Najnowsze wieści:
Bzik jest sikawką
To nie ulega wątpliwości - to znaczy, nie tak, żeby był brudaskiem i sikał po kątach (bardzo ładnie korzysta z kuwety - niemal w 100%)... ale w sensie znaczenia terenu. Jest nadpobudliwy i już rozpoczeliśmy rozmowy z lecznicą na temat jego kastracji. Dziś np. Jacek dostał fontanną w twarz i na klatę, jak mu chciałam zastrzyk zrobić
Jeśli wetki stwierdzą, że nie będzie konieczne już wyrywanie zębów (bo może być i tak i nie) a poprzednie rany będą w porządku, to być może dojdzie do kastracji już w tym tygodniu - i nie chodzi tu tylko o to sikanie na zawołanie, ale on tak biega szybko i długo wokół nóg, że aż potem pada i dyszy... męczy się biedak, ciągle taki pobudzony.
Jeśli chodzi o zdrowie, to jest naprawdę dobrze
(przynajmniej powierzchownie, co ja mogę zaobserwować) Bzik ma taki apetyt, że aż trudno uwierzyć ile może włożyć do tego swojego małego brzuszka... przy czym, wcale po nim nie widać. Znaczy, że świetnie trawi i ma zdrową przemianę materii. Wczoraj przywiozłam do domu taki wielgachny worek siana ze wsi i nawet zaczał troszkę podskubywać. Najbardziej lubi oczywiście tarte warzywa (ale go uzależniłam
)
Stanowczo gorzej, jeśli chodzi o stan psychiczny jest ze mną... bo się zaczęłam bać mu robić zastrzyki. W niedzielę rano robiłam tyle podejsć, że w końcu jeden zastrzyk zepsułam i Jacek musiał pojechać do lecznicy po dwa na zapas... W końcu udało mi się mu wstrzyknąć, ale naprawdę takiego stresa miałam
: ... Bzik czuje się już maksymalnie pewnie u nas, dlatego coraz bardziej broni się przed takimi ingerencjami, jak zastrzyki. Kopie, wierzga, wkładam go do klatki transportowej na te zastrzyki, bo nie sposób go utrzymać bez ograniczników na stole... Poza tym przypuszczam, że po tylu iniekcjach jego skóra na karku jest już tak wrażliwa, że go to po prostu boli
Dziś rano nie dałam sama zastrzyku - Jacek go zapakował i pojechał do pobliskiej lecznicy na iniekcję. Zrobili mu podskórnie w inne miejsce. Jutro raczej ztrobimy to samo, bo się boję, że mu krzywdę w końcu zrobię, a w środę jedzie rano do OAZY. Naprawdę trudno go opanować do zastrzyku. No... oczywiście zaraz po tej walce on jest radosny u dumny z siebie :kroliczek: - zaraz tańczy swoje piruety, a ja się trzęsę i jestem bliska zawału