jesli chodzi o moje 3 zaprzyjaznione kroliki:
sa to.
1. niewykastrowany Myszus, ma niecale 3 lata i jest u mnie najdluzej, od poczatku nie mieszkal w klatce, jakies 2 lata temu dostal caly pokoj o powierzchni 2 na 3 metry, ktory mogl dowolnie niszczyc
2. wykastrowany Bielaczek, w wieku prawie 4 lat, przygarnelam go, gdy mial cos ponad 2 lata
3. wysterylizowana Lisica, najmlodsza ( cos okolo 2 lat) i najwieksza gabarytowo ( prawie 3 kilo)
Myszus od poczatku biegal w tym pokoju, znaczyl teren i niemilosiernie gwalcil kazdego intruza. Dobry byl przynajmniej w tym ,ze nie gryzl (awantury bywaly tylko wtedy gdy wrzucalam Myszusia do klatki z jakims krolikiem ----> wniosek: im wieksza powierzchnia tym lepsze pole do pokojowego rozwiazywania konfliktow)
Co jakis czas integrowalam Myszusia z niekastrowanym jeszcze Bielaczkiem ,ale konczylo sie to tak ,ze Bielak mial pomaranczowa glowe od sikow Myszusia i zero spokoju, choc nie byl gryziony.
Bielak byl osobno w klatce i tak samo Lisica, w kolejnej klatce ( jako ze byly niekastrowane).
Gdy je poddalam zabiegowi w marcu 2005, poczulam potrzebe zaprzyjaznienia ich ze soba, na poczatek Bielaka i Lisicy w jednej klatce.
One i tak sie znaly, bo ich klatki od dawna staly blisko siebie, wiec gdy byly juz wykastrowane/wysterylizowane i doszly do siebie, to po prostu zaczely mieszkac razem w 120stce. Chyba mialam szczescie, bo w ogole ze soba nie walczyly. Nie musialam zadnych cudow dokonywac, zeby je integrowac. Wozilam je razem samochodem w transportowce, to je integrowalo chyba, no i istnial wspolny wrog czyli 3 psy, tak wiec musialy zaczac wspolpracowac.
I tak mieszkaly w tej 120stce pare miesiecy w moim pokoju kolo lozka, a z drugiej strony mialam ten Myszusiowy pokoik, wiec mialy od dawna do czynienai ze swoimi zapachami.
Zreszta codziennie albo co 2 dni puszczalam po kastracji i sterylizacji juz wszystkie kroliki razem. OCzywiscie bylo duzo bobkow wszedzie i znaczenia terenu ,ale nie bylo gryzienia sie ani razu. Jesli byl konflikt to konczyl sie gonitwa i najwyzej jeden z krolikow siedzial osobno albo tez wszystkie siedzialy osobno.
Brakowalo mi miedzy nimi tej czulosci, ktora obserwowalam miedzy Bielakiem i Lisica w klatce, bo tam sie przytulaly i calowaly, spaly obok siebie.
Z Myszusiem caly czas byl dystans, a ja na kazda noc Bieaczka i Lisica zabieralam z pokoiku do klatki ,zeby w nocy mialy spokoj.
No i trwalo to pare miesiecy.
az w koncu postanowilam zrobic im maraton i wrzucilam je do tego pokoiku na dluzej, na pare dni, no i pierwsza noc byl szum, druga tez, ale potem sie zmeczyly i widze, ze porobily sie nowe pary. Bielak zajal stanowisko obserwacyjne na krzesle, a Myszus orzytulal sie z Lisica i calowal. Po 2-3 miesiacach wspolnego ich mieszaknia zauwazylam ,ze Myszus przytula sie tez z Bielaczkiem.
Nie ma zadnej agresji, a jesli jest jakis konflikt, t osie konczy obsikaniem i ucieczka , zreszta maja gdzie uciekac, wiec mysle, ze to jest klucz do wszystkiego.
Nie wyobrazam sobie ,zebym je mogla zaprzyjaznic wszystkei w 1 klatce.
Zrobilam raz eksperyment i przyprowadzilam Bialego ( krolika adopcyjnego ,wtedy niekastrowanego).
Okazalo sie, z ejednak sa agresywne, bo w ciagu sekundy wszystkie 3 rzucily sie na niego, 2 gryzly go, a trzeci gwalcil, wiec blyskawicznie musialam go zabrac.
Przywodca pokoju jest Myszus. Bezwzglednie pilnuje porzadku, dusi w zarodku kazda probe przejecia wladzy przez Bielaka ( na poczatku Bielak bal mu sie spojrzec w oczy i od razu uciekal, teraz widze, ze sie przelamal i wytrzymuje wachanie sie w nos oraz lizanie po glowie), zajmuje tez stanowisko obserwacyjne na krzesle kolo drzwi ( naprzemian z Bielakiem) oraz odpowiada za wyzywienie stada ( codziennie o godzinie 8 rano wali lapkami w drzwi, na tyle donosnie, ze nie daje sie spac. Generalnie podnosi w ten sposob zawsze alarm, gdy sie skonczy woda, siano albo jedzenie. Tak wiec jest prawdziwym przywodca.
Lisica jest najwieksza i wyglada na najbardziej niefrasobliwa, niczego dla stada nie zalatwi, ale do jedzenia leci pierwsza, macha tez pociesznie ogonem.
Dodam, ze wszystkie 3 krolik izalatwiaja sie elegancko do jednej kuwety ( kuweta jest wielkosci dolu do klatki 100 centymetrowej).
Na dodatek wszystkie sciany sa obsikane na wysokosc metra. Mysle ,ze te zapachy mogly znacznie przyczynic sie do porzadku w stadzie, w koncu w swiecie zwierzat sa najwazniejsze.
Lisica i Bielak byly na poczatku dosc dzikie, musialam nad nimi dlugo pracowac, zeby przelamac ich agresje i niesmialosc. Obecnie zadne z nich mnie nie gryzie ani nie wykonuje zadnych nerwowych tikow gryzacych, gdy trzymam je na rekach.
a Myszus to uosobienie lagodnosci i przytulinskosci od samego poczatku