wszyscy wiemy, jak jest z encephalitozoonozą...- tutaj nie ma reguły
bardzo często skręt szyi zostaje już na zawsze - tak na 100% będzie chociażby u Hugo, który mimo wszystko czuje się coraz lepiej...i dzisiaj przypomniał sobie, że nie jest wykastrowany, zaznaczając mojego M.
czy Pachino uda się pomóc? mimo wszystko wierzę, że tak - chociaż to nie oznacza, że wyzdrowieje - jest bardzo młodym królikiem, genetycznie na pewno bardzo skrzywdzonym. kiedy do nas trafiła, zmiana na rogówce wyglądała tak, jakby była dorosłym królikiem, który w przeszłości przeszedł e.c. najważniejsze jest jednak to, że Pachino ma w sobie wolę życia. mamy z nią kontakt, je bobkuje (korzysta nawet z kuwety). kiedy dzisiaj podawałam jej leki, obserwowałam, czy nie ma oczopląsu - nie było. czasami Pachino trafi pion i kręci się wokół własnej osi, ale dla mnie, biorąc pod uwagę wszystko co widziałam, jej zdj. z Ethel, kiedy je, wkłada pyszczek do miski, daje nadzieję...tak trzeba o tym myśleć. będziemy o nią walczyć i o to, żeby mimo wszystko żyło jej się jak najlepiej.
pamiętam Pszczółkę, która przez pierwsze kilka tyg. nie była w stanie sama jeść...przewracała się za każdym razem, kiedy próbowała wziąć coś do pyszczka. kiedy położyłam ją na dywanie, turlała się...Szmatkę, która mieściła się na dłoni...etc. - nie raz uszaki pokazały, że można. czasami się nie udawało - u Bartusia zaawansowane e.c. zniszczyło nerki.
nie wiem jak będzie tym razem, ale nie pozostaje nam nic innego jak tylko skupiać się teraz na tych pozytywnych momentach. Pachino już dawno mogła się poddać...
co do Rusłana, wyczuł, że w domu jest intruz (Hugo) i chodzi po całym mieszkaniu, próbując go odnaleźć
a wczoraj chwaliłam go jaki jest grzeczny
nad Rudą nie da się zapanować
wszystkie zdj. zrobiłam w ciągu 30 min. - jeden pokój, drugi, łazienka i z powrotem. cudny świr