dzisiaj w nocy byłam pewna, że to koniec
i chyba nadal trudno mi się po tym wszystkim otrząsnąć
ok 24 temp. u Maszy wzrosła jeszcze bardziej - tym razem powyżej 41 stopni, ale musiałam czekać aż leki zaczną działać,
zasnęłam, obudziłam się o 1:30. Masza siedziała w klatce, a właściwie leżała. miała drgawki.
wyjęłam ją, położyłam na łóżku i nie miałam pojęcia co robić, co się dzieje, jak jej pomóc...byłam tylko pewna tego, że może to potrwa jeszcze chwilę, a może dłużej...
miała koszmarne drgawki, jej łapki były bezwładne, nie mogła chodzić, byłam pewna, że umiera. wiem, jak to wygląda i nie miałam cienia wątpliwości, że to jest koniec...
trzymałam ją, próbowałam uspokoić, podałam jej kolejną dawkę metacamu przeciwbólowego i przeciwzapalnego, nie byłam w stanie zmierzyć jej temp. - po prostu była zablokowana, usztywniona, nie mogłam włożyć termometru...z jednej strony targały nią drgawki, z drugiej strony, kiedy wyjmowałam Maszę z klatki jej uszy były bardzo zimne, a po chwili była już koszmarnie rozgrzana.
wtedy byłam pewna tylko tego, że gdyby obok był wet. - a taka opcja nie istniała, nie wahałabym się minuty...tak strasznie się bałam, że to będzie trwało godzinami i nic nie będę mogła zrobić.
jedyne co mogłam zrobić, to być...podałam jej jeszcze leki na serce, na jelita (wieczorem miałam zgromadzoną wodę w jelitach) i po prostu byłam
starałam się opanować jej drgawki, mówiłam do niej, cały czas ją głaskałam.
z czasem drgawki minęły. Masza nagle stała się bardzo słaba. nie oddychała już przez pyszczek. położyła się. pod nią pojawiła się duża kałuża moczu i wtedy myślałam, że to już. była taka wyciszona. leżałam obok niej, a ona po pewnym czasie zaczęła wstawać, panować nad kończynami...usiadła. już nie leżała jak dotychczas, tylko spokojnie usiadła. podałam jej kolejne leki, wodę ze strzykawki - wszystko wypiła. zaczęła powoli chodzić po łóżku. cały czas ją głaskałam. chciałam tylko, żeby w pełni się wyciszyła - jej zachowanie zmieniło się o 360 stopni. stanęła na 2 łapkach i umyła pyszczek, a potem przez kolejne godziny leżałyśmy obok siebie. oddychała spokojnie, wręcz zbyt.
tak przetrwałyśmy całą noc do rana. doc przez tel. uświadomił mnie, że to wszystko musiał być efekt gorączki. chociaż wcześniejsza porcja leków nie powstrzymała gorączki, tym razem metacam uratował je życie. dotrwałyśmy do wizyty.
Beatko
dziękuję za przygarnięcie Maszy, kiedy byłam na zajęciach na czas, kiedy czekałyśmy na otwarcie gab.
Konrad - za całą opiekę nad Maszą (i nie tylko)
doktorze jak zawsze za ogromne wsparcie, nawet jeśli jest "tylko" telefoniczne
okazało się, że Masza ma 41,2 st.
udało się podłączyć ją pod kroplówkę, chociaż walczyła z wenflonem i pierwszy uszkodziła
- dostała wszystkie leki dożylnie, a potem siedziałyśmy pod kroplówką - w tym czasie zaczęła coś skubać, była dość ożywiona. zjadła koperek, natkę pietruszki.
po 3 godzinach temp. spadła do 40,5, potem do 40,1 - niedługo spr. jaka jest teraz...
teraz wszystko zależy od tego, czy jej organizm zwalczy infekcję. biorąc pod uwagę to, jak wiele w jej organizmie jest bakterii, trudno się dziwić takiej reakcji na zabieg
niestety tak jak u ludzi, tutaj też najtrudniejsze są pierwsze doby - 2-3 doba...
wczoraj rano nie miała gorączki. zjadła normalną porcję warzyw. wszystko zaczęło się ok 1 doby po zabiegu.
jeśli uda nam się zwalczyć gorączkę, mamy szansę, ale nawet boję się tak myśleć. jestem przerażona na myśl o tym, że temp. znowu zacznie rosnąć...to jak bardzo Maszy organizm jest zainfekowany bakteriami jest koszmarne i dlatego jest tak skrajnie trudno.
z drugiej strony Masza nie kicha...
przed chwilą coś zjadła. za kilka godzin podajemy kolejne leki na zbicie temperatury i czekamy...
***
Eliza dziękuję za pomoc dzisiaj
i za to, że jutro po zabiegu zaopiekujesz się Lilou
(jutro zabieg Lilou, możliwe, że również Rapsodii, mam nadzieję, że z Maszą również jutro pojedziemy na kontrolę, że Masza dostała drugą szansę...)
gumijagodowysok dziękujemy Ci za Twoje zaangażowanie, pasję, pomoc Azylowi
wszystkich zachęcamy do nabycia przepięknych toreb z logo Azylu dla Królików - dzieła gumijagodowysok
http://www.photoblog.pl/sztukadlakrolikow/126331239