dziś trafiłam do sklepu zoologicznego mieszczącego się w pawilonach handlowych przy ul. Grunwaldzkiej (vis a vis dworca Olsztyn Zachodni).
Na parapecie, w klatce ok.80 cm, leżał bez ruchu króliczek...spacerowało po nim kilka much. Próbowałam go jakoś zainteresować, żeby podniósł łepek, spojrzał na mnie, ruszył uchem, cokolwiek, ale bez skutku. Zwierz był kompletnie obojętny. Spytałam się sprzedawczyni, czy on długo tak leży... odpowiedziała, że "pewnie śpi". Podeszła, otworzyła klatkę, wsadziła rękę, zawołała go... zero reakcji
Dowiedziałam się, że króliczek jest od 6 (!) lat "sklepową maskotką" - stoi sobie na tym parapecie w klatce całe życie
... na imię ma Filipek. I że jako "przyjaciel" nie jest na sprzedaż
Przyznam szczerze - nie mam pojęcia co z tym fantem zrobić. Królcio miał sianko, wodę w poidełku i jakąś mieszankę w misce. Ściółka nie śmierdziała. Ogólnie zwierzaki w sklepie nie miały może super warunków, ale niestety nie były one na tyle skandaliczne, aby cokolwiek moim zdaniem dało się zrobić...chyba że się mylę
Strasznie mi żal Filipka