mam kotkę i psiunię od ponad 2 lat - obie odratowane znajdy
prawie od początku dogadywały się świetnie. Mam też w domu "pogotowie opiekuńcze"
, bo kilka razy w roku, dzięki "dobrym ludziom" znajduję małe psy lub koty.
Mój pies to anioł wcielony- mysz by zaadoptowała, ale kotka oj mniej- chyczy, warczy na te nieszczęścia, aż nie pójdą w dobre ręce....
Jednak zaryzykowałam i od pół roku mam królika miniaturę- od maleństwa- trochę się bałam jak kotka to zniesie i czy królas bezpieczny będzie...
A ona mnie zaskoczyła
ani pies, ani kot to i nie wiedziała co robić. Obwąchiwanie było itd. potem wylizywanie, przytulanie
króliczek ciągnął do kici jak do mamy- ale nigdy wychodząc nie zostawiałam ich samych razem- kicia bawi się z nim, gania go i czasem łapie w zabawie, jemu o dziwo to się podoba
gania za nią po całym domu ( ze stołu na parapet za nią wskakuje co by się poprzytulać
Sytuacja zmieniła się jakiś czas temu, kiedy zaczął dojrzewać - łapał kotkę i ją próbował
Przestało być zabawnie, kicia się wkurzała- zaczęła być agresywna no i poszedł Tosiek do kastracji. Szybko się uspokoił, ale i stracił zainteresowanie kotem prawie całkiem... a zaraz potem znalazłam króliczkę na ulicy (dokładnie to moja sąsiadka ) i ją czasowo przygarnęłam. To była dorosła , niewysterylizowana samiczka, bardzo terytorialna i po przejściach...
Z moim ugodowym Tośkiem i psią szybko się dogadała, ale z kicią
- ganiała kotę po całym domu warcząc i przy każdej okazji kupę futra z ogona jej
kotka na początku się wystraszona dziwiła- chciała się znią dogadywać a tu...
Kocia godnośc i ego niedługo potem się odezwały z wielkim nasileniem i zaczęła się JATKA