Witam, od dwóch tygodni mieszka razem ze mną młody kawaler, baran francuski o imieniu Horacy. Obecnie ma 11 tygodni. I niestety, mimo mojej wielkiej miłości do niego, nie ogarniam tego gościa. Nie wiem czy to akurat odpowiedni wątek, ale potrzebuję porady.
Staram się jak mogę, żeby było mu dobrze. Codziennie, nawet dwa razy sprzątam mu klatkę, wymieniam sianko, którego ma pod dostatkiem, różne rodzaje, świeżą i czystą wodę, dodatkowo podaje mu zioła, czasem nawet suszoną marchewkę, za którą dałby się pociąć. W klatce przebywa tylko na czas mojej nieobecności, kiedy idę do pracy czyli ok 10 godzin, a potem całe mieszanie jest jego. Może nawet leżeć na łóżku. Ale... niestety od pewnego czasu zauważyłam,że nie chce do mnie podchodzić, żeby go głaskać, na początku lizał mnie po twarzy, rękach, moje ubrania, wręcz zalizałby na śmierć. Teraz już coraz rzadziej, w dodatku czasem widzę że "strzepuje" łapki, ucieka wtedy ode mnie, albo siedzi do mnie tyłem i się nie rusza, tylko czasem widzę jak na mnie ukradkiem spogląda. Nie wiem o co mu chodzi. Ostatnio nasikał na mnie. Czasem chrumka na mnie. W ogóle nie znam się na nim, nie wiem kiedy jest mu dobrze a kiedy nie. Czy ja coś źle robię? Czy go czymś uraziłam? Nawet nie wiem czym..A może dopiero teraz się zaczyna oswajać?
Prosiłabym o pomoc bardziej niż ja doświadczonych opiekunów, bo zaczynam się podłamywać.