodzenia.
Myślę, że gdybym mogła spędzić z nią jeszcze więcej czasu, byłybyśmy już dobrymi przyjaciółkami, gdyż mała, mimo, że pozory stwarza inne, jest w gruncie rzeczy otwartą i kontaktową króliczką. Oczywiście przy odpowiedniej dozie cierpliwości.
W zasadzie nie wiem, czego boi się Buka.
Mogę się tylko domyślać, że boi się, bo nikt nigdy nie miał okazji jej pokazać, ze nie ma, czego. Nie wie, że gdzieś na świecie są ludzie dla niej, tacy, którzy pokochają, bo pokochać ją jest nie trudno, którzy będą dbać i troszczyć się, którzy będą kojarzyć się z pysznym jedzeniem.
Myślę, że gdyby dać Buce szansę funkcjonowania w normalnym domu- nie w biurze, gdzie każdy dzień płynie w trochę innym rytmie- okazałoby się, że Buka jest jednym z tych rezolutnych, mądrych królików. I z tych zawiązujących naprawdę silne więzi.
Zawsze, kiedy zamykam Bukę z powrotem w klatce widzę w jej oczach już nie strach tylko właśnie tą mądrość.
I chyba też trochę sympatii