Forum Stowarzyszenia Pomocy Królikom
Porady => Pozostałe => Wątek zaczęty przez: Biszkopcik w Wrzesień 23, 2010, 22:15:50 pm
-
Witajcie - spodziewam się tego, że ktoś mnie zaraz udusi za to pytanie :wiking: i na moją głowę posypie się grad nieprzychylnych opinii :wisielec:, ale moja ciekawość jest większa i zaryzykuję.
Otóż każdy z nas gdzieś nabył swojego królika, kupił, dostał, znalazł, zaadoptował... Wydaje mi się (może mam złą intuicję), że jakieś 90% królików osób np. z forum zostało kupionych w sklepie zoologicznym. Ja swojego również kupiłam. No więc każdy z nas niejako wsparł swoimi pieniędzmi "proceder" handlu królikami.
Z drugiej strony jesteśmy zachęcani do adopcji porzuconych królików oraz tych, których sklepy zoologiczne chciały się pozbyć.
Tak więc sklepy te zarabiają i mają czyste sumienie, bo wiedzą, że gdyby "towar" się nie sprzedał, to w ostateczności zawsze ktoś przyjmie zwierzaka do adopcji - nawet już dorosłego czy chorego.
A gdyby tak osoby znające się na hodowli królików - mające kontakt z SPK - zaczęły hodować (w niewielkich ilościach) i sprzedawać małe króliczki? Byłoby to taniej niż w sklepie, ale nie każdy mógłby kupić takiego królika. Dostawałyby je osoby, które zgłosiłyby taką chęć i które najpierw dostałyby informacyjną broszurę na temat opieki nad zwierzęciem, a później napisały krótki test ze znajomości opieki nad królikiem. Pieniądze ze sprzedaży małych króliczków odpowiedzialnym właścicielom mogłyby pokryć koszty np. opieki nad dorosłymi królikami, które trafiły do adopcji.
Zabijcie mnie za tę propozycję, ale ja po prostu jestem szczera. Jeżeli nie znalazłabym odpowiedniego kandydata wśród królików adopcyjnych, to żeby np. nabyć drugiego królika poszłabym po prostu do sklepu zoologicznego, no bo niby skąd bym miała go wziąć? No i koło znów się zamyka, bo zapłaciłabym ludziom, którzy często trzymają króliki w tragicznych warunkach w sklepie.
-
ja zosię adoptowałem i trzeba na twój pomysł popatrzeć inaczej. każda ciąża dla króliczki jest strasznie męcząca więc nie ma sensu
-
a więc Kropeczek jest z adopcji SPK. Przebywał w fatalnych warunkach u jakiejś baby. Siedział w garażu i wieloma innymi zwierzakami:( po interwencji trafił do adopcji i takim oto sposobem trafił do nas.
Fancia jest z nami od prawie 3 tygodni. Przyjechała do nas z Sosnowca. Była kupiona dla rocznego dziecka, później chcieli wypuścić ją do lasu:/ na szczęście ktoś ją zabrał do siebie do domu, ale tam też nie zagrzała długo miejsca...zmieniała co chwilę domy... i tak trafiła do nas:)
moja Zolinka, która kica za TM;( pochodziła z hodowli. Była moim pierwszym, ukochanym Dzieciaczkiem:(
-
Mój pierwszy uszatek, kochany czarnulek, Zorruś pochodzi ze sklepu zoologicznego (w 2003 r. o adopcji bladego pojęcia nie miałam, dostęp do internetu ograniczony), niedługo minie pierwsza rocznica odkąd pokicał do lepszego świata...
Marlon miał być u mnie tylko na dt, był na adopcyjnej SPK przez jakiś czas, ale później sie rozmyśliłam i adoptowałam Go.
Brandon, jakas dziewczyna na forum wystawiła ogłoszenie, że chce go oddać w dobre ręce. I tak przygarnęłam go pod swój dach, niestety po miesiącu walki z jego chorobą pokicał za TM.
Igiełka, adopcyjna Gucia jest z adopcji SPK
-
Mój Maki to prezent urodzinowy dla mojej 4 letniej wówczas córci , został kupiony w sklepie :(
Drugiego już na pewno nie kupię w sklepie .
-
Moja Pazurka została kupiona, Miśka dostałam na urodziny, też był kupiony, nawet w tym samym sklepie
-
Bany został oddany przez jakąś kobietę do stajni,a ja po tygodniu go przygarnęłam :hura:
-
Niusię dostałam w prezencie od mojego tz i napisze wam że to jest najlepszy prezent jaki w życiu dostałam :zakochany:
-
Ja akurat nie mam żadnych dokonań w temacie adopcji - moje wszystkie króle, które miałam były ze sklepu - albo dane jako prezent, albo zakupiony, jeden tylko był odebrany ze względu na bardzo zły stan zdrowia.
-
Ja zabrałam Closterka od znajomej, której się znudził i która w wielkim domu nie potrafiła znaleźć dla niego miejsca.. Stał w klatce ok.60 cm w ogródku (pod koniec września) całą dobę, w towarzystwie kota i psa , na kilkucentymetrowym gnoju...I nawet jak machałam mu ręką przed nosem, nie reagował :( Wizyta u znajomej zakończyła się moim zakróliczeniem, choć nigdy w życiu nie marzyłam o króliku i nic o królikach nie wiedziałam :D
-
Mefisto "zakupiony" na Allegro za 1zł. Pusia wykupiona ze szkolnej pracowni.
-
kropeczka zakupiona w sklepie. leżała biedna sama gdzieś w koszyku na zakupy na końcu sklepu :( z miejsca miłość.
ale następny adopcja na pewno :)
-
Ja Mizu też kupiłam w sklepie :x siedziała w akwarium jakieś 40cm z małym rexem. Jeśli tylko nasza sytuacja życiowa będzie stabilna będziemy walczyć o kolegę z adopcji XD
-
Biszkopcik, nie wiem czego się spodziewasz, na tym forum nie popieramy żadnych "domowych" hodowli, jak się pewnie zorientowałaś.
Oprócz tego co pisze Jakub, sprawa jest oczywista - bezdomność.
A Ciapulka była z zoologicznego, Jasper znaleziony, Milka adoptowana.
-
Nuczka i Dżekuś - zabrane z rozmnażalni jako dwie samiczki przeznaczone do rozrodu, Maluch - wynik pomyłki w płci i mojej niewiedzy, na szczęscie urodził się jeden uszaty, Toś - adoptowany po śmierci Dżekiego
-
Zając - przygarnięty z Allegro za 1 zł (Warszawa)
Mysz - adoptowana z SPK (adopcyjna Filipka z Zabrza)
-
Axel został wzięty na DT a później adoptowany przez mnie, z litości( boże, jak ja się bałam królików ;| ), ponieważ miał być uśpiony, od TOZ Szczecin. Był chudziutki, zaniedbany na maksa, został znaleziony w centrum miasta na trawniku.
-
Timiego rodzice kupili mi w sklepie, jak miałam 12 lat. Boniek i Tesia są z adopcji.
Pozwól, że ja też napiszę szczerze, co myślę - Twój pomysł jest bardzo kiepski. Po pierwsze tworzymy więcej rozmnożalni i więcej samic zamiast spokojnie żyć musi rodzić małe. Po drugie nie byłaby to żadna konkurencja dla sklepów zoologicznych, a produkcja królików w rozmnażalniach ani odrobinę by się nie zmniejszyła. Po trzecie, żeby to było legalne musiałabyś założyć działalność gospodarczą, odprowadzać podatki, rozliczać się. Do tego karma, weterynarz - Twoje króliki, żebyś nie dokładała do tego "biznesu", musiałyby być dużo droższe niż te w sklepie.
Ty byś poszła do sklepu, jakbyś nie znalazła królika na adopcjach, a inni (jak widzisz z wypowiedzi powyżej), poczekaliby na właściwego królika, wykupili z Allegro, zabrali chorego ze sklepu albo od znajomego, który nie potrafi się nim zająć. Jeśli naprawdę chcemy przygarnąć królika, to przecież to nie musi być teraz zaraz.
-
Omyk- z hodowli Alex;Fusia,Kastor,Poluś,Tymon - z adopcji SPK,Baruś i Duduś ze schroniska,a Duszek przygarnięty od osoby,której dziecku zachciało się fretki(powód oficjalny :alergia)
-
Mój pierwszy królik- Kicek zoolog :( nie wiedziałam wtedy o SPK :nie_powiem
Koszyk już z adopcji :icon_mrgreen
Nie rozumiem, po co spk miało by przykładać rękę do rozmnażania królików, skoro ma tyle do oddania? Żeby mieć ich jeszcze więcej? Wybacz ale nie rozumiem chyba Twojego toku myślowego... Że byłyby tańsze? Ale przecież z spk możesz wziąć królika za darmo. Rozumiem też, że nie sprzedane sztuki szły by na stronę adopcyjną? :icon_evil
-
u mnie oba dziady sa z adopcji SPK.
postanowilam kupic krolika, ale jako osoba obsejsyjno-kompulsywna ;) postanowilam przed zakupem przeszukac internet, zeby dowiedziec sie jak sie takim kjojikiem zajmowac, tak trafilam na strone SPK, forum i na adopcje.
i koniec koncow krolika (najpierw Nemoslawa, teraz tez Ulcie) zamiast kupic - adoptowalam.
-
Mercedes wykupiona ze sklepu zoologicznego.
Jogobelka trafiła do mnie ze Szczecina (allegro za 1zł), podobno alergia dziecka. Miała być najpierw na DT, ale stwierdziłam, że ani ja ani Mercedes nie pogodzimy się z jej ew. wyprowadzką :)
-
ja Krępego kupiłam w zoologicznym i mimo, ze to było 1.5 roku temu - nie miałam pojęcia o adopcjach :)
bywałam wczesniej na roznych stronach, bo dlugo marzylam o kroliku, ale nigdy nie natrafilam na
strone adopcyjną - zwyczajnie nie wiedzielalam o istnieniu GA.
poza tym moj Krępy wszedł do naszego rodzinnego domu w wyniku spisku, bo rodzice inaczej nigdy nie zgodziliby sie na krolika - wiem, bo czesto zaczynalam taki temat, a oni szybko go konczyli. Dlatego procedura adopcji nawet wtedy nie wchodzilaby w gre - Krępy został kupiony w tajemnicy na moją 18-nastke przez moje przyjaciolki :)
Dziś na pewno bym adoptowała, ale mam gdzies to czy akurat Krępego kupiłam, czy adoptowałam - to moj wymarzony, najkochanszy krolik i chociaz ma swoje za uszami, w zyciu nie cofnelabym czasu, bez wzgledu na to jak duzo jest kroliczkow na adopcyjnej.
Czesto tez sie zastanawiam, czy np Krępuszy nie trafiłby kiedys na adopcyjną, gdybym go nie kupiła :)
poza tym cos jeszcze - zoologiczne są i beda. ludzie nie wiedzą o SPK i o adopcjach - ok. mogą nie wiedziec.
Ale wiedzą o schroniskach ! a mimo to kupują psy.
To po prostu bedzie istniec a my na to wplywu nie mamy. I czy wlasciciele hodowli beda sprzedawac z ulotkami czy nie, zawsze znajdzie sie czlowiek, ktorego krolik sie znudzi i go porzuci. Czy da mu sie ulotke czy nie da.
Poza tym ludzie sa zbyt leniwi zeby szukac hodowcow, czekac na kroliczki etc latwiej w razie kaprysu wyskoczyc do zoologa i kupic dziecku zwierzaka.
Ja nastepnego krolika wzielabym bez dwoch zdan z adopcji. Mimo to kiedys wsparłam zoologa i wcale nie zaluje, :lol
-
cyt: Ale wiedzą o schroniskach ! a mimo to kupują psy
mi się wydaje, ż ludzie obawiają się iż takie psy ze schroniska, na ogół po bardzo przykrych przejściach mają skrzywiony charakter i mogą stanowić zagróżenie. A szczeniaka można sobie wychować.
-
Moka jest z zoologa. Mam ją niecały tydzień, stronę obserwuję od ok. 2 miesięcy więc doskonale wiedziałam o adopcjach. Niestety tam nie mogłam znaleźć nic dla siebie (tzn. z moich okolic a chociaż w promieniu ok. 150km). Raz tylko trafił się króliczek z moich okolic ale był to króliczek chory a muszę się przyznać że wcześniej nie miałam królika i bałam się że sobie nie poradzę.Tak więc kupiłam mojego króliczka w zoologu. Uważam że jest prze-kochany chociaż w sklepie nie prezentował się najlepiej. Jeśli będzie taka możliwość to następny uszaty będzie z adopcji ale póki co nie planuję drugiego króliczka.
-
Semi jest hodowlany , kobietka z rodzinnej wsi mojego męża go sobie jako jedynego zostawiła ( nie zjadła ) , ale jak wyjeżdżała za granicę to nie miała co z nim zrobić i go wzieliśmy :)
Nie na temat , ale wczesniej miałam świnkę morską i ona również nie była kupiona w sklepie , a zabrana od oglaszajacej sie na uczelni dziewczyny . Moim zdaniem , wystarczy odrobina wyobraźni , nikt mi nie mówił jak to wygląda w sklepach , sama doszłam do takich a nie innych przemśyleń i nie kupię tam zwierzaka . A jakie licho rozmnazac ? Jest duuuuzo krolikow czekajacych na dom , tez malenstw , tlyko nie jest naglosniona sprawa dlaczego w lepiej szukac krolika i gdzie szukac :)
-
Mierzwiak wzięliśmy od znajomych jak była małą kuleczką i samcem Kubusiem ;) Ich dziecko 7-letnie kupiło ją w sklepie zoo :crazy: i nie mieli co z nią zrobić. Siedziała w klatce za małej nawet dla chomika ok. 30x20 cm :(
Mąż zobaczył ich opis na gg, ze mają do oddania króliczka, a my wówczas bardzo chcieliśmy przygarnąć jakieś zwierzątko. No i tak pewnej zimowej nocy Mierzwiakowa zamieszkała u nas.
-
Mój królik został kupiony w sklepie zoologicznym,
z bardzo zlych warunkow ( ten sklep za Chiny nie oddalby za darmo krolika, zwlaszcza baranka, skupiliby go za kase dla weza na bank), przyznam sie ze moze bylam za bardzo w goracej wodzie kąpana, ze nie poczekalam na adpocje, no i jeszcze nie wierzylam w to, ze krolik swietnie znosi dluuugie podróże samochodem. Bo wiekszosc krolikow to Wawa, Katowice, a nie lubelszczyzna.
Następny będzie na pewno z adopcji :jupi na 100000 %%%%
tylko tak czasem mysle, czy kupowanie w sklepie jest az tak strasznie zle
w sklepie gdzie liczy sie kasa i nikt nie chce oddac za darmo, bo gdy zwroca przerosnietego krooika hodowcy, ten skupi go za kase dla weza wiec tak czy siak zginie. No to kupujac go owszem wspieram pojawienie sie kolejnego, ale jednoczesnie byc moze ratuje mu zycie. \nie ocale calego swiata, bo sklepowi jak oddadza dla weza krolika to i tak kupia kolejnego bo moze jego kupi ktos predzej z powodu ladniejszego numaszczenia, rasy...i takie kolo, wiec czemu mam nie oszczedzic krolikowi siedzenia w malenkiej klatce z 2 swinkami, 6 krolikami, braku porządnego jedzenia, i i tak prawdopodobnie smierci) OCZYWISCIE ADPOCJE SA LEPSZE I ZROBIE TO NASTEPNYM RAZEM, ALE KUPNO NIE JEST AZ TAKIE STRASZNIE BARDZO OKROPNYM GRZE HEM JESLIW SKLEPIE SA ZLE WARUNKI.
-
Moją pierwszą króliczkę tata dostał od znajomego "na barszczyk", zabrałam ją od niego, ojciec pewnie i tak nie umiał by uśmiercić zwierzaka. Królik po tygodniu pobytu u mnie się okocił i tak z jednej barszczykowej panny zrobiło się więcej... Przeżył jeden maluszek który kica teraz u babci mojego TŻ (ma już prawie 4 lata).
Grafka i Ciap z adopcji SPK, chciałam króliczka z okolic, żeby nie musiał długo jechać i mam Grafke z Wrocławia (ok 100km),a Ciapka ze Szczecina (drugi koniec Polski) :D
-
ekhem, biszkopcik cos ci chyba teoria okulala bo tu z tego co widze to prawie wszyscy maja adoptusiow ;)
ja odstane od schematu, i Sparkly i Lucky kupione w sklepach. o adopcjach wiedzialam malo, OREO akurat wtedy mialo tylko duze krole, mysmy chcieli miniaturke...
teraz przymierzamy sie do przygarniecia krola (pisalam juz zdaje sie) ktory przejsciowo mieszka w stodole u szwagierki, ona nie planowala miec miniaturki, zlitowala sie tylko nad nim bo jacystam znajomi jej chcieli go luzem puscic :/ na pokarm dla - nie wiem, jastrzebia? racoona? kojota? lichowie kogo :( pff.
-
tylko tak czasem mysle, czy kupowanie w sklepie jest az tak strasznie zle
w sklepie gdzie liczy sie kasa i nikt nie chce oddac za darmo, bo gdy zwroca przerosnietego krooika hodowcy, ten skupi go za kase dla weza wiec tak czy siak zginie. No to kupujac go owszem wspieram pojawienie sie kolejnego, ale jednoczesnie byc moze ratuje mu zycie. \nie ocale calego swiata, bo sklepowi jak oddadza dla weza krolika to i tak kupia kolejnego bo moze jego kupi ktos predzej z powodu ladniejszego numaszczenia, rasy...i takie kolo, wiec czemu mam nie oszczedzic krolikowi siedzenia w malenkiej klatce z 2 swinkami, 6 krolikami, braku porządnego jedzenia, i i tak prawdopodobnie smierci) OCZYWISCIE ADPOCJE SA LEPSZE I ZROBIE TO NASTEPNYM RAZEM, ALE KUPNO NIE JEST AZ TAKIE STRASZNIE BARDZO OKROPNYM GRZE HEM JESLIW SKLEPIE SA ZLE WARUNKI.
Na forum jest dużo o tym, dlaczego kupowanie z zoologa jest złe, wystarczy poszukać.
I faktycznie, większość z nas ma uszy z adopcji :P
-
:> oj tak napisal o tym, ;-) ogolnie nie chce mi sie tego czytac wszystkiego, bo juz mam królika skąd mam, nastepnego wezme z adopcji wiec postanowione :)
-
to i ja się przyłącze, Ajkju i Momcia z adopcji :)
-
Fluffy kupiłam w zoologu, bo jak wielu tutaj, nie wiedziałam o możliwości adopcji, mimo że przed kupnem czytałam w necie o opiece nad królikiem, nie trafiłam na taką informację. Kupowanie na pewno nakręca interes i dlatego Maciusia już wzięłam z adopcji, następne też będą. Ale gdy sobie pomyślę o Fluffy, to nie żałuję, że ją kupiłam, zachorowała od razu praktycznie po przybyciu do nas. Przez wrzody na języku przestała jeść i musiałam ją karmić na siłę, wyborażam sobie, że tego w tym sklepie nikt by nie robił, nie przeżyłaby...
Myślę, że trzeba być dobrej myśli, na pewno coraz więcej ludzi dowiaduje się o adopcjach, widać to po nowych uzytkownikach forum. Problemem są ci którzy kupują króliczka w zoologu jako zabawkę dla dzieci, nie interesują się tym, jak się nim nawet opiekować. A tacy zawsze będą.
A co do pomysłu biszkopcika, nie wiem po co jeszcze rozmnażać, skoro tyle uszu jest na adopcyjnej... Więcej powiedziano już wcześniej.
-
ja mam króliczka z adopcji SPK
-
ja mysle, ze zdecydowanie wiecej krolikow jest z zoologa - na forum jest moze 20% wszystkich posiadaczy krolikow, pozostale 80% nie wie pewnie o adopcjach. procenty są wyciagniete z rekawa czyt. nie mam zadnych takich danych, ale nie trzeba ich miec zeby na oko powiedziec. Nie patrzcie tylko przez pryzmat forumowych wlascicieli - jest tu nas naprawde niewielu patrzac na ogół posiadaczy uszatych.
-
ale biszkopcik zdaje sie swoj zarzut kierowala do forumowiczow jak sie nie myle?
Wydaje mi się (może mam złą intuicję), że jakieś 90% królików osób np. z forum zostało kupionych w sklepie zoologicznym. Ja swojego również kupiłam. No więc każdy z nas niejako wsparł swoimi pieniędzmi "proceder" handlu królikami.
-
Pucus byl z zoologa, Tosio z gieldy zoologiczno-wedkarskiej, Tosia kupiona z pudelka w przejsciu podziemnym, Jozia jest ze schroniska lodzkiego, a Ignac jest z Pipkin Rabbit Rescue (przytulisko dla bezdmomych krolikow w UK).
Ja wspieralam 'proceder' z powodu niewiedzy. Dwa pierwsze kroliczki kupowali mi rodzice, wiec nie mialam wplywu na to skad beda, zreszta innej opcji nie znalismy wtedy. Tosie kupilam rowniez zanim dowiedzialam sie o mozliwosci przygarniecia zwierzaka. Zazwyczaj mowilo sie tylko o bezdomnych psach i kotach, a nie o krolikach. Odkad wiem, ze jest taki problem, wole wziac zwierzaka w potrzebie.
Mysle, ze na forum jest sporo opiekunow adoptowanych krolikow, bo w sumie wszyscy mamy wspolny interes i tu sie spotykamy. Mysle, ze nawet jak trafia tu ktos kto najpierw kupil, to na pewno pozniej chcialby juz adoptowac. No chyba, ze sa tacy, ktorzy wola pojsc na latwizne.
Co do utworzenia hodowli pod patronatem SPK, to chyba to jest jakies nieporozumienie. Jak mozna zwalczac bezdomnosc zwierzat, popierajac jednoczesnie hodowle? Nie rozumiem dlaczego ktos kto chcialby krolika z takiej hodowli nie mialby po prostu adoptowac ktoregos z espekowych kroli. Adoptowac mozna te zwierzeta, ktore juz sa na swiecie i nie ma potrzeby, zeby powiekszac ich liczbe.
-
Tak, zgadzam sie ze na forum sa inni ludzie, a ci "nowoprzybyli" jezeli są chetni to szybko przejmują wiedzę i chęć wspierania SPK. Ja sama jak pisalam drugiego zajęca chcialabym z adopcji - pisze tak większosc osob, ktore o adopcjach dowiedzialy sie za pozno :)
-
ekhem, biszkopcik cos ci chyba teoria okulala bo tu z tego co widze to prawie wszyscy maja adoptusiow ;)
ale biszkopcik zdaje sie swoj zarzut kierowala do forumowiczow jak sie nie myle?
Wydaje mi się (może mam złą intuicję), że jakieś 90% królików osób np. z forum zostało kupionych w sklepie zoologicznym. Ja swojego również kupiłam. No więc każdy z nas niejako wsparł swoimi pieniędzmi "proceder" handlu królikami.
Serducho widzę, że za mną nie przepadasz ;)
Ja nic nikomu nie zarzucam. Sama mam królika ze sklepu. Specjalnie zapytałam skąd macie króliki żeby mieć jakieś mniej więcej pojęcie o tym ile osób adoptowało królika. Cieszę się, że tak dużo :)
Jednak biorąc pod uwagę, że do forum należy chyba kilka tysięcy osób, a w tym wątku wypowiedziało się kilkanaście (?), to mimo wszystko nie można uznać, że każdy forumowicz adoptował zwierzaczka.
W innym wątku śmignęło mi przed oczami, że przeprowadzono chyba 100 adopcji w ciągu roku/kilku lat (?) (ratujcie jeśli źle zapamiętałam).
Ja mogę mówić o sobie. Odkąd mam Tuptusia (ze sklepu) od maleńkości i teraz już wiem na czym polega opieka nad królikiem, to mogłabym myśleć kiedyś o ewentualnej adopcji (ewentualnej, bo na razie nie planuję mieć 2 królików).
Ale szczerze mówiąc gdybym całkowicie "zielona", bez doświadczenia miała dostać już dorosłego królika z adopcji, to chyba bym się bała, że nie podołam. Poza tym nie wiem jak wygląda uczenie takiego królika - czy da się jeszcze wyrobić w dorosłym króliku jakieś dobre nawyki?
Myślę, że nie każda osoba jest zdolna do tego żeby adoptować już dorosłego zwierzaczka, nie każdy ma w sobie tyle empatii albo umiejętności żeby zdecydować się na pomoc królikowi po przejściach. Dlatego ludzie zawsze będą kupować je w sklepach zoologicznych.
Wiem, że mój "pomysł" był kosmiczny i raczej nierealny, ale byłam ciekawa co Wy o tym myślicie.
Tak sobie myślę, że warto postawić na edukację ludzi. Myślę też, że dobrze by było żeby SPK zaczęło mieć jakieś fundusze - dlatego proponuję aby wydało ono broszurę informacyjną na temat opieki nad królikiem i sprzedawało ją sklepom zoologicznym.
Kiedy ja prawie rok temu kupowałam Tuptusia zauważyłam, że w sklepach brak dobrych książek na ten temat!! Udało mi się dostać jedną, ale było w niej za mało konkretów.
Teoretycznie może ktoś powiedzieć: "po co książka/broszura skoro jest Internet?". Ale prawda jest taka, że w Internecie jest gąszcz różnych informacji, niekiedy przestarzałych. Dopiero trzeba grzebać w nim, wyszukiwać informacje, a nie każdy (niestety) ma na to czas i ochotę. Moim zdaniem przejrzysta i konkretna broszura - dodatkowo promująca SPK i forum internetowe - byłaby zapełnieniem niszy na rynku.
Ale to tylko taka luźna propozycja, bo nie znam możliwości SPK ani tego, czy mieliby możliwość realizacji tego i czy ich zdaniem coś takiego byłoby ludziom w ogóle potrzebne..?
-
Biszkopcik, SPK ma gotowe broszury do pobrania, wydrukowania i zaniesienia do sklapów zoo, położenia w poczekalni u weta i gdzie tylko sie na to zgodza. I tu pojawia sie problem - zoologi nie sprzedają dobrych granulatów - ulotka o diecie ląduje w koszu, w zoologach sa zbyt młode zwierzaki - ulotka Apel Rumburaka laduje w koszu, sklepy zoo identycznie jak dwie poprzednie traktują informacje o możliwości adopcji, bo w ten sposób moga stracic potencjalnego klienta.
Edukuj społeczeństwo, brawo za chęci. Pomysł, ze sklepy zoologiczne odkupią broszury - nierealny skoro za darmo ich nie chcą
-
mój jest ze sklepu zoologicznego, poprzedniego też kupiłam w sklepie.
-
Biszkopcik, SPK ma gotowe broszury do pobrania, wydrukowania i zaniesienia do sklapów zoo, położenia w poczekalni u weta i gdzie tylko sie na to zgodza. I tu pojawia sie problem - zoologi nie sprzedają dobrych granulatów - ulotka o diecie ląduje w koszu, w zoologach sa zbyt młode zwierzaki - ulotka Apel Rumburaka laduje w koszu, sklepy zoo identycznie jak dwie poprzednie traktują informacje o możliwości adopcji, bo w ten sposób moga stracic potencjalnego klienta.
Edukuj społeczeństwo, brawo za chęci. Pomysł, ze sklepy zoologiczne odkupią broszury - nierealny skoro za darmo ich nie chcą
Hmmm no tak. To tak jak z lobby paliwowym - dopóki jeszcze niektóre kraje zarabiają na wydobyciu ropy naftowej, dopóty możemy zapomnieć o ekologicznych i TANICH samochodach np. na wodór.
Może więc trzeba dotrzeć do ludzi jakąś inną drogą? Powiem jedno: robienie bezpłatnej reklamy np. producentom granulatów jest dla mnie dziwne. Może SPK dogada się właśnie z tymi producentami, że mogą zamieścić reklamę swojego produktu w ich broszurze? Wtedy zaczęłoby zarabiać na reklamach. Oczywiście z drugiej strony mogą pojawić się zarzuty wobec SPK, że faworyzuje swoich sponsorów i nie jest rzetelne.
Hmmm jedno jest pewne. Gdyby pojawiły się broszury, to powinny one być przynajmniej w minimalnym stopniu płatne - bo bardziej cenimy to za co zapłacimy. Może jeśli dystrybucja przez sklepy zoologiczne odpada, to .... gdyby tak zacząć sprzedawać te broszury na Allegro? Myślę, że gdyby kosztowała np. 5 - 9 zł, to wiele osób poniosłoby taki wydatek. A SPK miałoby więcej pieniędzy na swoją działalność...
-
Ja zaniosłam ulotki o SPK do sklepu zoologicznego, było to 1,5 roku temu. Ulotki leżą przy kasie i każdy może je zabrać płacąc za swoje zakupy, ulotki leżą tam do dziś...
Prawda jest taka że większość ludzi traktuje zwierzęta jak zabawki, nie dba o nie, nie interesuje się informacjami na ich temat, nie chodzą do weterynarza, kupują najgorsze karmy bo są najtańsze, takie mamy społeczeństwo i nic tego nie zmieni, ja tej zmiany na pewno nie dożyję choć bardzo bym chciała.
-
Biszkopcik: eeee, wydaje ci sie ;)
sklepy nie chca sie "edukowac", bo malenkie krolisie "sie sprzedaja" a wieksze nie. malenka puchata kulka wywola piski zachwytow u kilkulatkow a mamusie (przepraszam bardzo ale kompletnie bezmyslne) ugna sie i kupia... i pol biedy jesli jeszcze te mamusie pozniej poczuja sie do jakiegos obowiazku zeby sie maluchem zajac, zwykle potem takie wyrosniete sa wydawane bo "sa agresywne" - tzn nie pozwalaja sie dziecku mietosic i mietolic bez konca, moze tupna, moze drapna, moze zlapia zabkami... pfff. tak jest i tak bedzie dluuuuuuuuuuuuuugo jeszcze. bo ksiazek dobrych o opiece nad krolikami NIE MA chyba po prostu... nie tylko w sklepach ich nie ma po prostu nie istnieja... pff.
a tak naprawde i szczerze mowiac - dla mnie rybka skad sie ma krolika jesli sie nim potrafi zajac... naprawde rozumiem ze ktos moze chciec maluszka i nie chce czekac az w schronisku taki maluszek sie pokaze... ktos moze nie chciec adoptowac chorego czy starszego krolika niekoniecznie ze wzgledu na pieniadze, ale ze wzgledu na to ze nie potrafi patrzec jak taki cierpi, a wizja smierci pupila za kilka lat moze tez nie byc zachecajaca (jesliby np. adoptowali 6-7 latka...). wiec ja osobiscie kompletnie nie mam nic do tych ktorzy kupuja kroliki, ktorzy po prostu nie chca adoptowac. natomiast bardzo wazna sprawa jest zeby sie tym krolem potem prawidlowo zajac. zeby nie bylo tak ze sie pobawi zabaweczka przez miesiac dwa a potem... no. :/ wazne jest zeby ten zakup czy ta adopcja to byly PRZEMYSLANE, dojrzale i swiadome decyzje. o.
-
Ja mam krolika ze sklepu. Dostalam od TZ na rocznice jak juz mi bardzo brakowalo zwierzaka. Drugiego chcialam adoptowac, ale jak wpisywalam w wyszukiwarke adopcje po finsku to wyskoczyla mi Szwecja i nawet SPK, ale nic tutaj. Problem na pewno z bariera jezykowa to raz, a dwa tutaj nie ma az tyle zwierzat i sa drogie to moze ludzie szanuja bardziej. No wiec mimo checi mam niestety 2 ze sklepu. Ale jakbym byla w Polsce to nie mialabym krolika wcale, bo tam mam kota (przyblede) i po tym jak odeszla moja szynszyla nie chcialam wiecej zwierzat.
-
Ja przed wyjazdem do Anglii zanioslam wszystkie wizytowki i ulotki SPK (ais wyslala mi troche razem z torba) do zaprzyjaznionego zoologa. Nie sprzedaja tam zwierzakow, dziewczyna sama miala krolika, wiec ulotki polozylysmy przy kasie. Przez kilka tygodni nie zauwazylam, zeby ich ubywalo :(
Byc moze gdyby udalo sie wydac ksiazke, to sklepy mialyby ja w ofercie tak jak maja inne ksiazki o zwierzakach.
-
Byc moze gdyby udalo sie wydac ksiazke, to sklepy mialyby ja w ofercie tak jak maja inne ksiazki o zwierzakach.
W sumie oprócz sklepów zoologicznych są też księgarnie. Ja byłam w jednej jeszcze zanim kupiłam Tuptusia i pytam czy jest coś o królikach. Dodam, że to była duża księgarnia. Pani ledwo znalazła jedną książkę w dziale: zwierzęta/hobby. Niestety kiedy ją otworzyłam moim oczom ukazało się drastyczne zdjęcie z podpisem: "tuszka z królika" smutny_krolik
No więc pokazałam to pani z księgarni i przełożyła książkę do działu kulinarnego :/
-
Mój Pullo trafił do mnie od kolegi z pracy, który miał samiczkę baranka i postanowił dokupić jej towarzyszkę. Sam nie znał się na królach zanadto (siedziały tam u niego w trocinach i jadły mieszankę, ale ja się też wtedy nie znałam, więc nie wydawało mi się to złe), więc dał sobie wmówić, że u młodego królika można w 100% rozpoznać płeć. No i po jakimś czasie z dwóch królików (rzekomo samiczek) zrobiło się osiem. Wzięłam jednego wtedy, nie było to w ogóle planowane. W sumie tak teraz myślę, że gdyby nie ten przypadek nie tylko nie miałabym Pulla, ale w ogóle chyba nigdy żadnego królika, bo jestem przeciwna kupowaniu zwierząt w zoologach, a o SPK nie słyszałam i nawet nie przyszło mi do głowy, że można zająca adoptować ;)
-
Mój króliś został znaleziony na osiedlowym parkingu. Miałam się nim zająć tylko do czasu aż znajdę mu nowy dom, ale jakoś długo nie znalazłam no i został :)
-
Basiaeńka moja , kupiona w Słomczynie w zimie 2001 roku ,żal nam sie zrobilo bo dygotała bidulka na mrozie , a sama była w klateczce na stoliku. Franuś mój najukochańszy wyrwany za piwo od skacowanego , sąsiada . Kicusia adoptowana.
-
Wojtus jest wziety ze schroniska,zostal oddany przez kogos po 7 latach :oh: na szczescie byl tylko w schronisku 5 dni :)
Koki i Bobby zabralam od ludzi,ktorzy chcieli wyrzucic je do lasu :lanie: :lanie: :lanie:
Wszystkie poprzednie,ktore juz sa za TM :placze :placze zostaly zabrane ze schroniska :)
-
Freddy trafił do nas od znajomych, których dziecku, zrobił ktoś bardzo nietrafiony prezent. Ale tak czy siak, został na pewno kupiony. Gdybyśmy się nie zdecydowali na niego, to trafiłby do schroniska :( :( :( W sumie, było to zrządzenie losu, bo właśnie myśleliśmy, żeby zaadoptować jakieś uszy, a dwa dni później znajomi rozesłali wici, że taki maluch szuka domu. Jest najukochańszym, małym tygryskiem :heart :heart :heart
-
ej to bardziej wy go adoptowaliscie niz kupiliscie jednak ;)
-
Freddy trafił do nas od znajomych, których dziecku, zrobił ktoś bardzo nietrafiony prezent.
Jest najukochańszym, małym tygryskiem
Śliczny jest ten Wasz tygrysek :)
-
ej to bardziej wy go adoptowaliscie niz kupiliscie jednak
Daliśmy za niego symboliczną złotówkę, "żeby się dobrze chował" :)
Śliczny jest ten Wasz tygrysek
Jest cudny, to prawda :) :)
-
ej tam zlotowka ;)
zreszta wszystko jedno, slodziak nad slodziaki ;)
-
Nasza trójca adoptowana :) z SPK. Królik który odszedł prawie rok temu był kupiony przez moją mamę.
-
Ja Shile kupiłam od pseudohodowcy :glupek: no ale wtedy nie miałam internetu i nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak adopcja królików i, że to na taką skale ;) Tak naprawdę to najpierw chciałam rexa olbrzyma i pojechałam na giełde po klatkę i zobaczyłam Shile i ją wziełam, przygarnęłam no i jest :bunny: a z Salsą była taka historia, że (ja zajmuję się adopcjami świnek) na allegro pojawiła się świnka. Zauważyłam, że jest to świnka koleżanki z naprzeciwka (ona ogółem co chwila kupuje nowe zwierzaki i oddaje "stare") i oddawała tą świnie wraz z królem świnkę wydałam, a królik został bo niokt go nie chciał, a ja ją bardzo pokochałam :heart
-
To ja też napiszę.
Bombelek - kupiony przez allegro kicoli z TM
Kichuś/Giguś - kupiony w zoologu wraz ze swoimi przyjaciółmi smarkami w nosie
Bunia - "kupiona" przez allegro od "cudnej" właścicielki
-
za teczowym mostkiem Tuptus, Trusia, Sparkly - kupione byly.
Lakus kupiony. Patches przygarniety od szwagierki ;)
-
U mnie pierwszy króliś Tuptuś ( TM ) był wzięty ze wsi od dzieci co na targowisku oddawały za darmo z pudełka ,mojej mamie się szkoda zrobiło smroda i zabrała go; potem była Dziunia zabrana ze znajomego sklepu zoo bo została tam podrzucona, a że w tym sklepie zdążyła urodzić młode i została jej ostatnia córeczka Sisi ( TM ) to ją też zabrałam, obecnie jest u mnie Trusia z adopcji SPK która trafiła do mnie początkowo na DT, tak samo Dukat miał być na DT ale ,że się zakochali w sobie i stworzyli parkę adoptowałam tą dwójkę, a Pusia jak niektórzy wiedzą została znaleziona przez pewną kobietę, chora w dodatku po myxo, więc zabrałam ją i stworzyła parkę z Dziunią,która została sama po śmierci Sisi.
Tak więc obecnie mam Dziunie podrzutka do sklepu, Pusie wyrzutka ; Trusię i Dukata z adopcji.
A tak mniej króliczo mieszka z nami też kociak Behemot którego ktoś wyrzucił na trasie uczęszczanej przez TIR-y więc mamy 4 króle i kotka.
-
Bolesława dostałam od mojego chłopaka :bunny: (kupił go w sklepie zoologicznym)
a Siesta jest z adopcji :doping: , przygarnięta żeby Boluś miał towarzystwo :balet:
-
No cóż nasz Pusio jest z pseudohodowli (przed jego zakupem byłam na forum, ale przeglądałam tylko działy o żywieniu, wyposażeniu klatki itp i muszę powiedzieć, że w ogóle nie trafiłam na info o adopcjach. 4 miesiące później adoptowaliśmy Liskę. Myślimy o 3 królu i na pewno nie będzie on z zoologa ani z pseudohodowli :] Na pewno go adoptujemy, ale że nie mamy możliwości trzymania króli osobno, więc jak będziemy mieli możliwość dać DT i króle się zaprzyjaźnią, to króla adoptujemy. Także nie mam pojęcia jaki będzie ten trzeci, może paść na każdą rasę i każde umaszczenie. Jedynie co wiem, to że raczej to będzie samiczka, bo taki układ jest najlepszy.
Mnie najbardziej denerwuje, gdy ktoś, kto jest od dłuższego czasu na forum i uznaje siebie za miłośnika zwierząt nagle ogłasza, ze kupił króla w zoologu. Nie mówię tu o sytuacjach, gdy król jest wyraźnie chory, ma zaropiałe oczy, czy częściowo wyłysiały na przykład. Chodzi mi o sytuacje, gdy została kupiona zdrowa, mała, puchata kuleczka. Dla mnie to jest dwulicowe i tyle.
-
wg mnie jest to sprawa sumienia. Wcale nie jest dwulicowe. Niektorzy, ktorzy chcą adoptowac uszaka czekaja tygodniami a nawet miesiacami, co kosztuje ich zazwyczaj wiele nerwów i w rezultacie nie otrzymują zwierzaka.
Takich przypadkow jest sporo..
Mnie sie np w adopcjach, nie tylko kroliczych, nie podoba to, ze non stop po adopcji ktos Cie bedzie kontrolował. Dla mnie to absurd. Jezeli ktos oddal by mi zwierzaka pod adopcje i zasugerował, ze mam co jakis
czas pisac w jakim jest stanie i ze kiedys ktos "moze wpasc" zobaczyc co z krolikiem, to tez bym nie chciala adoptowac.
Mimo iz zdaje sobie sprawe, ze to bardzo szlachetne i pomocne, zwalszcza dla SPK.
Wydaje mi sie po prostu, ze nie jest to do konca czarno biale jupiszko :)
-
dnorthern, ale krolika mozna wziac rowniez ze schroniska lub 'kupic' za zlotowe na allegro, jakiegos niechcianego. Takze nawet jak komus adopcje prowadzone przez SPK nie odpowiadaja to nie trzeba zaraz leciec do zoologa.
-
tez prawda :lol ja popieram cos takiego w 100%. ;)
ale czasami, taki OT, tak sobie mysle, co mogloby sie stac z Krępym, gdybym go nie kupiła ?
takie glupie mysli czlowieka nachodzą, ale duzo krolikow i w ogole zwierzat zyje w takich warunkach, ze
kto wie czy np Krepy nie byl by kolejnym Misiem albo krolikiem z adopcyjnej.
nigdy nie uda sie wyrownac tej wagi i zawsze bedzie wiecej zwierzakow niechcianych i porzucanych.
Dlatego jestem pelna uznania i szacunku dla adoptujących, przygarniajacych itp.
-
dnorthern7 dokładnie tak jak napisała Tocha - nie chodzi mi o to, że dwulicowe są osoby, które nie adoptują :) Tylko raczej Ci, którzy mają możliwość przygarnąć jakąś "bidę", której los jest niepewny a mimo wszystko biorą króla ze sklepu. Są przecież schroniska, ogłoszenia na gratce itp, jest allegro, są fora terrarystyczne. Jak pisałam wcześniej jest wiele wyjątków. Nie wiem jak to wygląda za granicą, także nie wypowiadam się i zupełnie nie chodzi mi o te osoby. Tak samo gdy król jest wyraźnie chory i jest ryzyko, że w zoologu nie przeżyje nawet jednego dnia. Nie mówię też tu o osobach, które kupiły zwierzaka a potem trafiły na forum.
dnorthern7 nie chodzi mi tez o to, żeby żałować decyzji zakupu króla :) Ja żałuję, że Puśka kupiłam, ale nie zamieniłabym go na żadnego innego króla :) Mówiąc szczerze gdybym miała możliwość podjąć jeszcze raz decyzję, to nie wiem co bym zrobiła. Bo gdybym znów kupiła Puśka, to bym widziała co mnie czeka, a gdybym go nie kupiła a jakiegoś króla zaadoptowała, to nie wiem co by było, nie wiedziałabym co mnie czeka. No a w takich sytuacjach chyba jednak większość ludzi woli wiedzieć co wybierają :)
-
A ja nie miałabym wyrzutów sumienia żeby kupić królika w sklepie zoologicznym. (czekam na: :lanie: ) :)
Adopcje są dobre i szlachetne, ale nie każdy może ich doświadczyć (z różnych powodów). No więc co ma zrobić? W ogóle nie mieć zwierzątka...?
-
nie rozumiem ;| czytałaś to co napisały Tocha i Jpuasz? niechciane króliki włażą drzwiami i oknami, jeśli się tylko otworzy na nie oczy i serce..
-
si, jupiszko, rozumiem o co chodzi :) :)
-
ja kupiłam swojego za 25 euro poniewaz mieszkam w brukseli . W zoologicznym Tom and Co
-
Obecnie nie doczekałam się swojego uszatka , ale przeszukuję ogłoszenia o adopcje na SPK .
-
Ja zaadoptowałam Kiarcię z SPK, i niebawem zamierzam zaadoptować kolejengo Uszatka, prawdopodobnie Pyszczka :). (Oby nie zapeszyć)
-
Ja dostałam Oliniego od mojego narzeczonego :)
-
Karolek jest adoptowany a Tadzia z Leosiem jest z hodowli.
-
Ja kupiłam swojego 3,5 roku temu w zoologicznym. Wiedziałam o adopcjach SPK bo wtedy przed zakupem nowego domownika czytałam o królikach co tylko się da i tak trafiłam na stare forum SPK. Wtedy nie było żadnego królasa do adopcji z Poznania ja nie wiedziałam że można adoptować z innych miast, poza tym uparłam się że to nie może być baranek i musi być koniecznie czarno-biały tak jak mój pierwszy królas Niko. I tak trafiłam na Milo w sklepie, był bardzo podobny do Nikusia, mimo to kupiłam go dopiero po 2 tygodniach gdyż czekałam aż przyjdzie zamówiona klatka i wszystkie akcesoria itp. na szczęście nikt go nie wykupił :)
-
Ja dostałam Niugusia i Chrumka od rodziców (byłam w podstawówce, to były lata 90.), natomiast Zgodzia jest prezentem od mojego narzeczonego, obecnie męża. I przyznam że nie miałam pojęcia ani o SPK ani o adopcjach.
Zaczęłam się bardziej interesować króliczkami, opieką nad króliczkami itd. dopiero w zeszłym roku, jak już miałam Zgodzi, bo to ona mnie natchnęła. I tak odkryłam SPK i zaczęłam się zagłębiać w ich działalność, adopcje i forum :)
Jeśli będą jeszcze jakieś króliczki w przyszłości, to już będę wiedziała z jakiego źródła :)
-
Ciekawy temat...
Nasza Lilo przyjechała do nas od hodowcy, natomiat Edmund został "siłą" odebrany szwagierce.
Jechała na wakacje, więc zostawiła nam Edka i tak się pokochali z Lilką, że nie mieliśmy serca ich rozdzielać.
-
Tośka - pierwszy królik - znaleziony w zimie na ulicy, za TM
Sealy - zaadoptowana przypadkiem, kiedy szukałam na forum caviarni świnki morskiej do adopcji :D
Fernando - adopcja - znaleziony na przygarnijkrolika.pl
-
Tymek - zoolog, jako, że pierwszy (bałam się adopcji), może w przyszłości będzie jakiś kolega lub koleżanka (pewnie kogoś przygarnę, żeby zbójowi smutno nie było)
-
Marjaś- niestety też zoolog.. Stąd przerost siekaczy i marna odporność.. :/
Ale mimo wszystko nie żałuję tego zakupu. Wręcz przeciwnie. ;)
-
Marjaś- niestety też zoolog.. Stąd przerost siekaczy i marna odporność.. :/
Króliczki z adopcji też mogą mieć kłopoty zdrowotne - przecież mogą być zaniedbywane przez poprzednich właścicieli a czasem wręcz z tragicznych warunków są odbierane. Małe klatki, brak ruchu, zła dieta, dużo stresu, brak opieki weterynaryjnej - to się odbija na zdrowiu, nawet jesli nie natychmiast...
Poza tym wiekszość króliczków do adopcji to właśnie te, zakupione wcześniej w zoologu.
Moja Misia kupiona 8 lat temu w sklepie zoologicznym - nie spędziłą w nim ani jednego dnia, bo czekałam na nią ugadawszy się z właścicielką, kiedy kóliczki będą gotowe na oddzielanie od mamy.
-
Ja na Oliniego też czekałam w zoologicznym jak przyszedł na świat. Przechwyciłam go, gdy tylko mógł być już oddalony od mamy :)
-
Ja mojego wzięłam od SPK a poprzedniego kupiłam w zoologicznym. Właściwie to tata mi kupił
-
Mój Trusio - rudawy baranek został zakupiony w zoologu (nic nie słyszałam wtedy o SPK i możliwości adopcji) a wogóle do zoologa poszłam po świnkę dla syna a wyszłam z najbardziej smutnym i niemrawym królisiem z całej szóstki, która wtedy była do sprzedaży.
Zaczęłam wtedy intensywnie szukać informacji dotyczących opieki nad królikami i oczywiście trafiłam na stronę z adopcjami z SPK. Skończyło się to adopcją Dorotki i teraz jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch par uszu. :heart :heart :heart :heart :heart :heart :heart :heart :krolik :krolik :krolik :krolik :krolik
-
Pusia 4,5 roku temu zostala kupiona w zoologicznym
-
cała czwóreczka z zoologa
-
ja nie mam żadnego króliczka... ale wkrótce to się zmieni :jezyczek: prawdopodobnie będę mieć Freję z SPK ponieważ pośredniczka się spytała o spotkanie :icon_mrgreen
-
zoolog ;)
-
mój na razie jest jeszcze z matką, dopiero po 15 sierpnia mogę go wziąć, jak skończy 8 tygodni :)
wujek z ciocią kupili jednego królika, była to samiczka. po 4 miesiącach ciocia chciała dokupić dla królinki drugą samiczkę. więc poszła do zoologicznego, przyniosła do domu drugiego króla, od razu się zaakceptowały, jednak po niedługim czasie królik zaczął tyć, budować gniazdo i pojawiły się inne oznaki ciąży. samiczka z zoologa, która okazała się samcem została od razu oddzielona. i na świecie pojawiła się szóstka małych uszaków. nie miałam w planach następnego zwierzaka, ale okazało się, że ciocia z wujkiem zupełnie nie mają co zrobić z małymi. jest ich aż 6, więc rodzice postanowili, że weźmiemy jednego. drugiego weźmie moja przyjaciółka, a pozostała czwórka jeżeli nie znajdzie się odpowiedzialnych osób chętnych na adopcję będzie musiała trafić do zoologicznego, co mnie bardzo boli. :(
-
Paszteci - kupiony dla mnie przez męża abym nie czuła się samotna jak nie ma go obok mnie (wówczas jeszcze nie wiedzieliśmy, że można adoptować) :)
Bianka i Brandy - księżniczki zostały przez nas adoptowane za pośrednictwem SPK :)
Pozdrawiamy
-
Dorotka została zakupiona... W... markecie ( coś jakby market ). ._. Nie wiedziałam wtedy o adopcjach.
-
Tofika przygarnełam od takiej kobiety której króliki wykorzystały 'chwile nieuwagi' i z dwóch zrobiło się cztery ;) płaciłam tylko za opieke do 8 tygodnia.
-
Moja malutka została wzięta ze sklepu. Była wygłodzona i spragniona. Inne króliki przepychały się przed nią.
Cóż, trzeba było ją wziąć, bo aż żal było ją zostawiać samiutką.
-
a moja Leosia przyjechała do mnie z Gniezna w wieku 3 mc...facet nie upilnował samca i mu sie 3 male urodzily:)
tak jak wiekszosc z was nie wiedzialam o istnieniu SPK dowiedzialam sie dopiero po fakcie:)
teraz bede szukac Leosi kolegi( z adopcji), bo żal jak sama sie bawi:(
-
Tosię też kupiłam w sklepie. Nie wiedziałam jeszcze o adopcji...
Ale za to Rysia już adoptowałam ; )
-
Dostałam w prezencie od chłopaka ;) znalazł ogłoszenie, że jednej Pani urodziło się siedem króliczków i oddaje za darmo, byle by trafiły w dobre ręce :) :) no i jeden maluch trafił do mnie.
-
Gdy byłem mały - chodziłem do 1-2 klasy podstawówki, to chciałem mieć własne zwierzątko. Pierwotnie chciałem żółwia, jednakże gdy zobaczyłem go u jednej kuzynki to mi się mania na żółwia odwidziała (na całe szczęście :D ) i postanowiłem, że chciałbym mieć jakieś futrzane zwierzątko (dużo książek o królikach czytałem - no może oglądałem obrazki :D ). Pewnego dnia gdy rodzice przyjechali po mnie na basen patrzę do auta - z tyłu na siedzeniach klatka, mama daje mi do ręki nieduże pudełeczko abym trzymał i aby mi nie wypadła jego zawartość - zaglądam tam, a tam taka mała kuleczka z dwoma uszkami - królik. Ów królik był rasy angora, był najmniejszym z miotu i był kupiony w sklepie zoologicznym za kwotę 60 zł. Okazał się bardzo ciekawskim stworzonkiem, które w każdy kąt chciało wejść. Dziś - przeszło 10 lat od tego wydarzenia mam przyjaciela, który często przypomni mi jednym spojrzeniem gdy o czymś zapomnę. ;) Mowa oczywiście o moim pierwszym i jak na razie jedynym króliku - Fikusiu. Zapraszam do obejrzenia jego tematu. ;)
-
My jesteśmy w trakcie adopcji futrzaka(adopcyjny Bonifacy, a nasz Semir;)) jego historię można przeczytać na stronie adopcyjnej, a nasza historia wygląda mniej więcej tak- weszłam na stronę adopcji królików, zobaczyłam go, zakochałam się, narzeczony również... i takim oto sposobem Semir będzie u nas już w piątek. Nie możemy się doczekać jego łapek, noska, uszu... ah nie mogę się go doczekać!:)
-
To gratuluję udanej adopcji. ;)
-
Bardzo dziękujemy!:)
-
Ja mam wszystkie swoje króliki, odkąd pamiętam, ze sklepu zoologicznego i nie żałuję, bo nie mam czego :))
Nad hodowlą myślałam, ale Polska jeszcze wciąż za bardzo raczkuje jeśli chodzi o to. Wszystkie króliki ewentualnie trzeba by sprowadzać zza granicy (nie mówiąc już o posiadaniu przynajmniej własnego domku z ogródkiem), bo poziomem hodowli (nawet domowych) w Polsce nie jestem zachwycona :)) Ale to raczej dlatego, że mam wobec mojego przyszłego uszaka i przyszłego hodowcy pewne oczekiwania, nie chcę samego zwierzaka z papierem, bo to nie o to chodzi :))
I dlatego też mój kolejny królik będzie krwi czeskiej :))
-
Ja mam swojego królika z pracy. Miałam go uśpić z powodu choroby. Właściciele chcieli tylko eutanazji i nie zgadzali się na leczenie. Zostawili więc królika do uśpienia w kartonowym pudle, zapłacili i wyszli.
Zdecydowałam się jednak leczyć i teraz mam za swoje. W dzień swojej rzekomej śmierci miała na imię inaczej, miała 7 tygodni i była poważnie chora. Po 4 operacjach jest zdrową bubą, przegryzła mi kabel od lodówki i cieszy się nowym imieniem na nowe życie.
-
Chesterinho z zoologa, a Cyziol z SPK :)
-
No to mogę jeszcze dopisać- Zając i Dorę mam z SPK :) Jedna panna to Warszawianka, druga- z Radomia (:
-
Ja Blecię mam ze sklepu.
-
Bobinka była kupiona w sklepie natomiast Mały Bobinek jest dzieckiem Bobinki
-
Ja Łatkę nabyłam na allegro od wcześniejszego właściciela, który zmienił pracę i często wyjeżdżał, miał małą około pół roku. On Łatkę kupił w kakadu
Kubuś, który po kastracji do mnie trafi będzie ze stowarzyszenia :) [już się nie moge doczekać ;-)]
-
Choco była długo planowanym "dzieckiem" :) Skusiłam się na adopcję i po interwencji Czekoladka trafiła do mnie. Potem był Lilo, akcja na całe Mysłowice bo "Sonia ma fizia na punkcie królików, na pewno będzie wiedziała co robić" :) Lilo był głodzony przez swoją właścicielkę, mieszkał w małym akwarium i sprzątane miał tylko kilka razy w miesiącu. Uwaga ciekawostka, przez dwa lata wyrodna właścicielka nie dała mu imienia! A potem Kula, niby tylko na dom tymczasowy i nadal trzymam się tej wersji ale jakoś coraz bardziej się do niego przekonuję :) Może jak skończę remont i znajdę czas, żeby zawieźć go do doktora Rybickiego na kastrację to zaprzyjaźni się w końcu z moimi potworami, bo tak to za sobą nie przepadają. Skacze na Choco a Lilo na niego, żeby go wystraszyć ;)
-
mój królik został kupiony od zarejestrowanego hodowcy wiedeńskich niebieskich. to całkiem dobra droga jeśli chce się mieć zdrowego, zaszczepionego królika o określonym wyglądzie.
-
Ja bym się kłóciła czy to faktycznie taka dobra droga... Jakby nie patrzeć, wiele hodowli co dostarcza króliki np do sklepów jest zarejestrowanych, a króliki jakie chorowite są- każdy widzi.
-
........... to całkiem dobra droga jeśli chce się mieć zdrowego, zaszczepionego królika o określonym wyglądzie.
o okreslonym wygladzie ? czysta rasa nordycka ? LOL
bo jak krolik nierasowy lub z odysku to juz jest beee, no i nie ma rodowodu ....
-
Mój Krusio był kupiony. Żona przyniosła i położyła mi na kolanach. Kilka dni nie byłem przekonany.wydawało mi się,że króliki to głupie stworzenia. Po kilku dniach zaglądania do pokoju jednej z dziewczyn i podkarmianiu go (oraz wypuszczaniu zeby pobiegał) podbił moje serce. Później żona kupiła Kacpra, bidulkę wiecznie zasmarkaną i bojaźliwą. Zaprzyjaźniły się ale Kacper umarł. Wtedy nie miałem pojęcia o opiece, żywieniu (jadły tanie mieszanki, kolby bo im smakowało...owsiankę...masakra) nie trafiłem na stronę SPK. Po śmierci Kacpra (nagłej) chciałem wiedzieć co się stało tak naprawdę. Nie miałem pojęcia o weterynarzach dla królików i milionie rzeczy jakie wiem już teraz. Krusio chodził smutny,szukał kolegi po całym mieszkaniu (od początku były zamykane w klatce tylko na noc). Postanowiłem adoptować drugą parę Uszu. Czytałem ten portal, adopcje...W ten sposób trafiła do nas Lottie i poznałem Bośniaka. Później się wkręciłem na całego, pomagam ile mogę, sponsoruje ile dam radę. Niedawno adoptowaliśmy Lubczyka którego wraz z dwiema innymi dziewczynami jakaś głupia baba podrzuciła pod schronisko w środku nocy w klatce 100. Całą trójkę. Dwie dziewczyny nadal czekają na dom (w tym "wredna" Bazylia ;) zainteresowani wiedzą o czym mówię ;) ) a Lubczyk mieszka z nami. Dzięki tej stronie i "miniaturce bez tajemnic" wiem jak się opiekować, na co zwracać uwagę. Znajomi patrzą na mnie jak na świra jak widzą jak gadam do Uszu i kupuję drogą cykorie co drugi dzień (zwłaszcza w zimie), worki CC po 120zl, specjalne siano, szuszki, płace czasem 250zł za weterynarza bo Krusio niewyrażny a ja na koncercie na drugim końcu polski więc musiał zostać 2 dni w Arce. A później prosto z drogi, jeszcze z bagażami i gitarą taksówką go wiozłem do domu bo nie miałem ochoty żeby siedział tam choć 10 minut dłużej niż musiał. Żona też patrzy jak na świra czasem ale się przyzwyczaiła. Myśle, że nawet jej to imponuje. I szczerze mówiąc mam gdzieś co inni o tym myślą. Zajmując się Uszami lżej mi żyć. Bo jak każdy pewnie "artysta" mam masę lęków, przemyśleń (nie koniecznie pozytywnych) i swoistą nadwrażliwość. A one dają mi ukojenie. I jakiś sens tego wszystkiego naokoło. I pewnie jestem mądrzejszy teraz o tą wiedzę o nich całą ale czy mi z tym lżej? teraz się trzęsę jak któryś nie chce jeść przez kilka godzin i dostaję świra ze strachu bo teraz wiem już czym to może grozić. To tyle. Pozdrawiam wszystkich razem z 3 barankami.
-
........... to całkiem dobra droga jeśli chce się mieć zdrowego, zaszczepionego królika o określonym wyglądzie.
o okreslonym wygladzie ? czysta rasa nordycka ? LOL
bo jak krolik nierasowy lub z odysku to juz jest beee, no i nie ma rodowodu ....
chodzi o to, że jak chcesz mieć na przykład nowozelandzkiego białego, to kupowanie królika bez rodowodu nie zagwarantuje ci wymarzonych cech wyglądu.
Ja bym się kłóciła czy to faktycznie taka dobra droga... Jakby nie patrzeć, wiele hodowli co dostarcza króliki np do sklepów jest zarejestrowanych, a króliki jakie chorowite są- każdy widzi.
przecież każdy klient hodowli widzi w jakich warunkach ich przyszłe zwierzę żyje, nie trudno jest sprawdzić rzeczywistą wiedzę hodowcy (wypływa to z samej rozmowy). zaniedbania nie da się ukryć.
-
Skampula sklepowa księżniczka i zosia samosia. Edek adoptowany spk przytulaśny warujący przy nodze piesek;)
-
Franka znaleziona na drodze -zaświerzbiona,brudna i mokra z obdartymi skokami. Gdy ją trzymalam na kolanach w samochodzi,zsikala sie ze strachu na mnie. :-)
Teraz,moze robic co chce,gdzie chce. Chce jej wynagrodzic,to co musiala przezyc sama na drodze. Niech ma najlepiej.
-
przecież każdy klient hodowli widzi w jakich warunkach ich przyszłe zwierzę żyje, nie trudno jest sprawdzić rzeczywistą wiedzę hodowcy (wypływa to z samej rozmowy). zaniedbania nie da się ukryć.
A jak sprawdzisz czy rodzice/dziadkowie/ pradziadkowie uszaka swojego nie mieli nowotworów, problemów z zębami lub innych chorób które poprzez geny mogą się ujawnić? Tego nie sprawdzisz. Też nie sprawdzisz stanu faktycznego matki i ojca.
Poza tym stan matki: ciągłe rodzenie też nie jest fajną sprawą.
Same warunki bytowe to niewiele. Wiedza? Wielu wie jak traktować króliki, czym karmić itd. A robią inaczej. Więc wiedza swoje a zachowanie swoje. Nie mówię że wszędzie. Ale na ogół w hodowlach króliki są karmione tanimi karmami- bo którą hodowlę która ma paredziesiąt/pareset królików stać na karmę z wyższej półki jak np Grainless Complete? Najtańsza jest pasza w postaci ziaren.
-
A jak sprawdzisz czy rodzice/dziadkowie/ pradziadkowie uszaka swojego nie mieli nowotworów, problemów z zębami lub innych chorób które poprzez geny mogą się ujawnić? Tego nie sprawdzisz. Też nie sprawdzisz stanu faktycznego matki i ojca.
święta prawda! Mam przykład swojego uszaka, do 2 roku życia było superdobrze, mały był żywiony wręcz książkowo, bez syfów w postaci ziaren kolb itp. w pewnym monecie posypały mu się zęby - najprawdopodobniej genetyczne obciążenie.
-
Cytat: barbieri on Październik 24, 2012, 18:11:00 pm
........... to całkiem dobra droga jeśli chce się mieć zdrowego, zaszczepionego królika o określonym wyglądzie.
o okreslonym wygladzie ? czysta rasa nordycka ? LOL
bo jak krolik nierasowy lub z odysku to juz jest beee, no i nie ma rodowodu ....
Jak ktoś sobie wymarzył akurat WN, to czemu trzeba się czepiać? Jakbyś chciał owczarka niemieckiego, to ja bym Ci nie wciskała pinczera ani kundelka na siłę. Dobrze, że kupiła u zarejestrowanego hodowcy, a nie pseudohodowcy po rasowych dziadkach :/
A jak się sprawdza czy dziadkowi nie mieli chorób? W dobrych hodowlach, w rodowodzie są przodkowie, jest ich ocena. To, że hodowle miniatur w Polsce to dno, nie oznacza, że każda hodowla nie jest nic warta.
Rozmnażanie słabych, chorych i obciążonych wadami zwierząt prowadzi do wyniszczenia rasy. Tak robi się u nas z miniaturkami - bo chodzi tylko o kasę i ładny wygląd (nikogo nie rusza, że zwierzak ma krzywy zgryz, krzywicę czy inne obciążenia). Ale hodowcy dużych królików są lepiej zorganizowani, mają swój związek, wystawy i przepisy.
Można adoptować dorosłego WN a można kupić w prawdziwej hodowli - nie róbmy z ludzi od razu nazistów (aluzje do rasy nordyckiej), bo chcieli mieć zdrowe zwierzę o konkretnych cechach.
-
Cześć .Historia Kłapouchego to historia jakich wiele na tym forum ,bo królik urósł jest za duży i trzeba się go pozbyć,
I królik ląduje w garażu.Umawiając sie telefonicznie po odbiór pani parokrotnie uprzedzała mnie że królik jest bardzo duży.A ja wiedziałam już że to jest baranek i one tak mają i nie jest większy niż inne baranki miniaturowe. Jedziemy po niego w pażdziernikowy mrożny wieczór pamiętam było to 19X 2009 a dzień wcześniej czyli 18 odeszła nasza kochana Trusia która była z nami 5,5 roku przegrała walkę z ropniem.Więc decyzja o przygarnięciu nowych uszu była szybka .Oczywiście oddane były akcesoria czyli klatka 120 miseczka poidełko .Klatka oddana była o zgrozo z grubą warstwą zasikanych trocin. Nawet nikt się nie zainteresował gdzie króliś trafi w jakich warunkach będzie mieszkał.Kłapouchy miał prawdopodobnie 8 miesięcy , więc jest z nami 3 lata 8 miesięcy.Jest kochany nic nie niszczy nie gryzie ,dlatego jest królikiem bezklatkowym ,całe mieszkanie ma do dyspozycji .Ma problemy z zębami .siekacze przycinamy co trzy tygodnie a i z trzonowcami nie jest w porządku .Miał juz usuwany ropień i przy okazji jeden przerośnięty trzonowiec ,a dwa miesiące po operacji w pysiu gdzieś głęboko za trzonowcami urosła jakas narośl którą też trzeba było usunąć .Bardzo dbałam oto żeby jadł dużo siana ,sama susze mu zioła na zimę .ale to nie uchroniło go od problemów z zębami ,Może to są sprawy genetyczne. Ale to nie ważne i tak będe walczyła o zdrowie mojego królisia. pozdrawiam
-
przecież każdy klient hodowli widzi w jakich warunkach ich przyszłe zwierzę żyje, nie trudno jest sprawdzić rzeczywistą wiedzę hodowcy (wypływa to z samej rozmowy). zaniedbania nie da się ukryć.
A jak sprawdzisz czy rodzice/dziadkowie/ pradziadkowie uszaka swojego nie mieli nowotworów, problemów z zębami lub innych chorób które poprzez geny mogą się ujawnić? Tego nie sprawdzisz. Też nie sprawdzisz stanu faktycznego matki i ojca.
tak jak napisała Eni, od tego jest rodowód. poza tym dobrzy hodowcy selekcjonują osobniki do rozrodu.
Poza tym stan matki: ciągłe rodzenie też nie jest fajną sprawą.
Same warunki bytowe to niewiele. Wiedza? Wielu wie jak traktować króliki, czym karmić itd. A robią inaczej. Więc wiedza swoje a zachowanie swoje. Nie mówię że wszędzie. Ale na ogół w hodowlach króliki są karmione tanimi karmami- bo którą hodowlę która ma paredziesiąt/pareset królików stać na karmę z wyższej półki jak np Grainless Complete? Najtańsza jest pasza w postaci ziaren.
tak jak pisałam wcześniej- to od nas zależy z jakiej hodowli bierzemy królika.
wiadomo, królik z rodowodem czy bez, jest żywym stworzonkiem i może chorować. nie ma możliwości stworzenia niezniszczalnego organizmu, któremu nie grożą żadne schorzenia. jednak nie da się ukryć, że paru tygodniowe, żyjące w złych warunkach króliki z zoologicznego mają gorszy start niż króliki zrodzone ze starannie dobranych rodziców, odłączone od matek w odpowiednim momencie, zaszczepione i trzymane we właściwych warunkach.
poza tym chodzi też o aspekt wizualny. powtarzam- jeśli ktoś chce królika określonej rasy, przejawiającego określone cechy, to kupując zwierzę z niepewnego źródła, nigdy nie wie jak dorosły króliczek będzie wyglądał, ile będzie ważył itd.
-
Miramis'a wzięłam od dziewczyny, która nie miała warunków do trzymania dalej królika. W wakacje zamierzam adoptować drugiego królika, by uszak miał towarzystwo i nie był taki leniwy. ;)
-
"Zdobyłam" swego uszatka przypadkiem, będąc na wycieczce ze studenckim kołem naukowym; Haszysz przebywał w Warszawie, w małym "gospodarstwie", które nazwało się "Bródno", czy jakoś tak ;) Przebywał w dużej klatce z mamą i siostrą, nagle ktoś oznajmił, że samczyk jest do oddania, bo już niedługo będzie zdolny stworzyć potomstwo ;) chwilka zastanowienia, kurczę- przecież nie mam klatki, jestem nieprzygotowana, nie ma jak go przewieźć (ponad 200km), ale cóż- powiedziałam, że biorę. I wzięłam. Jechał na moich kolanach w wiklinowym koszyku, na szczęście ktoś użyczył mi koszyka, bo wcześniej dano mi królika w worku...czułam jak szybko ze strachu bije mu serduszko :( Wieczorem dotarł do swojego nowego domu, wystraszony, a ja szczęśliwa :) Klatkę i poidło pożyczono mi zanim kupiłam własne, kolega mający króliczka przyniósł trochę karmy, udało się przetrwać mimo mieszkania na stancji i braku jakiegokolwiek przygotowania na nowego mieszkańca :) Teraz oczywiście Haszyk jest moim oczkiem w głowie :)
-
Czaruś i Truskawka z adopcji spk.
Czaruś znaleziony na ulicy w Poznaniu, Truskawka wyrzucona na warszawskim sulejòwku.
-
Rzadko się udzielam-przepraszam za przydługi post, ale jak większość to ja też stadnie:
pierwszym uszatym kosmitą był Człowiek- a w zasadzie Ś.P ukochane Słońce i moja Muza...Filip adoptowany z SPK. Niestety był ze mną krótko ale kochałam go bardziej niż cokolwiek na świecie.
Było ciężko, nie chciałam już żadnego i myślałam, że za jakiś czas adoptuję parkę.Wtedy rodzice przywieźli mi Psotkę, po kilku dniach od śmierci Filipka, bez mojej wiedzy (narzeczony wiedział) by zmusić mnie do jedzenia i życia - półrocznego spidermana - całkowite przeciwieństwo Słoneczka. Psotkę wieźli pociągiem z Tarnowa do Krakowa w pudełku kartonowym i ciągle chciała zwiedzać pociąg i świat. Polubiłam ją od początku-była sposobem na wyjście z ciemności, wredna i humorzasta,gryząca wszystko księżniczka została. Została oddana do zoologa, bo znudziła się bachorom-do dziś nienawidzi dzieci i obcych ludzi:P
Potem znalazłam ogłoszenie z Warszawy-coś mnie tknęło- a takich ogłoszeń przeglądałam wiele aby szukać pomocy dla uszaków. Tknęło mnie tak, że pojechałam 300 km z Krakowa do stolicy pociągiem. Pan Krówek/Krówcia był bardzo gruby i nie wypuszczany z klatki, służył nie tylko jako zabawka ale wyładowywacz stresowy dla matki bachora, do dziś reaguje agresja na miotłę i szmaty. Dziś stanowią małżeństwo z Psotką.
I teraz ta trzecia, mała Chrumcia: w maju 2012 r. znowu mnie coś tknęło- ty razem ze znanej strony terrarium.com.pl ktoś chciał oddać na karmę królika o wadze 1,7 kg dla węża,bo ich wężowi boa nie spasowała i nie przełknął jej wąż,poza tym było jej zdjęcie z tymi dużymi oczyma.
Ubłagałam już wtedy męża żebyśmy ją wzięli na dt, bo jak pisałam z facetem tylko jedna osoba chciała ją wziąć ale na rozród a reszta na karmę. No to pojechałam do Łodzi, jakże by inaczej pociągiem i 3 maja była u mnie. Okazała się małym karzełkiem z ogromną nadwagą, że przez pierwsze miesiące nie umiała leżeć i dziwnie siedziała.Za to latała jak pies, lizała i sama wpraszała się na ręce i na kolana lun na łóżko. Ma też gronkowca,kicha ale po leczeniu u dr Barana jest lepiej-teraz kicha na siano. Po 3 dniach mąż powiedział, że zostaje. Ja wolałam nie podejmować decyzji. Dziś wiem, że Chrumcia to Filip...może to głupie ale Człowiek powrócił. Bo Chrumcia jest z tych, które urzekają, nawet męskie i zatwardziałe serca.
-
No cóż - Effie znalazła się u mnie ponieważ znalazłam na stronie mego miasta informacje o tym, że ktoś wyjeżdża i oddaje królika. To malutką zabrałam, nieodpowiedzialni ludzie kupują zwierzaki dla dzieci, a potem wyjeżdżają i jest kurde bele problem :icon_frown
-
Maniek i Benek to dwaj bracia adoptowani przeze mnie z Fundacji Przygarnij Królika, ale za pośrednictwem SPK bo to na ich stronie znalazłam zdjęcia i ogłoszenie moich kochanych maluchów. Są to moje pierwsze króliki i cieszę się, że są właśnie z adopcji :)
-
łacie mam z ogłoszenia - chłopak z warszawy oddający dziewczynke podobno był z nia zzyty [odbierala ja od niego naszka kolezanka] dopytywal, czy będzie mieć dobry dom
kubulec jest z SPK :)
większość moich zwierzat jest przygarnieta :)
-
Migotkę mam z adopcji SPK
-
Alexa znalazłam w kartonowym pudełku na śmietniku
-
Solariska mam z tablicy (mieszkał w małej klateczce i w trocinach). Cezar jest adoptowany z SPK :DD
-
Zarówno Kokolina jak i Fifiego kupiłam w sklepie zoologicznym jako malutkie około 1,5 miesięczne kulki.
-
Oba z SPK :)
-
Tosie moj brat kupił w Kakadu. Okazalo sie, ze ma wade zgryzu. Zgłosiłam sie wiec do sklepu zoologicznego by zwrócić im uwagę na to jakie króliczki mają w sprzedaży. pani udzieliła mi informacji, ze pochodzą one (akurat z tego Kakadu) z hurtowni (brrr dziwna nazwa) Akwen. Skontaktowałam sie z nimi. Opisałam moj problem, jakiś pan mi dawał wyczerpujące odpowiedzi. Wytypował 2 hodowle z którymi sie skontaktował. Jedna sie przyznała że miała samca z wadą genetyczną zgryzu. Wczesniej zadne informacje do nich nie napływały, ale zostałam zapewniona ze oni dołożą wszelkich starań do większych kontroli w hodowlach.
Dowiedziałam sie, że akurat do tego Kakadu zwierzęta wybierane są przez lek. wet. i kontrolowane. warunki zwierzęta mają naprawde bardzo dobre, czyściutko itd. Hurtownię też sprawdziłam :)
-
Nesia kupiłam w Kakadu,miał tylko miesiąc,był malutkim okruszkiem,nie ważył nawet 400g,szybko się pochorował,ale wyleczyłam go :) W sumie to nie żałuję mojej decyzji,Nesio jest kochanym króliczkiem,po prostu go uwielbiam :heart szaleję na jego punkcie.Natomiast Porzeczkę adoptowałam z Azylu dla królików w Toruniu(została wyrzucona w styczniu zeszłego roku do parku),nie przepada za mną,jest strachliwa,potrafi mnie zdzielić łapami jak wkładam jej jedzenie i często na mnie burczy,a do tego niszczy.Chyba jej zachowanie już się nie zmieni,no cóż muszę się z tym pogodzić :)
-
Mój pierwszy uszatek, kochany czarnulek, Zorruś pochodzi ze sklepu zoologicznego (w 2003 r. o adopcji bladego pojęcia nie miałam, dostęp do internetu ograniczony), niedługo minie pierwsza rocznica odkąd pokicał do lepszego świata...
Marlon miał być u mnie tylko na dt, był na adopcyjnej SPK przez jakiś czas, ale później sie rozmyśliłam i adoptowałam Go.
Brandon, jakas dziewczyna na forum wystawiła ogłoszenie, że chce go oddać w dobre ręce. I tak przygarnęłam go pod swój dach, niestety po miesiącu walki z jego chorobą pokicał za TM.
Igiełka, adopcyjna Gucia jest z adopcji SPK
-
Mój pierwszy uszatek, kochany czarnulek, Zorruś pochodzi ze sklepu zoologicznego (w 2003 r. o adopcji bladego pojęcia nie miałam, dostęp do internetu ograniczony), niedługo minie pierwsza rocznica odkąd pokicał do lepszego świata...
Marlon miał być u mnie tylko na dt, był na adopcyjnej SPK przez jakiś czas, ale później sie rozmyśliłam i adoptowałam Go.
Brandon, jakas dziewczyna na forum wystawiła ogłoszenie, że chce go oddać w dobre ręce. I tak przygarnęłam go pod swój dach, niestety po miesiącu walki z jego chorobą pokicał za TM.
Igiełka, adopcyjna Gucia jest z adopcji SPK
Proszę nie kopiować cudzych postów i nie wstawiać je jako własne, kolejny taki post poskutkuje ostrzeżeniem
-
To jest tzw. szeptanka z firmy pozycjonującej, nawet nie wysilili się na tyle aby napisać nowy wpis :P
Chodzi o to, że ma link do strony pod postem. Myślę, że post jest do usunięcia.
-
:bunny: Hej! Ja jednego dostałem na urodziny, drugiego mam od syna sąsiadki - jego dzieci były uczulone i szukali dla królika nowego domu, a trzeciego sam kupiłem ;)
-
Witam,
Ja swoją Triss odkupiłam od faceta z dziewczynką,bo nie mieli czasu na opiekę,choć pewnie chodziło o to że sprawiała problemy,jest dość ciekawska i nie lubi nudy. Patrząc jak teraz przychodzi do mnie lub do mojego chłopaka,albo podczas trzymania na rękach jest spora różnica niż jak robili to "opiekunowie" wcześniejsi.
Auti adoptowany przedwczoraj z SPK, powoli przekonuję się do nas i do większej od siebie samicy, króliczek aniołek póki co :* ale mam nadzieję że jak strach minie to pokaże swój charakterek :diabelek
-
Witaj Ulcix.Byłam WO Autiego .Miło ,ze będziesz z nami , że Auti będzie z nami , no i jego powabna małżonka .
Liczę na zdjęcia maluchów . :bunny:
-
Ja swojego wzięłam z pesudo- hodowli. Miał być karzełkiem Tedy, ale chyba nie jest. Jest troszkę za duży, jak stwierdziła Pani weterynarz (ponad 1,5kg) ale i tak nie zamieniłaby go go na innego. Bywa wredny, ale jest kochany.
-
witam wszystkich,
ja swojego pierwszego królika dostałem od dziadka
-
Ja swoją królicę kupiłam w sklepie zoologicznym
Wiem, że powinno się adoptować, ale nie mogłam jej się oprzeć
Poza tym wszystkie adopcje które znalazłam były w miastach znajdujących się daleko ode mnie
-
Moje dziewczynki zostały adoptowane :) pierwsza Bonnie 17 sierpnia 2015 roku w wieku 10 miesięcy została przywieziona do nas 'na tydzień, a pozniej wlasciciel (jeżeli można go tak nazwać) chcial ją wypuścić do lasu. Została u nas i kochamy ją a ona nas ;) Bonnie jest bezklatkowcem więc ma dużo swobody :)
Druga dziewczynka Bella również adoptowana. Pierwszy raz zobaczyłam ją 1 czerwca tego roku jako królik przekazany do adopcji. Wlasciciel oddał ją do sklepu gdyż nie był w stanie poradzić sobie z jej chorobą. Otóż Bella ma pasterelle :( Gdy tylko ją zobaczyłam wiedziałam że musi być moja, aż płakałam jak ją zobaczyłam i nie umiem wytłumaczyć dlaczego. 3 czerwca przyjechałam po nią i był to ostatni dzwonek bo chcieli ją uśpić bo przez 3 miesiące nikt nie zainteresował sie chorym kroliczkiem :( Bella w wieku 8 miesiecy trafiła do nas ;) codziennie walczymy z pasterella ale wola życia Belli jest silniejsza niż choroby ;)