Miał rację Hammurabi opierając swój kodeks na zasadzie "oko za oko, ząb za ząb" - wielka szkoda, że w pewnym momencie historii pojawili się piewcy humanitaryzmu w karaniu (prawie karnym), przez co brak jest możliwości adekwatnego odpłacenia sprawcy za jego czyn. Bo jedynie odpłata takiemu "pańciowi/pańci" Ogonka oparta na powyższej zasadzie byłaby jedyną słuszną.
Na swój sposób fascynujące jest to, że niby/rzekomo/podobno Polska to przedmurze chrześcijaństwa, a przez to kraj na wskroś katolicki, a większość nie pamięta bądź ma tam, gdzie słońce nie dochodzi to, że żył sobie kiedyś taki Pan, który został świętym Kościoła katolickiego, a znany jest pod imieniem Franciszka z Asyżu, który głosił, że "zwierzęta to nasi bracia mniejsi" i należy się im szacunek i odpowiednie traktowanie.
Przecież to, w jakim Ogonek jest stanie nie zrobiło się z jeden dzień - to nie pryszczol na czole, który wyskakuje przez jedną noc, bo dzień wcześniej pochłonęło się całą tabliczkę czekolady, to stan skrajnego zaniedbania, zagłodzenia i zamęczenia, który trwać musiał bardzo długo.
Do szewskiej pasji doprowadza mnie podejście polskich organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, dla których znęcanie się nad zwierzętami cechuje się niską społeczną szkodliwością skutkującą bądź to odmową wszczęcia postępowania, bądź jego umorzeniem, a w najlepszym wypadku, jeśli już dojdzie do skazania, to kara jest na poziomie żenująco niskim - zawiasy to standard. Takie podejście, oparte na kompletnej bezduszności i pobłażliwości, jest tym bardziej dziwne, że nie trzeba mieć szumnych tytułów naukowych w dziedzinie psychologii, a wystarczy elementarna inteligencja, by wiedzieć, że to jak traktujemy naszych braci mniejszych jest ściśle związane z tym, jak traktujemy innych ludzi (delikwent, który wyrzucił psa przez okno, bo ten szczekał - przypadek autentyczny - następnym razem wyrzuci przez okno swoje dziecko, bo głośno płakało).
Ogonku, trzymam za ciebie kciuki maluszku i wierzę z całego serca, że dasz radę. Walcz!!!