Witam. Od 3 lat jestem mamą Lolka. Niestety okazało się, że trafił się dość chorowity egzemplarz... Pierwsze problemy które się zaczęły to w grudniu kiedy zauważyłam u niego zapłakane oczy. Pojechałam z nim do weterynarza, przy okazji wizyty wyszło, że ma guza wychodzącego z odbytu. Lolek przeszedł zabieg usunięcia, a temat oczu przez weterynarza był załatwiony przez informacje : zakrapiać kroplami i przecierać solą fizjologiczna. Po zabiegu królik szybko doszedł do siebie, temat oczu powracał. W zeszłym tygodniu zaczął się problem z kupkami, jedzeniem ogólną apatią. Trafiliśmy do weterynarza (ponoć najlepszego - króliczego) z przekonaniem, że to zatkanie przewodu pokarmowego. Diagnoza? Fatalny stan zębów. Przez 3 lata byl karmiony versele lagą cuni z przekonaniem, że dostaje najlepsze co może być.. Sianka nigdy nie chciał jeść.. No i po dwóch dniach w szpitalu wrócił do domu z całym arsenałem leków i przykazaniem zmiany diety. Tym oto sposobem granulat poszedł w odstawkę a Lolek powoli zaczynał uczyć się nowych smaków.. Zioła świeże, suszone, Siano, warzywa. Nie jadł tego za dużo ale nic niepokojacego s jego zachowaniu nie zauważyłam. Był żywy, kontaktowy, ładnie kupkowal- aż do dziś. Rano przed pracą standardowo chciałam go wyciągnąć z klatki na podanie leków i czułam, że jego ciałko jest wiotkie, nie walczył ze mną i nie wyrywał się. Lampka się zapaliła. Dostał to co lubi najbardziej po podaniu leków - pietruszkę, bazylię, cykorię. Nie tknął nic. Cóż, w pracy wzięłam wolne i pojechaliśmy do weterynarza. U weta dostał leki na porpawę pracy jelit itp. Po przyjechaniu do domu mam go obserwować. Niestety ale apetyt wciąż nie najlepszy, kupki od rana nie było. Zjadł może z 4 galazki pietruszki i bazylii. Teraz leży, bez jakiejkolwiek ochoty 'do życia' a ja już nie wiem co mam robić