Nie wiem, czy to dobry dział, ale sytuacja na pewno wymaga szybkiej reakcji, więc zamieszczam tu. Jeśli moderator uzna inaczej, to proszę o przeniesienie...
Dziś jeździłam sobie po rondzie, a tu nagle patrzę, a na tej wyspie po środku biegają króliki! Instruktor powiedział, że biegają od około trzech dni w liczbie 3. Oczywiście od razu po lekcji pobiegłam na to rondo, ale króliki teraz wydają mi się zającami... Brązowo-bure umaszczenie i sposób poruszania taki, jak zajęcy z filmów przyrodniczych, jak tylko mnie zobaczyły, to od razu zaczęły uciekać. Ale skąd dzikie zające na środku olsztyńskiego ronda? Nie wiem, może króliki jak się rozpędzą to też tak wyglądają, nigdy nie widziałam uciekającego królika... Rondo dookoła jest obsadzone słonecznikami, w które się chowają, zaraz zrzucę zdjęcia z telefonu i pokażę. Królików niestety nie udało mi się uchwycić, bo uciekają naprawdę szybko, jak tylko zobaczą człowieka dają nura w słoneczniki. Ale chodziłam między słonecznikami, nie znalazłam żadnej nory (być może za krótko szukałam), a nie mają żadnego schronienia. Znalazłam za to resztki zwiędniętej kapusty (nie sałaty, to pewne) i suchy chleb, który ze względu na padający deszcz suchy już nie był... Króliki nie wybiegają na ulicę, chociaż nie są w żaden sposób odgrodzone. Teraz jeszcze pewnie dają sobie radę, ale zrobi się chłodniej... Poza tym co to za pomysł? Zaraz się rozmnożą, będzie ich więcej, młode będą właziły pod samochody. Ja nie wiem, czy jakiś uczynny mieszkaniec 'podarował' im wolność w tak idiotycznym miejscu, czy w zarządzie miasta grzeją stołki tacy idioci, że wymyślili sobie króliki na ozdobę...
Nie mam pojęcia co robić z tą sytuacją, czy w ogóle można coś robić... A może to jednak są zające? Tylko po co miałyby się pchać w środek miasta? Jakim cudem?
Edit:
Zdjęcia ronda (przepraszam za jakość, ale oczywiście robione komórką):
Tu widać dwa króliki. Słabo, bo słabo, ale są...
Jest tam teraz też pełno wron, bo wyżerają im ten chleb.