Ale ze mnie panikara
Dziś rano ujrzałam w kuwecie Zapiego krew - nie jakieś tam brązowe siku, tylko najprawdziwszą krew, jedna plama większe i kilka mniejszych, dodatkowo ta większa plama wydawała mi się jakaś śluzowata, więc dawaj budzić małżonka, przerywać Zapiemu śniadanie (wyciągnęliśmy go z klatki z cykorią w pyszczku) i oglądać grubaska. No ale przegląd nic nie wykazał, a Zapiusz zdecydowanie miał bardziej ochotę skończyć posiłek niż być poddawany naszym badaniom. Za chwilę wracam do niego, a ten leży z wywalonymi girkami do tyłu i na boku lewego skoka ma może półcentymetrową rankę. Pewnie skaleczył się podczas porannego biegania (bywa trochę niezgrabny)
No nic, ranka zdezynfekowana, Zapi pozostawiony w spokoju.
Ale ja się strachu najadłam, bo z moich poprzednich doświadczeń wynika, że krew w kuwecie to zawsze poważna sprawa.
Olu, przepraszam, że Cię obudziłam
Przy okazji, szukamy transportu do warszawy dla Zapiego. Ja mam pewny transport na 9 czerwca, ale jakby coś wcześniej się znalazło, to byłoby super.