to nie o to chodzi, że ja jestem sterylizacji przeciwna i, że nie rozumiem ideii zabiegu, ale o to, że nie chcę sprawiać króliczkowi, któremu nic nie jest i jest szczęśliwy, dodatkowych stresów.
wiem też, że ciąża urojona u zwierząt jest stanem fizjologicznym i to właśnie szczególnie często występującym u zwierząt dzikich, żyjących w grupach... po to, żeby w razie braku pokarmu samice, które nie mają potomstwa mogły pomóc wykarmić młode innym samicom.
masz rację, że u królików często przez ciążę urojoną rozwijają się zmiany w sutku i macicy, ale nie jest regułą, że skończy się to jakimś nowotworem.
owszem udomowione zwierzęta nie tracą instynktu, nie mają rozumków takich jak my, ale już tak bardzo ingerujemy w ich życie, że nie wiem, czy powinnam decydować również w takich sprawach, szczególnie, że mała nie ma ciąży urojonej póki co, zachowuje się normalnie.
faktem jest, że weterynarzem nie jestem, ale jako, że kończe własnie w tym roku akademię medyczną to rozpatruję problem sterylizacji w innym aspekcie. mam obawy, czy aby zabieg nie zmieni mojej królci... czy po operacji nie będzie miała powikłań, czy narkoza zostanie podana właściwie, czy jej organizm to wszystko wytrzyma. niestety póki co jest więcej minusów niż plusów dotyczących owej kwesti, dlatego nie decydujemy sie na zabieg.
sama wiesz, że wielu weterynarzy nie ma pojęcia jak to zrobić i co, potem płacz, że się nie udało... i nie myślę wyłącznie o sobie, ale o króliczku, którego można przez przypadek uśmiercić i sprawić mu wiele cierpienia... wierz mi , że śmierć z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej jest mało przyjemna.
pozdrawiamy