Niestety przed chwilą otrzymałam wiadomość, że Krakers nie żyje... niestety maluszkowi nie udało się. Malutki pokicał za tęczowy most, gdzie teraz na pewno będzie szczęśliwy.
Krakers zostanie zawieziony dziś do weterynarza na sekcję, aby sprawdzić co było bezpośrednią przyczyną zgonu.Tutaj wkleję wam posta z bloga, którego zdążyłam napisać przed otrzymaniem informacji o jego śmierci:
Wczorajszy dzień był dosyć pracowity. Dał nam powody do dumy i jednocześnie do smutku. O 12 spotkałyśmy się wczoraj w składzie: Ja, Mirella, Patrycja, pani Basia, Dorota, Kasia i Dominika. Dziewczyny zajęły się sprzątaniem klatek, składaniem drewnianej klatki (cudnego prezentu
) i przesuwaniem umeblowania. W sobotę został złożony w dużej sali jeszcze jeden duży regał, zaś wczoraj złożyłyśmy mniejszy do pokoju „kwarantanny”. Azyl wygląda już przecudownie! Na prawdę możemy być z siebie dumne, że od lutego do listopada udało nam się już tyle osiągnąć. Ja zaś maluchom podałam Bactrim i mleko, Dorota sprzątała w między czasie maluchom klatki. Potem maluchy zostały wykąpane w Imaverolu. Niestety późnym popołudniem, u najsłabszego z maluszków – czarno białego, zwany Krakersem, zaczęły się pojawiać niepokojące objawy neurologiczne. Mały „wije się, pręży i przewraca”. Jest najmniejszy, je najmniej i jest najbardziej osowiały. Jadę z nim dziś do weterynarza. Wierzymy, że po mimo, że został zabrany tak wcześnie od mamy (bo najprawdopodobniej w wieku ok 2-3 tygodni) to będzie silny i będzie walczył. Najgorsza jest ta bezradność i bezsilność jaką czułyśmy wczoraj patrząc na Krakersa. Pozostaje nam niestety trzymać mocno kciuki za niego…