Ogłoszenie niekrólicze:
Do oddania w dobre, kochające ręce- afrykański jeż pigmejski.
Samiczka, 2 letnia, zdrowa, czekoladowa.
Znacie może kogoś, kto rozważa posiadanie właśnie takiego zwierzątka? Bo szukam mu nowego domu
I ta część o królikach.
Nigdy nie chciałam w pracy- no bo to jest praca, nie ważne, że niepłatna- pośrednika adopcyjnego zatracić tej swojej "ludzkości". Ludzie mają bowiem tendencję do idealizowania osób udzielających się dobroczynnie. Zapominają, że i takie osoby mają pracę zawodową, życie towarzyskie, bardzo często rodzinę i dzieci. Jest też pewna grupa osób, której to po prostu nie obchodzi. I stąd zdarzają się telefony- w noc sylwestrową, boże narodzenie, Wielkanoc, o 7 rano w niedzielę. Nie, nie telefony że królik umiera, tylko w sprawie adopcji czy też dopytujące się, dlaczego nie odpisałam na e-mail wysłany w środku nocy.
Cenię naprawdę każdą adoptującą osobę. Rozumiem tę chęć dostania królika teraz i zaraz. Staram się jak tylko mogę.
Ale nie zamierzam dać się zwariować.
Wcale nie tak dawno, bo jakieś dwa-trzy lata temu, miałam moment, w którym działalność dobroczynna była główną osią mojego życia. Wtedy odbierałam telefony o najdziwniejszych porach, odpisywałam na wszystkie e-maile tego samego dnia w którym zostały nadane (ba, sprawdzałam pocztę kilkanaście razy dziennie), byłam na każde zawołanie jeśli była potrzeba.
Nie skończyło się to dla mnie dobrze. Kiedy ja potrzebowałam pomocy- nie było prawie nikogo. Kiedy ja usiadłam w gabinecie weterynaryjnym i płakałam, bo miałam już dosyć i nie miałam już siły- nikt poza weterynarzami nie znalazł słowa otuchy.
Mało tego, usłyszałam krytykę, że jak to, nie daję rady? Przecież ja mam obowiązek dawać radę!
Spasowałam. Przestałam wypruwać sobie ostatnie żyły, przestałam chcieć zbawić świat. Może zwyczajnie dorosłam. Działalność dobroczynna nadal jest bardzo ważna w moim życiu, ale ono nie kręci się już dookoła niej. Uczę się, chodzę do pracy, mam znajomych, czasem nawet wychodzę do kina
Jestem żywym człowiekiem. Ja tez czasami mam dosyć, chcę rzucić wszystko w kąt, albo wykrzyczeć osobie oddającej zaniedbanego królika prosto w twarz co o niej myślę i co bym jej najchętniej zrobiła. Nie mogę tego zrobić.
Nie mogę również dyżurować 24h na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Mi także zdarza się popełniać błędy. Być złośliwą, cyniczną, zrezygnowaną. Nie raz i nie dwa wątpię w to co robią i zastanawiam się, czy podjęłam dobrą decyzję. Rzadko zdarza mi się płakać nad cierpiącym zwierzęciem, ale to nie oznacza że nie jest mi żal. Że nie czuję złości, bezsilności.
Wciąż staję na uszach jeśli coś nie chce się uparcie udać, wciąż staram się, aby wszystkie króliki będące pod opieką SPK w Szczecinie miały wszystko czego potrzebują, staram się również aby moje domy tymczasowe były zadowolone ze współpracy. Staram się budować pozytywną markę SPK w Szczecinie.
Nie zawsze mi się udaje. Zawsze jak mi się nie udaje, mam wyrzuty sumienia.
Mam je i teraz, no bo inaczej- nie napisała bym tego posta.
Konkretnie chodzi o:
https://www.facebook.com/events/665348113522131/?fref=tsZdarza mi się wyłączać telefon lub go wyciszać i odkładać na bok. Zwłaszcza w weekend. Dopiero wieczorem/następnego dnia oddzwaniam lub odpisuję na smsy. Tak, wiem, ze to może doprowadzić do sytuacji gdy nie pomogę jakiemuś zwierzęciu, lub jak w tym przypadku- przeleci mi koło nosa 30 klatek. Ale to jest po prostu dla mnie niezbędne w celu zachowania równowagi. Te dni, kiedy mogę usiąść przed komputerem nie po to, by sprawdzić e-maile tylko by pograć w grę. Iść w cholerę na spacer z psami i wrócić po kilku godzinach, a potem leżeć brzuchem do góry.
To dla mnie jak naładowanie baterii.
Ale rozumiem, że nie wszyscy muszą to rozumieć.
Dlatego- ponieważ i pewnie dzięki forum zgłosiło się tyle osób, które wpłaciły na klatki- chciała bym poinformować,ze jeśli ktokolwiek poczuł się rozczarowany/zły moją postawą, lub czuje, że jego pieniądze zostały źle spożytkowane- niech się ze mną skontaktuje.
Nie wiem, czy możliwy jest zwrot pieniędzy, ale z pewnością możliwe jest ich spożytkowanie ku dobru innego królika od innego pośrednika adopcyjnego/oddziału w innym mieście.