Ja nie rozumiem, co ci ludzie mają w głowach. Nie wiem, w jak trudnej sytuacji bym musiała być, żeby oddać moje króle (w ogóle sobie tego nie wyobrażam). Zapewne większość ludzi myśli, że to takie śliczne puchate kulki a jak się okazuje, że z tych puchatych kulek to czasami wychodzą wstrętne charakterki, to już się nie chce im męczyć, łatwiej oddać.
Przyznam, że ja też myślałam, że królik to taka większa świnka morska, ale zanim wzięłam jednego, sporo na temat królików przeczytałam. Bardzo też się cieszę, że zaadoptowałam drugiego króla, bo jeden się nudzi, nie ma się co oszukiwać. Nie poczułam się w żaden sposób odtrącona i wykluczona z towarzystwa - raz bawię się z jednym, raz z drugim i do tego mam radochę patrzeć, jak oba się z sobą bawią/śpią/kłócą. Jak mogłam wcześniej żyć bez Rycha i Krychy? Doprawdy, nie wiem. Jakbym mogła, brałabym króle na DT, ale niestety nie mam już miejsca.
Jestem zdania, że króliki to stanowczo nie są zwierzęta dla małych dzieci i ludzi po prostu nieodpowiedzialnych. Zwierzę jest jak dziecko - trzeba o nie dbać, a nie porzucać jak niechcianą rzecz.