Kochani,
Mam problem, duży problem!!! A w zasadzie problem jest jeszcze niewielkich rozmiarów bo ma zaledwie kilka godzin.
Otóż moja wysterylizowana ponoć pannica urodziła dziś rano maluszka. Pomijam już fakt, że ktoś mnie okłamał - ważniejsze teraz co zrobić, żeby mały przeżył.
Pomóżcie!!!!
No więc tak. Dziś w nocy Koniczyna znowu strasznie kopała. Normalnie spać się nie dało. Otworzyłam klatkę i pozwoliłam im biegać po pokoju. Trochę pobiegały i wróciły do klatki. Rano znalazłam maleństwo w koncie pokoju.
Pierwsze co zrobiłam to przeniosłam samca do innej klatki. No i malca wraz z samicą sprowadziłam do klatki. Tam gdzie się urodził zostać nie mógł. Klatki nie sprzątałam - tak żeby im stresu nie dokładać. Dałam tylko Koniczynce jeść tak jak zawsze. No i tu się zaczyna problem. Bo mam wrażenie, że z mojej pannicy raczej marna mama. Młode wije się po domku, prawie z niego wypełzło a ona nim się w ogóle nie opiekuje. Czy tak to powinno wyglądać? Czy ona nie powinna go wygrzewać, karmić etc....? A jeśli z niej marna mama to jak zaopiekować się malcem?