chorego zwierzęcia, z kołtunami w sierści itp. w zoologu też nikt nie kupi, a wiadomo jak bywa.
wizja, że powstają takie miejsca z miłości do zwierząt jest sielanką, ale życie to życie.. a właściwie ludzie są ludźmi i niektórzy niestety nie kierują się sercem, a interesem.
nawet jeśli zdarzy się, że na czele takiej 'działalności' jest osoba kochająca zwierzaki - pracę wykonuje cała masa innych pracowników, którzy nierzadko pewnie mają dość swojego zajęcia, typu czyszczenie klatek i zagród. przykre to, ale prawdziwe. mimo, że takie miejsca to czasem jedyna szansa na oglądanie pewnych gatunków zwierząt - to jestem przeciwna. męczenie stworzeń i same stresy. tak samo jak cyrki i inne tego pokroju miejsca.