Nobu... żadne zdjęcie nie odzwierciedli tego jaki ten królik jest cudny... jaki jest kochany... Moment w którym przestał oddychać podczas zabiegu był koszmarem..
Strach i nadzieja to jest jedyne co się wtedy czuje... Trudno powstrzymać łzy gdy się myśli ile jest takich królików jak on, które umierają w tych swoich ciasnych klatkach, których pseudo opiekunowie udają, że nie widzą że dzieje się coś niepokojącego... Nie pamiętam momentu kiedy, ostatni raz jakiś królik wzbudził we mnie tyle emocji, nad którym po prostu płakałam... Jest nadzieja i to się liczy i tak jak zawsze mówimy, niech to będzie kilka dni, tygodni, może miesięcy ale niech jest... byleby bez bólu, bez cierpienia, ale za to z miłością, prawdziwą opieką, dobrym jedzeniem, które dla królików stwierdzam jest chyba największym priorytetem
Nobu, Masza, Fly - u nich liczy się tylko ten czas...
Marta obiecuję zrobić parę nowych fotek Fly i Gonzalesa, który przez ostatnie noce też nie był dla mnie wyrozumiały
Na szczęście u Fly atak się nie powtórzył - dr Krawczyk mówi, że jeśli ich częstotliwość zwiększy się do przynajmniej jednego raz na 2 tygodnie to wówczas wchodzimy z lekami przeciwpadaczkowymi... Poza tym mała wcina kilogramy ziółek, zasikuje skutecznie całą powierzchnię podkładów - więc jedno i drugie schodzi nam w zatrważającym tempie
)
Nie pamiętam czy Ola już pisała, jeśli nie to pewnie napisze przy okazji wstawiania zdjęć
ale ja już teraz ze swojej strony bardzo dziękuję Panu Dariuszowi nowemu opiekunowi naszego azylowego Didiego za przepyszną pakę ziół i wspaniały list od... Didiego
Soniu - a cukierki pudrowe od Ciebie... dzisiaj ratują mi życie, bo tylko dzięki nim mam szansę nie zasnąć nad klawiaturą