Cieszę się,że trafiłam na kogoś z podobnymi doświadczeniami!
Z Twojego opisu wynika,że Maniuś przechodzi pastorellozę łagodniej. Nie miał aż tak zapchanego noska. Ma czasem napady kichania, smarki się ciągną i,biedaczek, rozmazuje je sobie po pycholku. Staram się je zaraz wycierać, nawet nie dopuszczać do rozmazania(jak mam taką możliwość) i jak dotąd oczka czyste, uszka czyste, łapki myjemy na wszelki wypadek. Antybiotyki też były, chyba 4 rodzaje, wymaz był i antybiogram - ale coś kiepsko pomagało. Smarki zamieniały się w ropę i dopiero po ostatnim leczeniu ropa zeszła, kichanie zostało, ale smarki takie luźne , przezroczyste. Jeju! Taki był pokłuty na grzbiecie aż się skorupka zrobiła, na szczęście zeszło. Biedulina moja.
A na pomór i myxomatozę był szczepiony w czerwcu i jakoś, odpukać, nic się złego nie stało.
Z tymi smarkami na kilometry - u weta usłyszałam, że żeby ulżyć trochę króliczkowi można spróbować wyciągać gumową gruszką. Zaczęłam tak robić, delikatnie oczywiście, i trochę rzeczywiście to pomaga.
Echinaceę daję cały czas, w kropelkach, i pervivet. Pytałam weta czy można tak bez przerwy podawać i podobno można. Maniuś dostał też coś na podniesienie odporności w zastrzyku, ale nie wiem co to było.
A to, piszesz, kichanie zostaje? Jestem przewrażliwiona, jeśli o to chodzi. Potrafię budzić się w nocy i lecieć do Mania żeby wytrzeć nochalek.
No i pocieszające,że przyjaciela mógłby mieć. Dwa kicajki... Maniuś tak fajnie sprężynkuje, zarzuca dupką i bawi się w ganianego... Miodzio! A jeszcze podwójnie! Istne szaleństwo.
Mój nr : 784 184 288 Do domu do Szczecina wracamy 14 sierpnia.