Witam,
pewien czas temu zobaczyłam w sklepie zoologicznym na wystawie królika, który pięknie kicał, był towarzyski, szczęśliwy. Zakochałam się w nim, ale nie chciałam pochopnie podejmować decyzji więc zaczęłam czytać o opiece i różnych innych rzeczach na temat królików, aby być pewnym że sobie poradzę. Przygotowałam się, pozabezpieczałam mieszkanie, kupiłam wyprawkę pełno zabawek no i króliś trafił do naszego domku. Wiadomo, początki bywają trudne byłam na to przygotowana, ale to co się dzieję wykańcza mnie. Chodzę koło niego na palcach, staram się dawać mu wszystko żeby był tylko szczęśliwy a on jakby schizofrenie miał. Na początku wiadomo był osowiały itd, ale w końcu zaczął dawać się głaskać, nie uciekał, wydawało się nawet, że szuka kontaktu, po czym za kilka godzin w ogóle uciekał, warczał, a za chwile znowu dawał się głaskać i wszystko było w porządku. Wyszedł z klatki po 2 dniach i skakał szczęśliwy po pokoju, a ja cieszyłam się, że zrobiliśmy postępy. Dzisiaj jednak to co się z nim dzieję przekracza moje oczekiwania, a najgorsze jest to, że nic mu nie zrobiliśmy. Rano biegał żywo po klatce, dał się pogłaskać, dostał jedzonko, klatka stała cały czas otwarta żeby mógł wyjść kiedy chce. Wyszedł, a ja skorzystałam z okazji i posprzątałam mu klatkę, wymieniłam trociny na żwirek bo ma długą sierść i trociny mu się czepiały do futerka. Po wysprzątaniu klatki wyczesałam królika dokładnie tak jak wczoraj. Królik biegał jeszcze chwile po czym wszedł do klatki, schował się w norce i tam przesiedział kilka godzin co jednak nie jest nowością, bo wczoraj też tak było. Myślałam, że jak się obudzi, wyjdzie i będzie jak wczoraj, a on jak tylko się ktoś poruszy od razu wskakuje do norki. Wyszedł z klatki żeby zrobić mi kupę na dywan więc jak to zobaczyłam podniosłam go oczywiście nie gwałtownie tylko spokojnie żeby go zanieść do kuwety, nauczyć go że tam ma się załatwiać. Pochyliłam się koło niego żeby wrzucić tam bobki a on na mnie skoczył, pokicał po pokoju i pobiegł do klatki.
Nie wiem już co mam z nim robić. Dziś doprowadził mnie normalnie do płaczu, bo staram się jak mogę, daję mu czego tylko mógłby sobie zapragnąć, a on okazuje wobec mnie taką agresję.
Królik to samiec, ma 4 miesiące. Pojechałam do sklepu zapytać czy tam się z czymś takim spotkali z jego strony, ale oni twierdzą, że w ogóle się tak nie zachowywał, że właśnie był inny niż reszta królików, bo inne uciekały a on lgnął do ludzi, nawet obcych. Wiem, że musi się przyzwyczaić, że to dopiero 4 dni, ale już nie wiem, zaczynam wątpić, że kiedykolwiek będzie dobrze.
Zastanawiam, się nad jedną sprawą, ale nie wiem czy nie będzie to miało skutków odwrotnych do zamierzonych. Mianowicie kupiliśmy mu drogą klatkę, w której jest wbudowana już norka. W sklepie nie miał czegoś takiego i siedział ciągle na widoku, ciągle miał kontakt z otoczeniem. Tutaj rano biega po klatce potem idzie do norki przeleży tam do późnych godzin popołudniowych i dopiero wyjdzie albo na chwile albo na dłuższą chwilę, po czym znowu idzie do norki. Zastanawiam się, czy nie wyjąć mu tej norki. Może to przez nią tak się zachowuję, może przez to, że izoluję się w niej taki się zrobił? Może gdyby tak jak w sklepie, siedział ciągle na widoku i nie izolował się na wiele godzin i miał ciągły kontakt z otoczeniem, to zmieniłby się. Boję się jednak to zrobić, ponieważ boję się, że on odbierze to, że stracił schronienie i że odbiorę mu poczucie bezpieczeństwa.
Doradźcie mi błagam co mam robić, bo mi już brakuje sił. Zaczynam się zastanawiać czy nie podarować go z powrotem sklepowi, skoro tam był szczęśliwszy.
Błagam, pomóżcie.