Cóż, to moim zdaniem prawda. Chociaż tydzień po śmierci kanarka dostałam dwie papużki, ale to była moja i mojego ojca decyzja. Mam wielki dom i wejście do pokoju z "tablicą pamiątkową" kończyło się płaczem. Samo wejście do domu napawało mnie smutkiem, bo nie było słychać jak Kubuś śpiewa. Miałam go jakieś 6 lat (chociaż według obrączki miał prawie 9).
Po Dollci płakałam bardzo długo, dodatkowo zdechła jedna papużka - uraz mechaniczny. W maju się rozpogodziłam, razem z moją samiczką, gdy ta dostała samczyka w jej wieku
Nie wiem czy potrafiłabym dać porady komuś kto stracił zwierzaka.
Na pewno nie może działać pochopnie, sprzedawać wszystkiego co królicze (w przypadku królika) i mówić, że już go nie weźmie.
Moja mam słysząc ode mnie "takie bzdury" zabrała wszystkie rzeczy Dolly na strych, widocznie czekała, aż mi przejdzie. Miała zresztą racje. Po 5 miesiącach byłam gotowa na nowego króliczka, tylko jak na złość zaginęły w laboratorium wyniki badań królinki - nie szkodzi, poczekam
I tak tata zbił już zagrodę z drewna - klatka się rozwaliła, ze starości pewnie. Została tylko kuweta, ale to nic
Moja jedyna rada to poczekać. Kiedyś przejdzie (chcoiaż czasami patrze w miejsce gdzie pierwotnie stała klatka, albo łudzę się, że leży pod grzejnikiem), a przynajmniej ból złagodnieje. Nigdy nie jest tak, że zapomnimy, ale najgorsze warto przeczekać. Można odciąć się od wszelkich królikowych rzeczy, wybyć z domu. Są różne metody.