Raz na jakiś czas przeglądam skórę i sierść psa i królicy, i dziś to zrobiłam. Pies OK, przeglądam Karmen. I na sierści zauważyłam malusieńkie, na prawdę malusieńkie (duuużo mniej niż 1 mm) punkciki, wolno poruszające się po włosach. Sierść ładna, skóra nie zaczerwieniona ani łuszcząca się. Popędziłam od razu do wetki. Stwierdziła że to może być łupież wędrujący. Powiedziała że nie ma pudru którym można królicę zasypać, że nie sprowadza go bo jest on właśnie dla takich delikatnych zwierzaków, a leczy ich mało. Zaleciła mi natarcie Karmen pod włos mąką ziemniaczaną, co ma zadusić te paskudztwo. Nie mam w ogóle pojęcia skąd to się wzięło?! Królica jest odrobaczana wewnętrznie profilaktycznie 2x do roku. Jedyne co mi przychodzi na myśl to że przytargałam coś razem z sianem ze strychu (trzymam sianko na strychu w kartonie) lub że jakiś kot przebiegł się po ogrodzie zostawiając taki kłopotliwy prezent na zieleninie. Czy ktoś zetknął się z podobną sytuacją? Czym to zwalczać? Dodam, że oparzyłam wrzątkiem klatkę i akcesoria, odkurzyłam cały dom.