Lola odeszła dzisiaj, będąc pod kroplówką...
rano otrzymaliśmy wyniki wymazu, fatalne wyniki
bakteria, którą u Loli wyhodowano była odporna na wszystkie antybiotyki.
zdecydowaliśmy o wdrożeniu u Loli terapii zylexisem, ale kilka godzin później Lola odeszła na kolanach Marty...
wyniki sekcji wykazały płuca zainfekowane ropą oraz liczne ogniska ropne w wątrobie (analogiczna sytuacja jak w przypadku
Perry - Perry był kilkumiesięcznym królikiem z ropniem zagałkowym)
Lola pod opiekę Azylu trafiła 2 marca 2013 r.
o jej istnieniu dowiedziałyśmy się z FB
Odwiedziłam jeden z marketów w celu zakupu żwirku dla kota.
Przechodząc obok klatek ze zwierzakami usłyszałam dziwny świst, ciężki oddech (jak u chorego z zaawansowanym zapaleniem płuc).
Oczom moim ukazał się paskudny widok - królik (samiczka) z wielką naroślą na mordce, w mikroklatce, leży, nie chce się poruszyć nawet przy dotykaniu. W klatce nic do jedzenia, pojemnika z wodą też nie było. I ten oddech - jakby miała się za chwilę udusić.
Po wymianie zdań z personelem zgodzili się bym zabrała królisię ze sobą.
Nie wiem dlaczego nic nie zrobiono ze zwierzaczkiem. Bo leczenie kosztuje?w miejscu, w którym była narośl - ropień, kość została całkowicie zniekształcona. przerażające było to, że doszło do tego u kilkumiesięcznego królika. przez ostatnie dwa miesiące ropień w tym miejscu się nie odtworzył, ale powracały problemy z katarem.
bardzo bałam się takiego scenariusza, mając świadomość tego, że u Loli ropa to może być cichy zabójca. ropień nie znika tak po prostu, a ją zaatakował bardzo wcześnie...bez szans na cokolwiek. Lola dostała bardzo mało czasu...
Marta
dałaś jej wszystko, co najlepsze. Lola miała dom i Ciebie do ostatniej sekundy, a to jest bezcenne...tak jak dla nas to, że jesteś wśród nas
jesteś z nami krótko, ale już niezwykle dojrzale patrzysz na to, co robimy i sens tego wszystko...Lola wróci - pamiętaj
***
Lola podczas majówki...
Lola, pogromczyni poideł
Mam na imię: Lola
Pseudonim artystyczny: Lolson
Obecne miejsce zamieszkania: DT u zakróliczonej studentki, wśród wesołej braci studenckiej.
Tożsamość płciowa: dama.
Wiek: dam się nie pyta, ale w drodze wyjątku - mniej więcej 8 miesięcy.
Gabaryty: [oburzenie] – niewielkie; królik fit z każdej strony.
Barwa i faktura futerka: milusie i jedwabiste, rudawe (tylko bez uprzedzeń!) z czarnymi plamkami gdzieniegdzie, dla urozmaicenia. Nie wiem czemu, ale uszy mi opadają, albo tak ma być, albo po prostu staram się być jeszcze bardziej urocza.
Szukam domu i miłości życia, gdyż: właściciel sklepu zoologicznego nie zabrał mnie do lekarza, mimo ogromnego ropnia pod okiem, więc potrzebna była interwencja z zewnątrz.
Wycinki z akt medycznych: zewnętrzny ropień, ale magiczny pan w białym kitlu mnie naprawił i teraz mam lekko zniekształconą kość pyszczka (czego zupełnie nie widać, jedynie czuć podczas pieszczot); nie mogę się pozbyć kataru, ale bardzo się staram wyzdrowieć.
Psychoterapeuta powiedział, że: jestem nieuleczalną wariatką uzależnioną od głaskania i ogólnego miziania. Posiadam zaburzenia odżywiania w postaci żarłoczności i wyłudzania jedzenia swoimi brązowymi cud oczętami.
Jestem wyjątkowy/-a, bo: nie bardzo umiem pić z poidła, one jakoś nie działają i same się rozpadają podczas picia!
Najbardziej lubię: drapanie za uszami, tylko delikatnie! żeby nie mnie nie obudzić.
Gdy nie śpię: zdobywam szczyty – każdy parapet jest mój, a jeśli jeszcze nie jest – będzie, to kwestia czasu.
Ulubione przysmaki konwencjonalne: wszystko. Absolutnie wszystko.
Ulubione przysmaki niekonwencjonalne: zeszyt od języka rosyjskiego.
Wydaję dźwięki: dddd-gr (zgrzytanie z przyjemności).
Grzechy, których nie pamiętam: pozostawienie mokrej, żółtej plamy na parapecie w Azylu oraz pozbawienie tymczasowej właścicielki przyjemności słuchania muzyki poza domem dopiero co zamówionymi słuchawkami.***
wieczorem napiszę więcej...Tufi wbrew wszystkiemu dzisiaj znowu wyrwał się śmierci...