Adopcje SPK > Przygarnę

Jak przekonać?

(1/4) > >>

agniecha1502:
Witam:) Mój problem może wydać się dość głupiutki no ale do rzeczy:)

Mam 21 lat. Moi rodzice pracują za granicą, zjeżdżają do Polski co 2-3 miesiące na około 2-3 tygodnie. Czasami przyjeżdżają na dłużej.
Ja nie pracuję ( niestety ale szukam pracy i nie mogę nic znaleźć ) I pomyślałam, że mogłabym się poświęcić jakoś temu co lubię:) Mianowicie chciałabym adoptować tutaj króliczka. Mamy psa i mam chomika którymi oczywiście się opiekuję. Kocham zwierzęta i wiem, że moi rodzice też lubią. Kiedyś miałam królika ale kupiłam go jak byłam dzieckiem (miałam ok. 8 lat) Królik mieszkał z nami 7 lat i odszedł. No i wiadomo byłam młoda i nie zawsze miałam ochotę mu np. posprzątać klatkę ;) Ale czego można spodziewać się po nastolatce :)

Znalazłam jednego którego bardzo chciałam przygarnąć (troszkę niepełnosprawnego) Długo myślałam o tym, czy aby na pewno tego chcę, czy podołam tego. Po kilkunastu dniach przemyśleń stwierdziłam, że chcę i dam radę. Pełna ekscytacji zadzwoniłam do rodziców na skype i obwieściłam mój pomysł:) I z czym się spotkałam? Z odmową ;/ Że oni wiedzą co znaczy królik, że śmierdzi itd. Wiadomo. Muszą sobie pogadać.

Teraz kiedy jestem dorosła to jestem odpowiedzialna za zwierzaki i na pewno nie dopuściłabym do tego, żeby było brudno po króliku. Tym bardziej, że 3/4 roku ich nie ma w domu. I tym bardziej, że max do 2 lat wyprowadzę się z domu bo planujemy z moim chłopem wesele. I króliczek oczywiście poszedł by ze mną w świat.

Ale żadne argumenty nie pomagają... Proszę bez rezultatu. Jejuu... jaka znieczulica.


I dodam, że mieszkam w małym mieszkaniu
Co radzicie??

I przepraszam jeśli umieściłam wątek w złym miejscu ale nie wiedziałam do czego go przypiąć:)

Tynuta:
Może poczekaj z tym aż się usamodzielnisz?
Nie wiem jakie argumenty mają Twoi rodzice poza tym, że śmierdzi co jest nieprawdą jeśli się odpowiednio dba o zwierzaka. Po kastracji i jeśli jest nauczony korzystać z kuwetki z granulatem, którą zmieniałabyś codziennie nie będzie śmierdział... Fiołkami też nie pachnie:P ale wiadomo, że każdy zwierzak wnosi jakiś zapach do mieszkania.
Nie wiem jak odnoszą się do kosztów posiadania królika. Na początku są spore, także weterynarze kosztują, a Ty nie masz własnych dochodów więc przemyśl czy nie obciążysz za bardzo rodziców. Może boją się, że się znudzisz i zostaną z nim sami, a nie ma ich w domu przez większość roku i będzie problem?
Ja miałam mnóstwo wątpliwości przed wzięciem Czesia, bo wiedziałam jak odpowiedzialna to decyzja ale nie żałuję w ogóle.

agniecha1502:
A więc:

Ogołem jakie argumenty to przede wszystkim: że śmierdzi, że brudzi trocinami dookoła klatki, że jak za bardzo hałasuje to zawsze zanosiłam królika do łazienki ;) Bo tam jest tak, że ja nie słyszałam jego w ogóle a oni trochę tak :D (ale to sporadycznie było) Że wszędzie po mieszkaniu są bobki królicze i że sikają gdzie popadnie.

Co do pieniędzy to akurat zawsze mogę liczyć na pomoc chłopaka więc z tym problemu by nie było. Jedynie od czasu do czasu mogłabym z ich budżetu wziąśc pieniądze np. na karmę czy trociny (tzn ja jak miałam królika to taki jakby granulat kupowałam że były to takie małe kołeczki ale pod wpływem siuśków się rozwalał w taki pył - nie wiem jak to się fachowo nazywa ;) )

Nie oni wiedzą, że ja za zwierzętami w ogień bym wskoczyła i mają świadomość, że nawet jakby chcieli to bym im jego nie zostawiła.

No i jeszcze marudzą, że jak gdzieś wyjadę (wakacje, jakiś wypad weekendowy  chłopakiem) to powiedzieli, że się nim zajmować nie będą! To im powiedziałam, że jak będę jechała do chłopaka to króliczka będę brała ze sobą..

Kurcze nie wiem co zrobić :( Bardzo chcę przygarnąć tą królinkę bo raz, że jest z małego miasta i ma raczej słabe szanse na adopcje to jeszcze ma problemy z tylną łapką co widać przy kicaniu. I wiem, że prędzej któś zainteresuje się zdrowym króliczkiem niż takim..

aa i jeszcze jedno pytanko : ile mniej więcej kosztuje kastracja króliczka?


Scalilam posty.
Tocha

Tynuta:
Po kolei..

O śmierdzeniu już pisałam. Brudzić trocinami nie może, bo trocin się królikom nie daje. Wkładasz w róg kuwetkę trójkątną i wsypujesz żwirek drewniany(niezbrylający. Np. PINIO), który się nie rozwala po pokoju bo jest za ciężki żeby się przyczepiać do królika i pochłania nawet nieźle zapachy. Codziennie wymieniasz żwirek i spokój ;)

Hałas- jeśli na wystarczająco długo wypuszczasz królika to nie hałasuje. Królik gryzie pręty jak się nudzi i chce pobiegać. Zastanów się porządnie czy jesteś w stanie minimum 5 godzin wybiegu mu zapewnić i naprawdę spora klatkę. Teraz, a także kiedy znajdziesz pracę i wyjdziesz za mąż. Królik nie może siedzieć cały czas w klatce.

Królik sikał i bobczył gdzie popadnie zapewne dlatego, że nie był kastrowany. Zgadza się? Królika trzeba wykastrować i nauczyć sikać i bobczyć do kuwetki (jak kotek:) ). Zwykle nie jest to trudne. Poza tym możesz adoptować królika który już to potrafi! I problem z siuśkami i bobkami z głowy. Ja w całym mieszkaniu nie znajduję ani jednej plamy po siuśkach i ani jednego bobka.

Nie patrz na to, że króliczek którego chcesz adoptować jest chory i nikt go nie zechce, patrz żebyś dała radę zapewnić mu jak najlepsze warunki. Sama przyznajesz, że jako nastolatka nie za bardzo umiałaś się opiekować królikiem. Jako niedoświadczonemu opiekunowi króliczemu proponowałabym Ci jednak jakiegoś łatwiejszego w opiece króliczka jeśli już.

Jeśli chodzi o wyjazdy to ja jestem studentką i również zastanawiałam się jak to będzie. Nie będziesz mogła wyjechać i zostawić go na cały weekend samego. Będziesz musiała znaleźć kogoś kto przyjdzie w tym czasie chociaz raz mu dosypie jedzonka i zmieni wodę. Ja raz na ruski rok wyjeżdżam na weekend i wtedy robię to w sobotę popołudniu i wracam wieczorem w niedzielę. Także królik jest sam trochę więcej jak dzień, nie dłużej. Nie wyjechałabym w piatek wieczorem i zostawiła królika...Na wakacje zostawiam go u teściów. A jeśli chodzie o zabieranie go do chłopaka to na dłużej raz na jakiś czas nie ma problemu, ale wożenie go gdzieś co tydzień to tylko stres. Królik to nie pies, nie można go wszędzie ze sobą nosić...Przemyśl czy dasz radę.


Kastracja kosztuje około 100zł. W większych miastach więcej, np. Wrocław to około 120zł. To jeśli chodzi o królika, sterylizacja kobity natomiast to sporo większy koszt. Z tego co czytałam to około 300zł nawet ale to trochę strzał, bo ja mam samca. Musisz poczytać, jest sporo informacji na ten temat na forum.

Poczytaj miniaturkabeztajemnic.com i przewertuj troszkę forum, zastanów się porządnie, bo królik wbrew pozorom to bardzo wymagające stworzonko.

Madzia7:
No i musisz koniecznie się dowiedzieć czy w Twoim mieście jest króliczy wet (nie taki który tylko mówi że się zna na królikach a potem co do czego wychodzi że konował, tylko taki z prawdziwego zdarzenia króliczy). Weź pod uwagę że taki króliczek z paraliżem będzie potrzebował takiego weta. I pomyśl, czy ewentualnie byś miała możliwość dojazdu do weta nawet 100km (jeśli by u Ciebie króliczego nie było).

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej